Mamy na świecie trend lokowania kapitału uwzględniający w coraz większym stopniu wyzwania klimatyczne i jeśli ktoś chce mieć dobrą stopę zwrotu, musi mieć tego świadomość - mówi Bartosz Pawłowski, dyrektor ds. inwestycji bankowości prywatnej mBanku.
Coraz popularniejsze staje się inwestowanie ESG, czyli uwzględniające odpowiedzialność za środowisko naturalne, kwestie społeczne i ład korporacyjny. Dlaczego inwestorzy mają się godzić na niższe zyski, ale inwestować bardziej etycznie?
Wcale nie muszą się godzić.
Zarządzający moimi pieniędzmi powinien kupować akcje czy obligacje spółek, które dają najwyższą stopę zwrotu, a nie takich, które unikają inwestowania w energetykę węglową, czy płacą po równo kobietom i mężczyznom.
Oczywiście i wcale nie ma tutaj sprzeczności. Inwestowanie ESG nie oznacza godzenia się na niższe zyski. Kilkanaście lat temu wybieranie inwestycji, które są – nazwijmy to – odpowiedzialne społecznie, wiązało się z niższymi stopami zwrotu i wyższymi kosztami. Dzisiaj tak już nie jest. W ostatnich 5–6 latach inwestycje ESG przynoszą wyższe stopy zwrotu.
Dlaczego nie są w Polsce masowo dostępne instrumenty finansowe, które pozwalałyby inwestować w spółki, które nie mają np. nic wspólnego z węglem?
A dlaczego polscy inwestorzy tak mało kupują zagranicznych spółek? Dlaczego skupiamy się na małych i średnich spółkach oraz funduszach pieniężnych, które lokują środki w najbezpieczniejszych i najpłynniejszych aktywach? Po prostu przegapiliśmy globalną hossę.
Nie zostaliśmy w odpowiednim momencie akcjonariuszami Apple’a?
Tak, i wielu innych spółek technologicznych, które w ostatnich latach rosły na giełdach. Tak samo przegapiliśmy jeden z największych trendów na światowych rynkach, czyli inwestowanie ESG.
Z szacunków analityków wynika, że na świecie jest obecnie 35–40 mld dol. aktywów zarządzanych odpowiedzialnie społecznie. To kropla w oceanie globalnych rynków.
Zgadzam się, że to wciąż mało, ale z drugiej strony jest to najszybciej rosnący rynek.
Jak u nas ma się to rozwinąć, skoro w WIG20, indeksie największych przedsiębiorstw na giełdzie, mamy wiele spółek żyjących z paliw kopalnych?
Warszawska giełda to tylko mały ułamek globalnego rynku. Polski inwestor ma do wyboru mnóstwo instrumentów, które w prosty sposób pozwalają na lokowanie kapitału za granicą. Na narty jeździmy do Austrii i Szwajcarii, a nie tylko w Tatry. Plaże wybieramy w Grecji czy Hiszpanii, a nie jedynie nad Bałtykiem. Podobnie jest z inwestowaniem. Polska giełda nie oferuje zbyt wielu aktywów zgodnych z filozofią inwestowania odpowiedzialnego społecznie. Mamy relatywnie mało spółek technologicznych, które zwyczajowo mają wysokie ratingi ESG. Nasza giełda odstaje od tego, co się dzieje na świecie. Nawet jeśli ktoś uważa, że Greta Thunberg ściemnia, globalne ocieplenie to mit, to nie ucieknie przed tym, że największy gracz giełdowy świata – norweski fundusz emerytalny – odchodzi o inwestowania np. w węgiel. Nie jest łatwo zarobić na firmie, która musi kupować dużo praw do emisji CO2, a co za tym idzie, ma wyższe koszty działalności. Mamy na świecie pewien trend inwestowania, który będzie uwzględniał w coraz większym stopniu wyzwania klimatyczne i jeśli ktoś chce mieć dobrą stopę zwrotu, musi mieć tego świadomość. Coraz więcej funduszy emerytalnych, funduszy majątkowych unika energetyki i opiera swoje portfele na aktywach, w których nie ma elektrowni węglowych. To nie znaczy, że taka energetyka jest złą inwestycją. Jeśli jednak strumień miliardów dolarów z funduszy przestanie płynąć do takich spółek, to siłą rzeczy nie da się na nich zarobić aż tak dobrze.
Czy inwestując ESG, stanę się inwestorem ekologicznym? Walczącym z nierównościami dochodowymi? W moim portfelu nie znajdą się udziały w spółkach, które nie są „czyste”? Może zaraz okaże się, że ESG to ściema marketingowa wymyślona po to, aby ludzie nie uciekali od giełdy i spali spokojnie, bo ich oszczędności pracują w walce z katastrofą klimatyczną.
To nie jest ściema. Nie ma spółek idealnych, tak jak nie ma świata idealnego. Oceniamy spółki w skali od 0 do 10. Im wyższy mają rating, tym są zarządzane w sposób bardziej odpowiedzialny społecznie. Chodzi o to, aby lokować środki w tych, które albo są najbliżej 10, albo dziarsko zmierzają w jej stronę.
