Opublikowane wczoraj słabsze odczyty indeksów nastrojów gospodarczych za marzec, sporządzane przez Komisję Europejską, wpisały się w negatywny trend z ostatnich dni. Na to nałożyły się coraz większe obawy związane z polityczną przyszłością Włoch – po części przez niezbyt fortunne słowa szefa centrolewicy, które mogą zaszkodzić mu w sytuacji zwołania przedterminowych wyborów (najprawdopodobniej na czerwiec). Pier Luigi Bersani powiedział wczoraj, że tylko szaleniec mógłby chcieć teraz rządzić Włochami. Mamy więc dość duże prawdopodobieństwo, że stery włoskiej polityki trafią za kilka tygodni ponownie do Silvio Berlusconiego, lub co gorsza – Beppe Grillo. O tym, iż za chwilę może to rzutować na ratingi Włoch, pisałem już wczoraj rano.
Dzisiejsze dane z Niemiec nie były najlepsze. Sprzedaż detaliczna w lutym wprawdzie wzrosła w ujęciu miesięcznym o 0,4 proc., ale spadła w rocznym o 2,2 proc. Z kolei stopa bezrobocia w marcu utrzymała się na poziomie 6,9 proc., a kolejne dane pokazały ubytek 13 tys. etatów w gospodarce (spodziewano się wzrostu o 4 tys.). Jeżeli, zatem w największej gospodarce strefy euro nie widać zbytnich pozytywów, to co powiedzieć o biedniejszej reszcie?
Po południu mamy wysyp danych z USA. O godz. 13:30 poznamy ostateczny odczyt PKB za IV kwartał (oczek. 0,4 proc.), a także cotygodniowe dane nt. bezrobocia (338 tys.). Dzień zamknie Chicago PMI o godz. 14:45 – szacunki za marzec zakładają niewielki spadek do 56,5 pkt. Przy słabości Eurolandu dane zgodne z oczekiwaniami, lub nieco lepsze, mogą wesprzeć dolara.
Na wykresie EUR/USD doszło wczoraj do naruszenia kanału spadkowego zaznaczonego kolorem pomarańczowym. To oznacza, że wróciliśmy do szerszego ujęcia, czyli kanału widocznego już od początku lutego b.r. To oznacza, iż w średnim terminie strefa 1,2660-1,2700 nie jest do utrzymania, jako mocne wsparcie. Dużą nerwowość na rynku mogą wprowadzić zwłaszcza dane z 2 kwietnia – czyli ostateczne indeksy PMI za marzec ze strefy euro.