W największych instytucjach połowa zatrudnionych pracuje zdalnie. Więcej zachorowań będzie oznaczać konieczność wprowadzenia ograniczenia skali działania.
– Tak, jak ludzie potrzebują wody i prądu, tak potrzebują też naszych usług. Ciągłość działania systemu rozliczeniowego, kredytowego jest naszą powinnością – mówił na wtorkowym spotkaniu online z dziennikarzami Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. Finansiści już w trakcie pierwszej fali pandemii szybko zareagowali na nowe zagrożenie. Zapewniają, że do drugiej fali przygotowani są jeszcze lepiej.
„Uwzględniamy wszystkie obostrzenia oraz wytyczne dotyczące m.in. dystansu społecznego czy środków bezpieczeństwa. Już na początku pandemii błyskawicznie wdrożyliśmy rozwiązania pozwalające na pracę zdalną. Zarówno obecnie, jak i w szczytowym momencie izolacji społecznej pierwszej fali pandemii, ok. 50 proc. wszystkich pracowników banku pracowało w trybie pracy zdalnej lub rotacyjnej, w tym sieć sprzedaży” – informuje biuro prasowe PKO BP, lidera naszego sektora bankowego.
– W banku funkcjonuje sztab kryzysowy, który na bieżąco monitoruje sytuację związaną z koronawirusem. Bank wydał wiele rekomendacji dla pracowników. Obecnie ok. 50 proc. wszystkich pracowników wykonuje swoje zadania w trybie zdalnym. W największym nasileniu pierwszej fali pandemii ponad 60 proc. pracowników pracowało zdalnie – informuje Paweł Jurek, rzecznik Pekao, drugiego co do wielkości banku na naszym rynku.
– My cały czas pracowaliśmy zdalnie. Zarząd już latem podjął decyzję, że zdalną pracę centrali wydłużamy do końca roku. W więc u nas nie było powrotów do biur, co moim zdaniem przełożyło się na to, że mamy mniej zachorowań – mówi z kolei Michał Gajewski, prezes Santander Bank Polska, banku numer trzy w Polsce.
Dla klientów w organizacji pracy najbardziej liczy się otwarcie oddziałów. Banki zamykają te, w których stwierdzają zakażenia pracowników i ludzie muszą pójść na kwarantannę.
– Nie działamy w próżni. Liczba naszych pracowników, którzy są zakażeni również wzrasta. W ostatnich dniach liczba oddziałów, które musieliśmy zamknąć na czas kwarantanny, również wzrasta. Zastanawiamy się jeszcze nad tym, czy nie skrócić godzin pracy oddziałów. Będziemy musieli podjąć taką decyzję, jeżeli będzie to szło w niewłaściwym kierunku, myślę o liczbie zakażeń w Polsce – zapowiada Michał Gajewski.
– Modele pracy placówek na bieżąco dostosowujemy do panujących warunków, tak aby zapewnić ciągłość obsługi klientów. Nie wdrożyliśmy jednolitych zasad, chociażby w zakresie godzin pracy, dla całej sieci Pekao. Wprowadzane okresowo zmiany uzależnione są od lokalizacji i uwarunkowań danej placówki. W całej sieci limitujemy liczbę klientów w oddziałach adekwatnie do liczby aktywnych stanowisk – wskazuje z kolei Paweł Jurek.
„Tam, gdzie to możliwe, pracownicy oddziałów zostali podzieleni na grupy, które nie mają ze sobą styczności. W czasie, gdy jedna z grup obsługuje klientów w placówce, druga prowadzi obsługę zdalną m.in. w formie rozmów wideo. Dzięki temu, jeśli jedna z grup zostanie skierowana na kwarantannę przez sanepid, jesteśmy w stanie szybko ponownie uruchomić oddział. Cały czas monitorujemy też stan urządzeń samoobsługowych, aby zapewnić ciągłość ich pracy i zagwarantować klientom możliwość wypłaty bądź wpłaty gotówki” – wskazuje biuro prasowe PKO BP.
Początek pierwszej fali pandemii przyniósł duży wzrost liczby wypłat gotówki. Narodowy Bank Polski zapewniał wówczas, że „zaopatrzenie banków w walutę polską przebiega sprawnie na terenie całego kraju, pomimo zwiększonych wypłat klientów”.
Na korzyść banków działa to, że już przed wybuchem pandemii coraz więcej klientów przekonywało się do korzystania ze zdalnych kanałów dostępu. Przy wykonywaniu powtarzalnych, codziennych transakcji zalogowanie się w serwisie internetowym bądź mobilnym powinno być wystarczające. Jak wynika z danych Narodowego Banku Polskiego, w końcu czerwca krajowe banki komercyjne prowadziły ponad 40,2 mln rachunków rozliczeniowych osób prywatnych. Tych z dostępem przez internet było niemal 33 mln. W pierwszej połowie tego roku ogólna liczba kont rozliczeniowych zwiększyła się o ok. 700 tys. Liczba rachunków z opcją internetową urosła o ok. 900 tys.
Popularność kanałów zdalnych jest na tyle duża, że klientów niepokoją nawet planowane – zwykle w weekendowe noce – przerwy w działaniach serwisów internetowych banków. Uznał to za problem nawet rzecznik finansowy. – Jest to niepokojące zjawisko szczególnie w dobie epidemii, kiedy coraz więcej naszych aktywności, również finansowych, prowadzimy w sferze online. Dlatego zdecydowałem się wysłać zapytanie do banków, by poznać skalę tego zjawiska i ewentualnie podjąć inicjatywy zmierzające do jego zminimalizowania – informował w ubiegłym tygodniu Mariusz Golecki, rzecznik finansowy. Efektów ankiety jeszcze nie ma.