Czwartkowa sesja stała pod znakiem wahań nastrojów i niewielkich zmian indeksów. Inwestorzy najwyraźniej czekają na impuls, który skłoniłby ich do bardziej zdecydowanych działań.

Choć w ostatnich dniach nie brakuje istotnych informacji makroekonomicznych, indeksy giełdowe tkwią w bezruchu. Wygląda na to, że inwestorzy mają kłopoty z interpretacją napływających danych. Na horyzoncie nie ma też ważnych wydarzeń, które mogłyby dostarczyć wyraźnego impulsu. Banki centralne odkryły karty, europejskie strachy na razie osłabły, stan i perspektywy gospodarczej koniunktury są dobrze znane. Z podobnym marazmem mieliśmy do czynienia ostatnio na przełomie sierpnia i września. Po nim nastąpił ruch w górę. Być może teraz także mamy do czynienia ze zbieraniem sił do zwyżki.

Czwartkową sesję główne warszawskie indeksy zaczęły od wzrostów po około 0,4 proc. Nastroje szybko jednak się pogarszały. WIG20 utrzymał się na poziomie 2400 punktów jedynie przez kilka minut. Po dwóch godzinach był już prawie 30 punktów niżej, zniżkując o 0,6 proc. Mozolne odrabianie strat trwało do końca dnia.
Największym obciążeniem dla indeksu blue chips były spadające momentami o ponad 2 proc. akcje KGHM. Po około 1,5 proc. w dół szły papiery PGE i Tauronu. Zły dzień mieli posiadacze akcji firm budowlanych. Walory PBG taniały o ponad 8 proc., papiery Polimeksu szły w dół o 6 proc. Straty odrabiały natomiast rosnące o 15 proc. akcje Bomi oraz Polskiego Jadła. Te ostatnie chwilami zyskiwały niemal 19 proc.

Indeksy w Paryżu i Frankfurcie na otwarciu zyskiwały po 0,7-0,8 proc. Optymizm jednak szybko opuścił inwestorów. Przed południem wskaźniki znalazły się na minusie. DAX zniżkował o 0,5 proc., a CAC40 szedł w dół o 0,6 proc. Wczesnym popołudniem bykom udało się wyprowadzić je nad kreskę, jednak pod koniec dnia znów dały się pod nią zepchnąć. Znacznie lepiej zachowywał się londyński FTSE, który po chwilowej przedpołudniowej słabości zyskiwał 0,5-0,6 proc. Rozterek nie przeżywali inwestorzy w Atenach, gdzie indeks rósł o ponad 1 proc.

Wyraźniejszej reakcji nie spowodowała decyzja Europejskiego Banku Centralnego o pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Mario Draghi potwierdził gotowość skupowania obligacji, gdy zaistnieje taka potrzeba. Podkreśli, że gospodarka strefy euro pozostanie jeszcze przez jakiś czas słaba.
Dane zza oceanu nie były najlepsze, ale nie przyniosły też wielkiego rozczarowania. Liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wyniosła 367 tys. i była o 8 tys. wyższa niż przed tygodniem, ale niższa niż się spodziewano. Potwierdziły się wcześniejsze informacje o spadku zamówień na dobra trwałego użytku o 13,2 proc., a bez środków transportu o 1,6 proc. Zamówienia w przemyśle zmniejszyły się o 5,2 proc., a oczekiwano ich spadku o 5,5 proc.

Sesja na Wall Street zaczęła się od wzrostu indeksów po 0,3 proc. Dow Jones i Nasdaq początkowo zatrzymały się na tym poziomie, natomiast S&P500 szybko powiększył skalę zwyżki do 0,8 proc. Na nastroje w Europie wpływało to w niewielkim stopniu. Inwestorzy na naszym kontynencie wyraźnie nie byli w nastroju do kupowania akcji.

Na pół godziny przed końcem handlu indeks naszych największych spółek zniżkował o 0,5 proc., WIG i mWIG40 spadały po 0,4 proc., a wskaźnik małych firm zyskiwał 0,1 proc.

Roman Przasnyski