CME „pomogła” zwiększyć skalę wyprzedaży…
W takich sytuacjach jak ta wczorajsza na CME zawsze można liczyć. Giełda już nie raz podnosiła wymagania dotyczące depozytów zabezpieczających w najbardziej krytycznym momencie i stało się tak również wczoraj – CME zapowiedziała podwyżkę depozytów dla metali szlachetnych oraz gazu naturalnego, naturalnie przyczyniając się do pogłębienia wyprzedaży na rynku kruszców. Złoto otarło się już o kolejne istotne wsparcie na poziomie 1313 USD, choć druga połowa sesji azjatyckiej przynosi realizację zysków z krótkich pozycji. Złoto jest już najtańsze od stycznia 2011 roku, wsparcie na poziomie 1313 USD jest też dość silne, zatem powinno doprowadzić do wyhamowania spadków, a być może nawet korekty. Jednak ta przecena może na długi czas zmienić rynek złota, postrzegany przez wielu inwestorów jako miejsce bezpiecznej i jednocześnie zyskownej lokaty kapitału. To druga tak gwałtowna przecena złota w ostatnich latach. Pierwsza miała miejsce jesienią 2011 roku i zakończyła rynek byka. Obecna może ostatecznie podkopać wiarę w złoto wśród inwestorów indywidualnych. Szczególnie, gdyby doszło do masowej wyprzedaży fizycznego złota przez Azjatów, przecena złota w dłuższym terminie mogłaby się znacząco pogłębić. Koszt krańcowy wydobycia uncji złota szacowany jest na poziomie 3-cyfrowym i nie wykluczone, iż również jego cena rynkowa będzie zmierzała w tym kierunku.
…złoto zapalnikiem globalnej korekty?
Efekty uboczne ogromnej przeceny na rynku kruszców dały się odczuć również na innych rynkach. Nerwowo zrobiło się na Wall Street, gdzie mieliśmy wczoraj najgorszą sesję w tym roku, doszło wreszcie też do sporej korekty na parze USDJPY. Jest kilka powodów takiego zachowania rynków. Po pierwsze, wzrost wymagań odnośnie depozytów na CME oznacza presję na pozyskiwanie gotówki również na innych rynkach. Po drugie wyprzedaż kruszców może sprowokować odwrót w kierunku dolara, co zawsze zwiększa awersję do ryzyka. Wreszcie, rynki kruszców mogły przypomnieć niektórym inwestorom, iż na wielu rynkach wyceny nie miały w ostatnim czasie zdrowych podstaw. Do tego drugi kwartał w ostatnich latach często przynosił korektę (szczególnie na rynku surowców, ale często też na rynkach akcji). Ten zestaw argumentów może być wystarczający, aby przyczynić się do większej korekty na rynkach globalnych. Krótkoterminowo kluczowe będzie zachowanie kontraktu na S&P500 przy poziomie 1530 pkt., który już kilkukrotnie zatrzymywał sprzedających i za każdym razem rynek wychodził na nowe szczyty. Można się domyślać, iż pod tym poziomem (podobnie jak na rynku kruszców, choć być może w mniejszej skali) ustawionych jest sporo zleceń obronnych, także jego przełamanie mogłoby doprowadzić do szybkiej wyprzedaży.
Dziś CPI, produkcja oraz wyniki GS, Intela
W trakcie sesji azjatyckiej nastąpiło odbicie na większości rynków, ale nastroje pozostaną chwiejne. Dlatego też każdy negatywny impuls może szybko przełożyć się na nową falę wyprzedaży. W kalendarzu dominują dziś raporty z USA. Od strony makro będą to dane o inflacji i nowych budowach domów (14.30), a także produkcja przemysłowa (15.15). Warto zwrócić uwagę, iż pomimo wyraźnego wzrostu wskaźników wyprzedzających w ostatnich miesiącach, produkcja rośnie bardzo powoli. Po raz ostatni roczna dynamika produkcji przekroczyła 4% w lipcu ubiegłego roku. Ponadto spory wpływ na rynki akcji (od których zależą losy ewentualnej korekty) mogą mieć raporty kwartalne, a dziś czekają nas dwie ważne publikacje. Przed sesją poznamy raport banku Goldman Sachs, po sesji zaś Intela. Ta druga spółka przedstawia perspektywy na kolejne kwartały i są one powszechnie postrzegane jako wyznacznik przyszłych wydatków inwestycyjnych amerykańskich firm. Wcześniej poznamy indeks ZEW dla niemieckiej gospodarki (11.00, konsensus 41,5 pkt.). Niewykluczone, iż po wiosennych wzrostach indeks rozczaruje, przekładając się na spadek niezdecydowanej jeszcze pary EURUSD.