Piątek był kolejnym dniem spadku wartości złotego wobec euro i dolara. Po godz. 18 euro kosztowało 4,40 zł, dolar - 3,55 zł, a frank - 3,66 zł. Znaczne spadki zanotowały też giełdy. Analitycy podkreślają, że to skutek złych nastrojów na rynkach globalnych.

W piątek przed godz. 7 za wspólną walutę trzeba było zapłacić 4,39 zł, za dolara - 3,55 zł, a za szwajcarskiego franka - 3,66 zł.

Analityk X-Trade Brokers Marcin Kiepas stwierdził, że niezmiennie u źródeł wyprzedaży złotego stoją czynniki globalne, zwłaszcza sytuacja w Hiszpanii.

Natomiast Sebastian Trojanowski z Noble Securities wskazał, że piątkowa zła sytuacja na rynku finansowym, to skutek m.in. danych z USA dotyczących bezrobocia. "Informacją dnia jest oczywiście zmiana zatrudnienia w sektorze pozarolniczym w USA. Zgodnie z raportem w maju przybyło 69 tys. miejsc pracy wobec 150 tys. oczekiwanych. Negatywny trend na rynku pracy został potwierdzony wzrostem stopy bezrobocia do poziomu 8,2 proc. z 8,1 proc. poprzednio, czego rynek również się nie spodziewał" - stwierdził.

Dodał, że jeśli sytuacja na rynkach globalnych będzie nerwowa, to polska waluta nadal będzie tanieć. "Średnioterminowym poziomem dla kursu euro-złoty pozostaje 4,50 zł" - wskazał.

Kiepas zwrócił uwagę, że w przyszłym tygodniu na rynku walutowym może dojść do korekty. "Sentyment na rynkach światowych pozostaje zły, co nie zachęca do kupna złotego (...) Paradoksalnie jednak to dobra wiadomość. W myśl twierdzenia im gorzej, tym lepiej, fatalne nastroje przybliżają punkt zwrotny. Sytuacja gospodarcza w strefie euro, Chinach, Wielkiej Brytanii, a także Stanach Zjednoczonych dojrzała do tego, żeby nastąpiła interwencja banków centralnych" - ocenił.

Dodał, że od dłuższego czasu spekuluje się, że wobec coraz powszechniejszych oznak hamowania chińskiej gospodarki, Ludowy Bank Chin będzie łagodził politykę monetarną. "Europejski Bank Centralny w zasadzie został postawiony pod ścianę i musi wykonać jakiś ruch na najbliższym posiedzeniu. Brak działań wywoła bowiem panikę. Mając to na uwadze można pokusić się o postawienie tezy, że przyszły tydzień może upłynąć pod znakiem korekty. Analogiczna korekta miałaby wówczas miejsce na złotym" - podkreślił Kiepas.

Na złe informacje dotyczące rynku pracy w USA negatywnie zareagowały światowe giełdy. Warszawski indeks największych spółek na zamknięciu stracił 1,18 proc., niemiecki DAX spadł o 3,42 proc., a francuski CAC 40 - o 2,21 proc. Na czerwono świeciły również indeksy amerykańskich giełd. Po godz. 18 Dow Jones tracił 1,6 proc., Nasdaq - 2,14 proc., a S&P 500 - 1,79 proc.