Bilans ratują wydatki na nowe przedsięwzięcia tych spółek, które od dawna są obecne na naszym rynku.
Saldo zagranicznych inwestycji bezpośrednich w Polsce / DGP
Od sześciu lat Polska nie zanotowała tak słabego wyniku, jak w ub.r. pod względem napływu zagranicznych inwestycji bezpośrednich. Jak wynika z nowych danych Narodowego Banku Polskiego, saldo wyniosło 38,8 mld zł i było o jedną trzecią mniejsze niż rok wcześniej. Przyrost odpowiadał 1,7 proc. produktu krajowego brutto. To raptem połowa średniego wyniku z poprzednich 15 lat.
Taka skala przyrostu inwestycji oznacza, że w rzeczywistości przeważały transakcje, w których zagraniczni właściciele pozbywali się polskich spółek. Z drugiej strony wartość inwestycji była powiększana o tzw. reinwestowane zyski, czyli tę część dochodu wypracowywanego przez polską filię zagranicznej firmy, która nie jest wypłacana w postaci dywidendy. W pierwszych trzech kwartałach ub.r. saldo inwestycji udziałowych wyniosło nieco ponad 30 mld zł. W tej kwocie prawie 28 mld zł przypadło na reinwestycje zysków.
Według NBP tylko w grudniu zagraniczni udziałowcy pozbyli się akcji i udziałów polskich spółek o wartości 1,9 mld zł. W ostatnim miesiącu ub.r. ujemne były również reinwestowane zyski (saldo wyniosło pół miliarda złotych).
Ostatnie lata przyniosły wysyp informacji o wycofywaniu się z naszego kraju zagranicznych inwestorów. Dotyczyło to zwłaszcza sektora finansowego i energetyki, ale też np. mediów. W finansach mieliśmy wyjście takich instytucji, jak UniCredit, Deutsche Bank czy Raiffeisen Bank International. Dwie ostatnie musiały zatrzymać portfele walutowych kredytów hipotecznych. W ubiegłym roku na tę listę wpisał się francuski Societe Generale, który dla wrocławskiego Euro Banku znalazł nowego właściciela w postaci Millennium. Jesienią ub.r. chęć sprzedaży większościowych udziałów w mBanku zgłosił Commerzbank. Management tej instytucji deklaruje jednak, że jeśli nie uzyska satysfakcjonującej ceny (wartość pakietu należącego do Niemców to ok. 11 mld zł), gotów jest odstąpić od sprzedaży.
Stopa zwrotu z kapitału od 2015 r. ani razu nie osiągnęła 8 proc.
Bankowi inwestorzy wychodzą z Polski w niektórych przypadkach ze względu na problemy na rodzimych rynkach, ale też z powodu mniejszej opłacalności działania na naszym. W piątek Komisja Nadzoru Finansowego podała, że zysk netto sektora bankowego wyniósł w ub.r. 14,7 mld zł. Był o 12,5 proc. wyższy niż rok wcześniej. Równocześnie jednak stopa zwrotu z kapitału od 2015 r. ani razu nie osiągnęła 8 proc. Wcześniej przez pięć lat wynosiła średnio prawie 11 proc.
Nadal są jednak chętni do inwestowania w Polsce. Polska Agencja Inwestycji i Handlu informowała kilka tygodni temu, że w 2019 r. obsłużyła 56 projektów inwestycyjnych o łącznej wartości 2,9 mld euro. Rok wcześniej projektów było 70 o wartości 2,1 mld euro.
Mniejszy napływ kapitału w ramach inwestycji bezpośrednich ma również jasną stronę – to konsekwencja zrównoważenia krajowej gospodarki i faktu, że mamy nadwyżkę w obrotach bieżących, głównie w transakcjach handlowych. Gospodarki z dodatnim saldem bieżącym nie muszą „importować” kapitału z zewnątrz. To one stają się dostarczycielami kapitału dla innych.
W ubiegłym roku saldo naszych inwestycji wyniosło 14,7 mld zł. Odpływ rzędu 4 mld zł dotyczył udziałów w firmach ulokowanych za granicą. Z naddatkiem zrekompensował go wzrost kredytowania zagranicznych podmiotów przez polskich właścicieli. Pierwszą dużą transakcją ogłoszoną w tym roku było kupno niemieckich linii lotniczych Condor, które – jak się szacuje – będą kosztować LOT ponad 2,5 mld zł.