Teoretycznie inwestorzy powinni obawiać się jutrzejszych bardziej „gołębich” od reszty swoich kolegów słów szefa FED przed Kongresem, a także publikacji zapisków z ostatniego posiedzenia FED, które mogą wskazać, że pozycja „jastrzębi” nie jest silna i tym samym szanse na ograniczenie programu QE3 są niewielkie.

Praktyka pokazuje jednak, że dzisiaj dolar zyskuje, co pokazuje, że dla rynków ważniejsze staje się to, co jest mniej przewidywalne, a może wiązać się z dużym ryzykiem – czwartkowy odczyt PMI dla chińskiego przemysłu, oraz analogiczne dane ze strefy euro. Z tym, że o ile marazm w Eurolandzie jest już w pewnym sensie wyceniony, to już spadek wskaźnika PMI poniżej 50 pkt. w Chinach, mógłby wywołać spore zamieszanie. A to jak wiadomo, zawsze bywało wsparciem dla dolarowych byków.

Na wykresie BOSSA USD widzimy, że w ujęciu tygodniowym rośnie prawdopodobieństwo opuszczenia górnego ograniczenia kanału wzrostowego jeszcze w tym tygodniu. Gdyby miało do tego dojść, to dolar powinien wybić nowe szczyty w wielu relacjach – do euro (spadek EUR/USD poniżej 1,2795), do jena (wzrost ponad 103,299), czy też do australijskiego dolara (zejście poniżej 1,9709).

Nie należy jednak zapominać, że na dzisiejszy wynik BOSSA USD wpływ miał chociażby wyraźny spadek GBP/USD po publikacji niższej od spodziewanej inflacji PPI i CPI, która zwiększyła prawdopodobieństwo powrotu do programu QE, gdyby dane makro na powrót stały się rozczarowujące (dlatego ważniejsze będą czwartkowe odczyty PKB za I kwartał – drugi odczyt, niż publikowane już jutro zapiski z ostatniego posiedzenia Banku Anglii).

Po południu EUR/USD oscylował wokół 1,2855 (wsparcie w postaci strefy 1,2842-55) nie zostało tym samym wyraźnie złamane, a USD/JPY utkwił wokół 102,80. W przypadku EUR/USD mocny opór to 1,2880-1,2900, a dla USD/JPY ważne mogą być okolice 102,50.

Marek Rogalski