Nowy-stary prezydent USA nie będzie miał czasu na świętowanie zwycięstwa. Republikanie tuż po ogłoszeniu wyników wyborów przypomnieli o fiskalnym klifie. Inwestorzy już się zaczęli bać.

Rynki niezbyt długo cieszyły się ze zwycięstwa Baracka Obamy. Patrząc na zachowanie się kontraktów terminowych na amerykańskie indeksy, można było dostać zawrotu głowy. Przed tym, gdy wygrana Obamy stała się oczywista, traciły one niemal 1 proc. W ciągu kilku następnych godzin poszły ostro w górę, po południu znów radykalnie zmieniły kierunek ruchu. Za ich wskazaniami podążały giełdy europejskie.

Na otwarciu indeks w Paryżu zyskiwał 1 proc., a DAX rósł o 0,8 proc. Zwyżki utrzymywały się do południa, po czym ich skala gwałtownie stopniała. Po dwóch godzinach oba wskaźniki traciły już po 0,5-0,7 proc. W ślad za nimi podążyły pozostałe indeksy naszego kontynentu. Prawdopodobnym powodem tej zmiany nastrojów była zapowiedź spikera amerykańskiej Izby Reprezentantów dotycząca wydania oświadczenia w sprawie klifu fiskalnego.

Informacje makroekonomiczne dotyczące gospodarki europejskiej także nie sprzyjały bykom. Sprzedaż detaliczna w strefie euro niespodziewanie spadła we wrześniu o 0,2 proc., podczas gdy oczekiwano jej wzrostu o 0,3 proc. Mocno rozczarowała także produkcja przemysłowa w Niemczech, zniżkując o 1,8 proc. Pesymistycznego obrazu dopełniła wypowiedź Mario Draghiego, który stwierdził, że sytuacja europejskiej gospodarki jest słaba i trudno oczekiwać zmian na lepsze w najbliższym czasie.

Główne indeksy warszawskiego parkietu zaczęły środową sesję od wzrostów, sięgających 0,1-0,3 proc. Trzymały się one nad kreską do czasu pogorszenia się sytuacji w Paryżu i Frankfurcie. Wczesnym popołudniem WIG20 dotarł do poziomu 3222 punktów, zniżkując o około 0,5 proc. Naszym inwestorom nie pomogła decyzja Rady Polityki Pieniężnej o obniżeniu stóp procentowych o 0,25 punktu procentowego. Z pewnością zaś zaszkodziło obniżenie prognoz dla naszej gospodarki przez Komisję Europejską. Według nich nasz PKB w przyszłym roku wzrośnie o 1,8 proc.

W notowaniach naszych blue chips można było zauważyć sporo zamieszania. Zyskujące rano nawet o 3,5 proc. po publikacji lepszych niż oczekiwano wyników finansowych, po południu traciły 0,5 proc. Prawie 10 proc. wtorkowy wyskok korygowały papiery PGNiG, zniżkując o 2,5 proc. Momentami o ponad 6 proc. w dół szły walory Banku Handlowego, który dzień wcześniej także pochwalił się dobrymi wynikami. Zakres zmian nastawienia inwestorów do papierów większości spółek wskazuje, że mamy do czynienia z sygnałem ogólnego pogorszenia się nastrojów na rynku.

Sesja na Wall Street zaczęła się spadku indeksów. Początkowa zniżka o około 1 proc. z czasem przybierała na sile. Po kilkudziesięciu minutach handlu S&P500, Nasdaq i Dow Jones traciły już po 1,8 proc. Przyczyniło się to do pogorszenia nastrojów na naszym kontynencie. CAC40 i DAX zniżkowały po ponad 1,5 proc.
Na pół godziny przed końcem sesji nasze główne indeksy traciły zgodnie po 0,7 proc. Obroty sięgały 565 mln zł.

Roman Przasnyski