Początek wtorkowej sesji był mocno nieprzyjemny dla europejskich byków. Poniedziałkowy optymizm został poddany silnej próbie. Indeks giełdy paryskiej, który w poniedziałek zyskał prawie 2,5 proc., tracił rano 1,2 proc., a DAX szedł w dół o 0,8 proc. Nastroje jednak szybko zaczęły się poprawiać i po dwóch godzinach handlu wskaźniki znalazły się nad kreską. Co prawda na kontynuację spektakularnych wzrostów sił już nie starczyło, ale złe wrażenie zostało zatarte, mimo lekkiego osłabienia w końcówce handlu. Wygląda też na to, że spadkowa korekta, trwająca od początku drugiej dekady września, ma się ku końcowi i coraz bardziej prawdopodobny staje się scenariusz kontynuacji ruchu w górę, z pokonaniem poprzednich szczytów włącznie.
Tak to przynajmniej wygląda w przypadku głównych indeksów warszawskiej giełdy. Na otwarciu wtorkowej sesji traciły one po około 0,1 proc. W ciągu dnia WIG znalazł się na poziomie najwyższym od 3 sierpnia 2011 r., a WIG20 dotarł do szczytów sprzed kilkunastu dni. Narzekania na słabość naszego rynku są więc całkowicie nieuprawnione.
W gronie największych spółek, po nienajlepszym starcie, bardzo dobrze spisywały się firmy surowcowe. Akcje Lotosu zwyżkowały o 2,5 proc., walory Bogdanki, KGHM i PKN Orlen szły w górę po ponad 1 proc. Przez większą część dnia słabo zachowywały się natomiast papiery Telekomunikacji Polskiej, tracące ponad 1 proc. Na szerokim rynku uwagę zwracała ponad 6 proc. zwyżka cen akcji PBG i niemal identyczny co do skali spadek notowań Polimeksu.
Pod koniec dnia nastroje na naszym kontynencie zaczęły się nieco pogarszać. Nie dotyczyło to jednak ani Aten, gdzie zwyżka z czasem coraz bardziej się rozkręcała, przekraczając 4,5 proc. oraz Madrytu, gdzie wskaźnik rósł o prawie 1,5 proc. To swego rodzaju paradoks, bowiem nastroje na głównych giełdach psuły właśnie wątpliwości i obawy zawiązane z kłopotami Hiszpanii i Grecji. Inwestorzy zdają się z utęsknieniem czekać na to, by Hiszpania zwróciła się o międzynarodową pomoc finansową. Wówczas wreszcie Europejski Bank Centralny miałby szansę spełnić swoje obietnice i przystąpić do działania. Na przeszkodzie podobno znów stoją niemieccy politycy.
Indeksy na Wall Street zaczęły dzień od wzrostów po około 0,4 proc. Ale i tam byki nie miały zbyt wielkiej siły, by utrzymać swoje zdobycze i skala zwyżki powoli topniała. Najbardziej zdeprymowało to inwestorów w Paryżu, gdzie wskaźnik pod koniec sesji ponownie znalazł się pod kreską, tracąc 0,5 proc.
Na pół godziny przed zakończeniem handlu indeks naszych największych spółek i wskaźnik szerokiego rynku zyskiwały po 0,1 proc., mWIG40 rósł o 0,4 proc., a sWIG80 szedł w górę o 0,5 proc.