Ciepłe słowa polityków pozwoliły zacząć dzień od zwyżki cen na rynkach europejskich i warszawski parkiet skorzystał z okazji. Poprawę atmosfery w otoczeniu rynek wycenił na 0,6 procent wartości WIG20, w czym znaczący udział miała spółka KGHM, która w trakcie ostatnich sesji przewodziła obozowi podażowemu.
Dla graczy, którzy obserwują rynek przez pryzmat wykresów pozytywne otwarcie było rzuceniem na parkiet pytania, czy popyt zdoła pokonać opór na rocznych maksimach trendu, czy też kolejny raz rejon 2424 pkt. okaże się poza zasięgiem byków. W istocie w finale pierwszej godziny pojawił się nowy, tegoroczny szczyt. Rynek ustanowił roczne maksimum na 2424,36 pkt., ale było to najgorsze poprawienie rekordu z możliwych. Uwzględniając fakt, iż poprzedni szczyt wypadł na 2424,09 pkt. należało mówić raczej o wyrównaniu rekordu a szybka kontra podaży zmieniła sukces byków w test oporu.
W kolejnych godzinach rynek zrobił drugie podejście i kolejne maksimum wypadło na 2424,47 pkt. Niestety i tym razem podaż zamieniła sukces popytu w test rejonu 2424 pkt., ale tym razem odejście na południe było już znacznie mocniejsze i sprzedający zostali nagrodzeni zamknięciem dnia na sesyjnym minimum.
W powyższym kontekście zwyżka WIG20 o 0,4 procent musi być traktowana z należytym dystansem. Wprawdzie zamknięcie na 2410 pkt. nie jest dramatem, ale jest potwierdzeniem, iż rynkowi stale brakuje siły do przebicia ważnego poziomu i ustabilizowania wykresu indeksu nad górnym ograniczeniem rocznej konsolidacji.
W efekcie rynek zostaje z wątpliwościami na kolejne sesje, które – jak pokazały ostatnie dni – przyniosą dni zwątpienia i nadziei na kompromis podatkowy w USA. Nie bez znaczenia będzie również zdolność do wyhamowania korekcyjnych nastrojów, jakie pojawiły się na kluczowych spółkach, jak chociażby istotnych dla indeksu KGHM czy PZU. Uwzględniając fakt, iż politycy w Waszyngtonie mają jeszcze sporo czasu na swój teatrzyk trudno oczekiwać, by rynek warszawski urwał się z zależności od nastrojów w otoczeniu.
Dlatego należy liczyć się ze stale obecną niepewnością, która nie pozwoli reagować na inne ważne dla giełdy sygnały, jak dobre dane makro, czy też przynajmniej czasowe wyciszenie obaw o wypłacalność peryferyjnych krajów strefy euro.