Wtorek był trzecim z rzędu dniem marazmu na giełdach. Nikt nie miał zamiaru wybiegać przed szereg, co świadczy o dużej niepewności w kwestii mogących nastąpić już w środę i czwartek istotnych decyzji.

Czasy, gdy kupowano plotki i sprzedawano fakty, chwilowo się skończyły. Najwyraźniej inwestorzy doszli do wniosku, że cena tego typu transakcji stała się zbyt wysoka. Niewielu chce ryzykować, a to oznacza, że naprawdę wkrótce możemy spodziewać się jeśli nie przełomu, to przynajmniej większego ruchu indeksów. Zbyt duża liczba niewiadomych powoduje, że trudno określić jego kierunek. W efekcie od trzech dni na giełdach obserwujemy pozorowany handel. Tak dużej wstrzemięźliwości po obu stronach rynku nie widzieliśmy od dawna.

W porównaniu z poniedziałkową sesją zmianę nastrojów można było dostrzec jedynie w Atenach. Po poniedziałkowej niezbyt zrozumiałej euforii, w wyniku której wskaźnik tamtejszej giełdy poszedł o prawie 5 proc. w górę, we wtorek tracił ponad 1 proc. Przecieki z trwającej w Grecji wizytacji trojki są coraz bardziej niepokojące. W najbardziej newralgicznym momencie pojawiają się pogłoski o kłopotach kruchej rządowej koalicji w akceptacji oszczędnościowych planów. W sytuacji, gdy prawdopodobnie uda się uśmierzyć zagrożenia związane z Hiszpanią i Włochami, kwestia Grexitu może pojawić się ze zdwojoną siłą. A w tej sprawie Mario Draghi nie będzie miał zbyt wiele do powiedzenia i zrobienia.

Na otwarciu warszawskie indeksy zniżkowały po 0,3-0,4 proc. Od rana widać było wyraźne zróżnicowanie tendencji w poszczególnych segmentach naszego rynku. Wskaźnik małych spółek po neutralnym starcie szybko poszedł w dół i przez większą część dnia tracił około 0,5 proc. Byki nie miały tu nic do powiedzenia. Z kolei mWIG40 po trwającej do południa stabilizacji w okolicach poniedziałkowego zamknięcia, zaczął zyskiwać na wartości, choć zwyżka nie przekraczała 0,3 proc. Wskaźnik największych spółek w ciągu dwóch pierwszych godzin handlu skłaniał się do powiększania skali porannego spadku. Później jednak byki mozolnie odrabiały straty i około godziny 14.00 dopięły swego. WIG20 znalazł się nad kreską i zdołał się nad nią utrzymać aż do początku handlu na Wall Street.

W gronie blue chips sytuacja była mało zróżnicowana. Od rana słabość wykazywały akcje Boryszewa, BRE, Lotosu i Pekao. Papiery pierwszej ze spółek traciły 2 proc., a pozostałych zniżkowały po około 1 proc. Drugi dzień z rzędu widoczne było dynamiczne odreagowanie wcześniejszej przeceny przez papiery TVN. We wtorek szły w górę chwilami o ponad 6 proc. Ponad 2 proc. zyskiwały walory Asseco, a zwyżka papierów Kernela, PGE i Synthosu przekraczała 1,5 proc. Na szerokim rynku niedawną silną zwyżkę korygowały spadające momentami o 11 proc. akcje Mostostalu Export. Marsz w dół kontynuowały zniżkujące o 5 proc. walory Ganta. Papiery PBG traciły chwilami 16 proc. Coraz bardziej ciekawym obiektem dla spekulantów stają się akcje Hydrobudowy. Po wtorkowym spadku o 33 proc. cena papieru wynosiła 2 grosze. Gdy zejdzie do grosza będzie mogła iść tylko w górę. I to aż o 100 proc. Chyba, że giełda zawiesi obrót nimi.

Wall Street rozpoczęła handel od zwyżki indeksów po 0,1 proc., a tamtejsze byki w ciągu pierwszych kilkudziesięciu minut sesji starały się powiększyć skalę swych zdobyczy. Poprawiło to nieco nastroje na naszym kontynencie.

Na pół godziny przed końcem sesji WIG20, indeks szerokiego rynku i mWIG40 zyskiwały po 0,2 proc., a sWIG80 zniżkował o 0,5 proc. Obroty sięgały 480 mln zł.

Roman Przasnyski