Mijający tydzień upłynął pod znakiem dużej zmienności na parach za złotym. Jeszcze do czwartku polska waluta zyskiwała na wartości nawet pomimo decyzji RPP, która obniżyła stopy procentowe. Od czwartkowego popołudnia wszystko zmieniło się o 180 stopni.

Niewątpliwie wydarzeniem tygodnia dla złotego było zakończone w środę dwudniowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej i decyzja w sprawie stóp procentowych. Rada ścięła stopy o 25 pb. i tym samym stopa referencyjna wynosi obecnie 3 proc. i znajduje się na najniższym poziomie w historii. Kolejna obniżka stóp procentowych już w maju była decyzją nieco nieoczekiwaną. Jednak nieoczekiwana nie oznacza tu nieuzasadniona.

Rada wcześniej niechętnie wycofywała się z raz obranego kierunku, a teraz zrobiła to szybciej. Była to dobra decyzja, mając na uwadze perspektywy dla wzrostu inflacji. Zasadniczym powodem kolejnego luzowania polityki jest brak poprawy koniunktury gospodarczej w Europie Zachodniej, co przekłada się również na gorsze perspektywy dla ożywienia w Polsce.

Wzrost PKB w drugiej połowie roku zapewne przyspieszy, będzie to jednak wynikiem bazy statystycznej, nie zaś istotnego wzrostu aktywności ekonomicznej. Wobec słabej koniunktury i inflacji wyraźnie poniżej celu w przewidywalnym, okresie Rada podjęła jedyną słuszną decyzję. Nie należy jednak oczekiwać, iż kolejna obniżka przełoży się na osłabienie złotego.

Po pierwsze, zależność kursu złotego od zmian relatywnych stóp procentowych jest znacznie słabsza niż w przypadku walut rynków rozwiniętych. Po drugie, rynek jeszcze przed decyzją dyskontował aż trzy cięcia po 25 bp. Dlatego nawet pomajowej decyzji Rady inwestorzy na rynku długu dyskontują już agresywny scenariusz jeszcze dwóch ruchów.

To zaś oznacza, iż nawet gdyby Rada była tak gołębia, nie wywrze negatywnej presji na polskiej walucie. Z drugiej strony, trwająca hossa na rynku długu to właśnie zasługa zmieniających się oczekiwań względem stopy wolnej od ryzyka. Premia za ryzyko polskiego długu, która jest bardziej istotnym komponentem dla waluty, jest stabilna, w odróżnieniu choćby od Węgier, czy Turcji, gdzie premie zauważalnie spadły. To też oznacza, iż nie ma presji na umocnienie złotego.

Polska waluta może zyskać na wartości w momencie trwałej poprawy sytuacji w europejskiej gospodarce. Przedsmak takiego ruchu mieliśmy głównie we wtorek i środę, kiedy to na rynek napłynęły lepsze publikacje z Niemiec. Zarówno wielkość zamówień w przemyśle, jak i produkcja przemysłowa wzrosły w marcu kolejno o 2,2 proc. m/m i 1,2 proc. m/m. Z kolei czwartkowy wieczór przyniósł już zdecydowany powrót do dolara, co było głównie spowodowane przełamaniem kluczowego technicznie miejsca na parze USDJPY (tak, w dobie globalizacji ruch na tak egzotycznej parze ma przełożenie na złotego poprzez znaczący wpływ na dolara).

Para USDJPY pokonała poziom 100 jenów za dolara, co spowodowało uruchomienie ogromnej ilości zleceń oczekujących, a to w konsekwencji znacząco umocniło dolara oraz przyczyniło się także do realizacji zysków na bardziej ryzykownych aktywach.

Przyszły tydzień przyniesie odczyt wielkości produkcji przemysłowej w strefie euro. W relacji miesięcznej produkcja przemysłowa miała wzrosnąć w marcu o 0,2 proc. wobec odczytu na poziomie 0,4 proc. miesiąc wcześniej. Z kolei najciekawsze dane z Polski będą dotyczyć inflacji za kwiecień.

Konsensus rynkowy zakłada odczyt wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych na poziomie 0,3 proc. m/m oraz spadku inflacji w skali rocznej poniżej 1 proc. do 0,7 proc. Dane te mogą wpływać na dalsze kroki RPP, która wciąż może luzować politykę monetarną. W piątek o godzinie 16:38 euro kosztowało 4,15 złotego, dolar 3,20, frank 3,34, a funt 4,91 złotego.

Daniel Kostecki