Choć główne światowe indeksy wciąż trzymają się wysoko, to widać, że nadchodzi korekta. Bardziej widać to w Europie, ale można zakładać, że i na Wall Street niedługo ją zobaczymy. Warszawa już się z tym założeniem pogodziła.

Nad rynkami finansowymi zbiera się coraz więcej ciemnych chmur. Bank Światowy jest coraz większym pesymistą w kwestii ożywienia gospodarczego w strefie euro. Przewiduje, że będzie ono widoczne dopiero w 2014 r. Za potwierdzeniem takiego scenariusza przemawia słabsza dynamika wzrostu niemieckiej gospodarki. W czwartym kwartale PKB naszego największego partnera handlowego spadł o 0,5 proc. w porównaniu do poprzednich trzech miesięcy, zaś w odniesieniu do czwartego kwartału 2011 r. wzrósł o 0,7 proc., znacznie mniej niż się spodziewano i znacznie gorzej niż poprzednio.

Agencja Fitch ostrzega przed obniżeniem ratingu Stanów Zjednoczonych w przypadku, gdyby pojawiły się problemy z podwyższeniem limitu zadłużenia amerykańskiego rządu. To swego rodzaju paradoks, bowiem wydawałoby się, że agencja ratingowa powinna być bardziej zadowolona z obniżania poziomu zadłużenia, a nie z jego zwiększania. Ale widocznie w przypadku Ameryki, czyli kraju zbyt dużego, by upaść, ma zastosowanie logika innego rodzaju. Z gospodarki płyną niejednoznaczne sygnały i po kilku niezłych kwartałach można obawiać się pogorszenia sytuacji.

Wczorajsza sesja na Wall Street zakończyła się niewielką przewagą byków. Dow Jones wzrósł o 0,2 proc., a S&P500 o 0,1 proc. Te zwyżki wciąż jednak nie stanowią żadnego przełomu. Wręcz przeciwnie, są potwierdzeniem rosnących trudności z kontynuacją ruchu w górę. Poziom 1472 punktów w przypadku S&P500, choć w trakcie wtorkowej sesji minimalnie pokonany, urasta do rangi nieprzekraczalnego od kilku dni limitu. W odróżnieniu od limitu amerykańskiego zadłużenia, tylko rynek jest w stanie sobie z nim poradzić.

W Europie zarysy spadkowej korekty są już widoczne. DAX od początku roku lekko zniżkuje i choć skala spadku sięga zaledwie 1,3 proc., to trudno tego nie zauważyć. Wtorkowy zjazd o 0,7 proc. może być sygnałem przyspieszenia tej tendencji.

Patrząc na WIG20 żadnych wątpliwości nie ma. Korekta widoczna jest w całej pełni i trudno spodziewać się zmniejszenia jej dynamiki w czasie, gdy pogorszą się nastroje na świecie. Wczorajszy, przekraczający 1 proc. spadek wskaźnika naszych blue chips, stawiający go w jednym rzędzie z Atenami, Tallinem, Moskwą i Sofią, świadczy o rosnącej awersji globalnych inwestorów do ryzyka. O ile ostatnio najmocniej przeceniane były akcje spółek, które najbardziej rosły w ciągu kilku poprzednich miesięcy, to wczoraj podaż dominowała na niemal wszystkich walorach.

Trudno być optymistą przed dzisiejszą sesją. Na giełdach azjatyckich przeważają spadki. Nikkei traci ponad 2,5 proc., na pozostałych parkietach skala zniżek jest mniejsza, ale nastawienie jednoznacznie niedźwiedzie.

Zniżkujące po 0,6-0,7 proc. notowania kontraktów terminowych na CSC40 i DAX nie pozostawiają złudzeń co do początku regularnej sesji na naszym kontynencie.

Roman Przasnyski