S&P wyciągnął się i zanotował kolejny rekord hossy. Ale to może nie wystarczyć do rozruszania rynków oczekujących już na decyzję w sprawie QE3.

Przy czym ostatnie dane (zwłaszcza z rynku pracy) oraz duża niepewność związana z poczynaniami polityków, każą przyjąć założenie, że Fed nie będzie chciał skrzywdzić rynków. Nie sądzę jednak, aby taka decyzja miała wywołać kolejną falę zwyżek na giełdach – jest ona już wkalkulowana w ceny. Po drugie, gdy poprzednim razem FOMC powstrzymał się przed ograniczeniem QE3 euforia rynków okazała się krótkotrwała i pamięć o tamtym zachowaniu nakaże inwestorom ostrożność. Po trzecie – i to jest powód najważniejszy – indeksy wielu giełd znalazły się w obszarze wykupienia, co oznacza, że potencjał zwyżek w krótkim terminie jest ograniczony zaś ryzyko korekty wzrasta.

Już wczoraj mieliśmy tego przykład. Rano nastroje w Europie były bardzo dobre dzięki piątkowemu rekordowi S&P. Ale początkowy wzrost nie miał kontynuacji, do końca dnia większość indeksów opadła bez sił. DAX stracił 0,1 proc., FTSE 0,4 proc., a CAC40 0,5 proc. GPW oparła się tej tendencji i WIG20 zachował do końca swoje 0,7 proc. zwyżki.

S&P zyskał wczoraj 0,1 proc. i to po sesji, na której popyt długo sprawiał wrażenie, że kontroluje sytuację. Dopiero na koniec dnia sprzedający doszli do głosu. I być może właśnie to zachowanie wypłoszyło inwestorów w Azji, gdzie Nikkei stracił 0,5 proc., Shanghai Composite 0,2 proc. a Kospi zyskał 0,04 proc., zaś Hang Seng 0,4 proc.

Przed sesją nastroje w Europie są neutralne. Po ostatnim rajdzie inwestorzy raczej wstrzymają się od głosu przed decyzją FOMC, przy czym sama decyzja – obojętnie jaka będzie – wydaje się dobrym pretekstem do realizacji zysków. Utrzymanie QE3 dałoby krótkotrwały impuls („sprzedawaj fakty”), a zmniejszenie lub jego czytelna zapowiedź mogłoby sprowokować poważniejszą korektę.

Emil Szweda