Co musi robić spółka, aby mieć jak najwyższą ocenę i znaleźć się na celowniku zarządzającego ESG?
Pod uwagę jest branych mnóstwo elementów. Od tego, jaka jest rozpiętość płacowa, czy na stanowiskach menedżerskich jest dużo kobiet, czy ślad węglowy jest niewielki po kwestię jakości zarządzania, która objawia się np. tym, jak szybko spółka publikuje swoje sprawozdania finansowe. One różnie ważą w takiej ocenie. Weźmy wspomnianego Apple’a czy Samsunga, których ocena będzie się różniła w zależności od tego, czy dokonamy jej wraz z pracującymi dla nich kooperantami. Nie chodzi więc o to, aby znaleźć same 10-tki i w nie zainwestować, bo to będą już pewnie bardzo drogie spółki. Sztuką jest znalezienie podmiotów o niskim ratingu ESG, ale dążących do poprawy.
Może jakiś konkretny przykład?
Spółka z sektora paliw kopalnych, który ma strategię opartą na dużych nakładach na odnawialne źródła energii. Wtedy jako inwestor widzę, że może i ma niską ocenę, ale za kilka lat ona będzie wyższa. Wtedy da wyższą stopę zwrotu, bo poprawi się w takim indeksie ESG. Trudno oczekiwać, że firma oparta na węglu brunatnym będzie taką inwestycją, ale już linie lotnicze robią coraz więcej dla ograniczenia emisji CO2. Duzi gracze rynkowi, jak norweski fundusz majątkowy, mają kij w postaci tego, że w pewne sektory nie inwestują, a druga rzecz to marchewka, że jeśli się będziesz zmieniał, to znajdziesz kapitał od osób, które chcą, aby ich pieniądze były pomnażane odpowiedzialnie społecznie.
Czy przybierający na sile trend ESG doprowadzi do tego, że spółki oparte na paliwach kopalnych będą miały utrudniony dostęp do kapitału?
Problemu pewnie nie będą miały, ale pozyskanie finansowania będzie dla nich droższe. Jeśli będzie droższe, to kurs ich akcji nie będzie rósł tak dynamicznie, a co za tym idzie, stopa zwrotu będzie niższa.
Trudno mi jednak uwierzyć, że sektor finansowy będzie się na dłuższą metę kierował ESG, gdyby taka strategia przestała przynosić wyższe stopy zwrotu. Rynki nie słyną z etyki, a zarządzający, nawet jeśli w domu segregują śmieci, to w pracy są rozliczani z zarabiania.
Oczywiście, że brak etyki był czymś, co dominowało na rynkach. Jednak sroga lekcja przyszła wraz z kryzysem 2007–2008. Wtedy wszyscy zobaczyliśmy, do czego brak etyki może prowadzić. Świadomość ludzi też się zmieniła, nowe pokolenia mają inne wartości. Zaczynają inwestować millennialsi, mamy strajki klimatyczne i Gretę Thunberg, zaczynamy dzień od sprawdzenia jakości powietrza. Świat się zmienił, inwestorzy też i wymuszają – szczególnie fundusze emerytalne – w krajach bardziej świadomych społecznie i ekologicznie już nie tylko, aby spółki, w które inwestują, dostarczały wysokich stóp zwrotu za wszelką cenę. Coraz ważniejsza jest też jakość zysku, w jaki sposób jest on osiągany.
Inwestowanie ESG to na początek negatywna selekcja. Najpierw mówimy „nie” podmiotom, które nie są ekologiczne czy prowadzą politykę informacyjną jedynie na poziomie minimum wymaganego przez regulatora. Później zaś dochodzimy do wyszukiwania takich, którzy chcą się zmieniać i dobrze rokują na przyszłość. Trzeci etap to wymuszanie na spółkach, aby były bardziej odpowiedzialne społecznie. Na koniec zaś dochodzimy do sytuacji, w której wektory osiąganych zysków i etyki mogą mieć ten sam kierunek. Ten trend będzie przybierał na sile.
W Polsce nie ma zbyt wielu możliwości do inwestowania ESG?
Bo dopiero zaczynamy, a na świecie to jest potężny trend. Ignorowanie ESG w inwestowaniu jest już niemożliwe. My na poziomie zarządzania aktywami w bankowości prywatnej mBanku mamy już to w ofercie od III kw. ubiegłego roku i nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Z kolei sam mBank otrzymał rating ESG, zgodnie z którym został sklasyfikowany jako drugi na 375 banków uniwersalnych, które badała agencja Sustainalytics.
W skali globalnej bogatą ofertę ma NN. W Polsce kilka TFI już w to wchodzi, np. PKO TFI. Tyle że na naszej giełdzie jeszcze nie ma za bardzo spółek, które pasowałyby do strategii odpowiedzialnego społecznie inwestowania. Klienci nie chcą inwestowania ESG dlatego, że zapewnia im spokojny sen i lepszą przyszłość dla dzieci. Chcą też zarabiać. ESG to nie jest alchemia, która pozwala na osiąganie wysokich stóp zwrotu w każdych warunkach. Jak szeroki rynek spada, to i najlepsze spółki dołują – ale te z wysokim rankingiem ESG często nieco mniej.