Problemy Hiszpanii coraz bardziej biją w rynki, ale mimo tego nastroje nie są takie złe. Inwestorzy ucieszyli się z opublikowanych w weekend greckich sondaży – przeprowadzone przez 4 niezależne ośrodki badawcze wskazały na przewagę Nowej Demokracji nad SYRIZĄ o 0,5-5,7 punktów procentowych.
Piątkowe informacje jakoby Katalonia nie była w stanie dłużej samodzielnie finansować się na rynku (ze względu na skalę swoich długów) i zwróciła się do rządu o bieżące refinansowanie zobowiązań (w tym roku 13 mld EUR), a także konieczność dofinansowania Bankia dodatkową kwotą 19 mld EUR (kilka tygodni temu rząd dokapitalizował tą instytucję na 15 mld EUR), znów zwróciły uwagę rynków na problemy Hiszpanii. Niemniej nie ma w tym nic, co można by uznać za kompletne zaskoczenie dla rynków – o problemach autonomicznych regionów było wiadomo od dawna – w najbliższych tygodniach rząd ma przedstawić plan, jak zaradzić sobie z tym problemem.
Z kolei o Bankia było ostatnio znów głośno po tym, jak pojawiły się plotki o masowym wycofywaniu depozytów z tej instytucji. Kluczowe pytanie, które warto sobie teraz postawić, wiąże się z tym, ile jeszcze złych informacji może nadejść z Hiszpanii. Dzisiejsze El Mundo donosi, że rząd będzie zmuszony dokapitalizować kolejne instytucje (Catalunya Caixa, Novagalicia, Banco de Valencia) na kwotę 30 mld EUR. Z kolei z dostępnych szacunków można wyczytać, iż w tym roku autonomiczne regiony Hiszpanii będą musiały refinansować dług na 36 mld EUR – ile z tej kwoty będzie udziałem rządu?
Bo to, że sytuacja pozostałych regionów jest zła, wiadomo od dawna. W efekcie spekulanci mają świetne preteksty, aby obstawiać na krótko hiszpańskie aktywa – i nie chodzi tu tylko o słabość rynku długu (rentowności 10-letnich obligacji przekroczyły dzisiaj poziom 6,50 proc.), ale i też tamtejszej giełdy. Co ciekawe, tamtejsze władze nadal twardo trzymają się stanowiska, iż same poradzą sobie z problemami – można zrozumieć, że strach przed bailoutem jest ogromny, ale czy to, aby nie jest nieuniknione w ciągu kilku miesięcy?
Mimo problemów Hiszpanii dzisiaj nastroje na rynkach nie są złe – EUR/USD otworzył się nawet luką w górę, co pokazuje tylko, że rekordowa liczba krótkich pozycji na euro (dane z amerykańskiego rynku kontraktów na waluty CFTC) będzie powodować więcej tego typu nerwowych ruchów. Zwyżka euro to jednak bezpośredni wynik publikacji weekendowych sondaży z Grecji – cztery niezależne badania potwierdziły, iż Nowa Demokracja wysuwa się na prowadzenie (niektóre sondaże dają nawet 5,7 pkt. proc. przewagi), co daje szanse na stworzenie reformatorskiej koalicji z PASOK po wyborach.
Osobiście obstawiałbym taki scenariusz po 17 czerwca, ale warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, po 3 czerwca w Grecji nie będą już ukazywać sondaże, a nastroje społeczeństwa dynamicznie się zmieniają – tym samym na rynku utrzyma się duża niepewność. Po drugie nie ma gwarancji, że ND i PASOK utworzą rząd iście proreformatorski. Liderzy tych ugrupowań będą za wszelką cenę nieznacznie rozmiękczyć dotychczasowe warunki bailoutu, ale w przeciwieństwie do SYRIZY w rozsądnych granicach. Pierwszym testem będzie konieczność zaakceptowania kolejnego pakietu oszczędności na 11,5 mld EUR, co ma mieć miejsce do końca czerwca. Innymi słowy – należy kibicować wygranej ND i koalicji z PASOK, ale nie można przesadzać z nadmiernym optymizmem.
Drugim pretekstem do dzisiejszego odreagowania rynków były plotki, jakie pojawiły się w weekend w europejskiej prasie. Sunday Times doniósł, jakoby eksperci Unii Europejskiej pracowali nad awaryjnym planem wsparcia banków – chociaż nie podano żadnych szczegółów. Niemniej fakt, iż znów wymienia się Europejski Bank Centralny i Europejski Mechanizm Stabilizacyjny w gronie potencjalnych instytucji finansujących, pokazuje, iż mogą być to tylko plotki.
Po pierwsze szef ECB zapowiedział w czwartek, iż nie ma ustawowych możliwości wsparcia finansowego banków, poza dostarczaniem płynności, po drugie trudno będzie też przekonać europejskich polityków, aby użyli funduszy ESM na ratowanie prywatnych instytucji (chociaż takie spekulacje pojawiły się jeszcze przed ubiegłotygodniowym nieformalnym szczytem UE i zostały storpedowane przez Niemcy). Nie wiadomo też ile jest prawdy w drugiej plotce, jakoby hiszpański rząd zamierzał dokapitalizować Bankia nie gotówką, a rządowymi obligacjami.
EUR/USD – Tydzień zaczęliśmy od luki wzrostowej – to dobry znak na kolejne dni
Wieczorno-niedzielny handel rozpoczęliśmy luką wzrostową (1,2511-1,2574), co może być dobrym znakiem na kolejne dni, zwłaszcza, że poprzednie tygodnie często rozpoczynaliśmy lukami spadkowymi. Nie oznacza to jednak, iż rynek nie może próbować zamknąć luki (przynajmniej częściowo) w ciągu najbliższych kilkunastu godzin. Tyle, że dzisiaj w kalendarzu nie ma żadnych znaczących publikacji, a dodatkowo Amerykanie świętują Dzień Pamięci, a część państw europejskich Zielone Świątki (chociaż normalnie pracują Londyn, Frankfurt i Paryż). Chociaż akurat potencjalne negatywne impulsy bardziej dotyczyłyby kolejnych informacji z Hiszpanii. Patrząc na najbliższe dni to zagęszczenie istotnych danych makroekonomicznych mamy dopiero w drugiej połowie tygodnia.
Reasumując – scenariusz zamknięcia przynajmniej części luki jest prawdopodobny. Warto będzie obserwować zachowanie rynku przy 1,2540. Spada jednak prawdopodobieństwo ustanowienia w najbliższych dniach nowego minimum poniżej dołka z piątku na 1,2495.