Głównymi punktami dnia będą posiedzenia Banku Anglii i Europejskiego Banku Centralnego, ale znaczenie może mieć głównie ich retoryka, nie działania. Indeksy mogą pozostać w trendzie bocznym.

Wczorajsza sesja w Europie przyniosła niewielkie wahania wartości indeksów, w każdym razie w porównaniu do standardów z ostatnich tygodni, które mogły łatwo wejść w krew inwestorom. Tym razem na Starym Kontynencie zignorowano dane o PMI sektora usług, wyższą od oczekiwań sprzedaż detaliczną w strefie euro, oraz raport ADP, z którego wynikało, że amerykańska gospodarka stworzyła we wrześniu więcej miejsc pracy, niż oczekiwano. Ale też nie można zapominać, że na początku tygodnia indeksy w Europie rosły bez żadnej wyraźnej przyczyny - po za tą jedną, że znalazły się w pobliżu istotnych wsparć.

Na Wall Street również wahania nie były duże, choć S&P wyszedł z tej potyczki z tarczą zyskując 0,3 proc. Transportowy Dow Jones odbił silniej - zyskał 1,2 proc. Jednak już na rynkach Ameryki Południowej nastroje były bardziej pesymistyczne - Bovespa straciła 1 proc., a Merval 0,4 proc. Bovespa jest najniżej od czterech tygodni.

W Azji inwestorzy bardziej byli skłonni docenić optymistyczne dane z USA. Na pół godziny przed końcem notowań Nikkei zyskiwał 1,1 proc., a Hang Seng 0,1 proc. Kospi tracił w tym czasie 0,3 proc.

Czwartkowe notowania w Europie mogą okazać się równie bezbarwne jak wczorajsze. Z jednej strony indeksy są zawieszone między minimami korekty spadkowej rozpoczętej zaraz po decyzji ECB i Fed (w rzeczy samej niektóre europejskie indeksy są już na poziomie sprzed decyzji ECB), a szczytami wcześniejszego trendu wzrostowego. Zarówno do kontynuacji korekty jak i wzrostów potrzebne są realne powody, nie można dłużej bazować na odreagowaniu. Z drugiej zaś, czwartek raczej tych powodów nie dostarczy. Trudno po ECB oczekiwać spektakularnej akcji, skoro zafundował ją rynkom przed niespełna miesiącem. Po Banku Anglii oczekuje się wprawdzie nowej rundy luzowania ilościowego, ale niekoniecznie akurat dziś.

U nas sytuacja pozostaje bardzo ciekawa, ponieważ WIG20 jest wciąż o krok od wyrwania się z trendu bocznego, w którym spędził czternaście miesięcy i może z niego wyjść górą. Byłby to zapewne impuls do silnej zwyżki nawet o 400 punktów (szerokość wcześniejszego trendu bocznego) lub większej. Ale najpierw do wybicia musi dojść, a trendy boczne pokonywane są trudniej niż wzrostowe lub spadkowe.

Emil Szweda