Demonstracje w Hiszpanii i Grecji nie pomagają w rozwiązaniu obecnej sytuacji. Koszt obsługi długu rośnie, giełdy spadają, a klimat negocjacyjny między krajami południa a Niemcami jest coraz gorszy.

Wczorajsza sesja nie była pasjonującym wydarzeniem, a zmienność indeksu WIG20 na poziomie 10 punktów jest tego najlepszym dowodem. Jedyny pozytywny akcent to bardzo dobry fixing, który może oznaczać że dziś w pierwszej fazie sesji dominującą stroną będą kupujący. Indeks WIG20 zakończył notowania spadkiem o 1 proc. przy obrocie równym 661 mln zł. W tym samym czasie niemiecki DAX stracił 2 proc., francuski CAC40 2,4 proc., a hiszpański IBEX35 aż 3,9 proc. Indeksy w Stanach Zjednoczonych poszły śladami Europy. S&P500 spadł o 0,6 proc., Nasdaq 0,8 proc.

Spadki na giełdach były reakcją na doniesienia z Hiszpanii i Grecji. W Madrycie doszło do protestów i zamieszek w odpowiedzi na plany cięć budżetowych, które rząd Mariano Rahoy’a ma dziś zatwierdzić w parlamencie. W Grecji sytuacja jest analogiczna. Trwa 24 godzinny strajk generalny przeciwko kontynuacji polityki oszczędności. Nastrojów nie poprawiły również dane o sprzedaży nowych domów w USA. Prognozy zakładały kontynuację wzrostu liczby transakcji do 380 tys., a tymczasem nowych domów sprzedano 373 tys. Inflacja konsumencka w Niemczech była zgodna z oczekiwaniami i wyniosła 2 proc. r/r.

Dzisiejsze informacje makroekonomiczne będą zdominowane przez popołudniowe dane dotyczące amerykańskiej gospodarki. Jednak zanim to nastąpi poznamy odczyt PKB Wielkiej Brytanii. Ekonomiści spodziewają się, że trzeci kwartał z rzędu wskaźnik będzie ujemny (prog. -0,5 proc., pop. -0,5 proc.). W Stanach Zjednoczonych dodatnie wartości PKB utrzymują się od połowy 2009 roku, a dzisiejszy odczyt zakłada spadek dynamiki wzrostu do 1,7 proc. z 2 proc. Kolejną istotną informacją będą dane na temat wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w USA (prognoza 378 tys., poprzednio 382 tys.). Nieznaczna poprawa na rynku pracy może zostać niezauważona w kontekście niepokojących doniesień z sektora przemysłowego. Z jednej strony zamówienia na dobra bez środków transportu mają wzrosnąć o 0,2 proc. (pop. -0,6 proc.), jednak z drugiej strony według prognoz popyt na dobra trwałego użytku spadnie aż o 4,5 proc. (pop. +4,1 proc.).

Takie zachowanie zamówień jest konsekwencją wcześniejszych zaburzeń wywołanych przez branżę lotniczą – w lipcu Boeing otrzymał ponad 250 zamówień na samoloty, natomiast w ubiegłym miesiącu tylko jedno. Dlatego obecnie ważniejsza jest zmiana wskaźnika pomijającego środki transportu, który bardziej wiarygodnie odzwierciedla decyzje inwestycyjne przedsiębiorstw.

Piotr Mazierski