Czasami Europejczycy sami z siebie potrafią wygenerować ciekawą sesję, ale dzisiaj brakowało do niej warunków. Weekend nie przyniósł żadnych przełomowych informacji, a w trakcie dnia gracze również nie zostali niczym szczególnym zaskoczeni. Początkowe udane otwarcie handlu tłumaczono wynikami grackich przedwyborczych sondaży, które jednomyślnie wskazują na zwycięstwo proreformatorskich partii.
Z jednej strony można się było z tego cieszyć, ale z drugiej wiemy przecież, że to żadnych problemów nie rozwiązuje, a dodatkowo do samych wyborów jeszcze wiele może się zmienić. Warto w tym miejscu przypomnieć, że sondaże przed poprzednimi wyborami okazały się nieskuteczne w swym osądzie zwycięzcy.
Wyższe otwarcie wielu inwestorów wykorzystało więc do sprzedaży swoich akcji. Górę wziął europejski sceptycyzm, który po południu nie mógł być hamowany przez Amerykanów. Wygodnym pretekstem do sprzedaży okazały się ciągłe problemy hiszpańskich banków, gdzie Bankia zostanie dokapitalizowana kwotą 19 mld euro po tym jak zaledwie 2 tygodnie wcześniej otrzymała wsparcie w kwocie 4,4 mld euro. W piątek notowania akcji tego banku były zawieszone, więc to dzisiaj dynamicznie spadały i ciążyły rynkowi w Madrycie. Słabe zachowanie akcji spółek finansowych sprowadzało na południe również inne europejski indeksy, z wyjątkiem warszawskiego, który dzielnie bronił się przed przeceną.
Krajowym bykom nie przeszkadzało nawet gorsze zachowanie rynków obligacji, które notabene na wartości traciły już od poranka. Pod presją były wszystkie peryferyjne papiery dłużne na czele z hiszpańskimi, których rentowności przekroczyła nawet poziom 6,5%. Droga do niebezpiecznego poziomu 7% jest więc niezwykle krótka, a głosów, że Hiszpania już teraz może mieć ogromne problemy z finansowaniem potrzeb pożyczkowych nie brakuje. W tym trudnym środowisku po raz kolejny pozytywnie wyróżniały się akcje Polimex-Mostostalu, po tym jak konsorcjum z udziałem spółki ma wybudować blok w Elektrowni Kozienice.
Ostatecznie krajowemu indeksowi blue chipów udało się wzrosnąć o 0,9%, co kontrastowało ze słabym wynikiem niemieckiego DAXa (-0,3%) czy francuskiego CAC40 (-0,2%). Na prawdziwą ocenę kondycji rynku czas przyjdzie jednak później, gdy do gry wrócą Amerykanie oraz związany z nimi kapitał, który dzisiaj był towarem wyraźnie deficytowym. Skromne obroty na poziomie 247 mln złotych każą ostrożnie podchodzić do wyniku sesji, a jej charakter ocenić jako klasyczną grę na przeczekanie. Mimo to miło było zobaczyć pierwszą od dłuższego czasu względną siłą GPW, która w krótkim okresie owocować może skuteczną obroną wsparcia w okolicach 2000 pkt.