Pojawiające się opinie, iż Cypr będzie potrzebował kolejnych programów pomocowych, aby móc ponownie stanąć na nogi (co otwiera kolejną sagę po greckiej), słabe informacje z Włoch (ryzyko kolejnego niedotrzymania kryteriów deficytu budżetowego i niepewność polityczna – Berlusconi postawił ultimatum zbudowania szerokiej koalicji (mało realne), albo przeprowadzenia wcześniejszych wyborów – czerwiec?), a także obawy związane z kondycją hiszpańskiego sektora bankowego (pomysły na restrukturyzację instytucji) odbiły się niekorzystnie na notowaniach wspólnej waluty.

Nocne porozumienie ws. Cypru okazało się, zatem dobrym pretekstem do sprzedaży euro w kontekście eskalacji problemów na innych frontach. Oliwy do ognia dolała też wypowiedź szefa Eurogrupy Jerona Dijsselbloema, który stwierdził, że członkowie strefy euro mogą zostać zmuszeni do restrukturyzacji swoich systemów bankowych …. a casus Cypru może być tutaj modelowym przykładem.

To otwiera szereg pytań związanych z bezpieczeństwem oszczędności w bankach zlokalizowanych w peryferyjnych krajach Eurolandu, które mają problemy – to chociażby Hiszpania, Grecja, Słowenia, a z czasem i też inne kraje. Oczywiście lokalni politycy będą teraz starali się opanować sytuację, ale precedensy, które naruszyły zaufanie do europejskiego sektora bankowego, stały się już faktem.

Na to wszystko nakłada się też słabość europejskiej gospodarki – słabe odczyty indeksów PMI ze strefy euro w zeszłym tygodniu, a także dzisiejsze opinie jednego z niemieckich ekonomicznych think-tanków (rewizja prognoz PKB na ten rok do 0,3 proc. z 0,8 proc. prognozowanych w październiku ub.r.) – co prowadzi do wyraźnego osłabienia się euro względem głównych walut.

W przypadku EUR/USD zbliżyliśmy się do minimów z zeszłego tygodnia na 1,2843, ale nie zostały one przetestowane. W krótkim okresie możliwa jest niewielka korekta, ale rynek może mieć trudności z powrotem ponad 1,2940. Coraz większe znaczenie zaczyna mieć widoczny na wykresie lokalny, przyspieszony kanał spadkowy.

Marek Rogalski