- Realna wycena jednej akcji Alioru, uwzględniająca nasz dzisiejszy potencjał, waha się w granicach 50–60 zł - mówi Krzysztof Bachta, prezes Alior Banku, którego ponad 30 proc. akcji ma Powszechny Zakład Ubezpieczeń
Co się dzieje z kursem akcji Alior Banku? W połowie 2015 r. PZU de facto przejmowało bank przy cenie wynoszącej ok. 90 zł za akcję. Teraz jest to ok. 30 zł. W ciągu czterech lat dwie trzecie wartości akcji zniknęło. Dlaczego?
Odniesienie do 90 zł nie jest prawidłowe. Należy pamiętać, że po wspomnianym 2015 r. odbyła się emisja akcji po dużo niższej cenie. Stąd średnia ważona jest dużo niższa. Identyfikujemy dwie przyczyny niskiego kursu. Jedną jest jakość portfela w segmencie biznesowym i niepewność, którą dyskontuje rynek. Drugą – wpływ TSUE „prowizyjnego”, który ze względu na 30-proc. udział pożyczki gotówkowej w bilansie jest u nas bardziej zauważalny niż w innych bankach. Fakty są takie, że każdy bank musi się zmierzyć w tym wyzwaniem, które rzuciło orzeczenie TSUE. W Alior Banku od razu podjęliśmy zdecydowane działania, by sobie z nim poradzić. Dzięki temu powrót do wyższej zyskowności jest tylko kwestią czasu. Uważam, że to transparentne i odpowiedzialne podejście buduje naszą wiarygodność.
Wyrok TSUE dotyczący obowiązku zwrotu prowizji przy wcześniejszej spłacie kredytu pojawił się we wrześniu, a kurs spadał przez kilka ostatnich lat. Czy tylko Wojciech Sobieraj, założyciel banku, był w stanie prowadzić go tak, że rósł i biznes, i notowania?
Bank od momentu powstania miał zarówno wzloty, jak i upadki. Wierzymy w to, że w najbliższym czasie będą już tylko wzloty. W tym celu wprowadziliśmy wiele zmian, m.in. w zakresie procedur oraz oferty produktowej. Jesteśmy przekonani, że przyniosą one efekty w kolejnych kwartałach.
Jak dziś w banku myśli się o „ojcu-założycielu”? Czy nie tak, że zbudował taki domek z kart?
Bank został zbudowany jako start-up, który ruszył 10 lat temu. Patrząc z dzisiejszej perspektywy na moment, w którym to się stało…
Początek kryzysu finansowego.
…i na to, do czego bank doszedł, jest to sukces. Co prawda portfel klienta biznesowego został zbudowany – obiektywnie rzecz biorąc – z niedoszacowaniem ryzyka. Dziś widać, że taki sposób prowadzenia biznesu się nie sprawdza. Ryzyko zawsze dogoni organizację – jest to jedynie kwestia czasu. Dlatego diametralnie zmieniliśmy podejście. Skupiliśmy się na długoterminowym budowaniu fundamentów, na których bank będzie mógł trwale i stabilnie funkcjonować. Będziemy kontynuować działania w takich kierunkach strategicznych, jak pogłębianie relacyjności, zwiększanie cross-sellu – uwzględnimy je również w nowej strategii.
Dotąd był bez fundamentów?
Osiągał lepszy wynik niż powinny pozwalać fundamenty. Część źródeł generowania przychodów nie jest dzisiaj do powtórzenia, chociażby ze względu na zmiany regulacyjne, np. wprowadzenie dyrektywy MIFID2. Dlatego postawiliśmy na inne kierunki rozwoju – zaprezentujemy je w nowej strategii banku na lata 2020–2022.
Mówił pan o kredytach. Czy skoro bank tak szybko rósł, to musiały się też zdarzać wpadki? Czy raczej to efekty działalności na pograniczu wyłudzania kredytów z pomocą insiderów?
Ta teza sięga za daleko, nie znaleźliśmy żadnych dowodów mogących ją potwierdzić. Patrząc z perspektywy klienta, który wygenerował nam znaczny odpis…
Zakłady Mięsne Kania.
…to jest tam raczej wysokie prawdopodobieństwo oszustwa zewnętrznego: księgi, które wykazywały bardzo dobrą rentowność; zapasy, które stanowiły nasze zabezpieczenie; kontrakty z podmiotami prawdopodobnie powiązanymi, niewykazywane jako długoterminowe należności, tylko należności bieżące, które miały ciągle rolowany termin spłaty. To wszystko sprawiło, że problemy nie były widoczne na zewnątrz. Firmie zaufały zresztą również inne podmioty – finansowały ją także inne banki czy obligatariusze.
Wojciech Olejniczak już nie pracuje w banku? To były lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej miał rozkręcać pion finansowania rolnictwa i przetwórstwa żywności.
Nie pracuje w banku.
Przy okazji prezentacji wyników za III kwartał wskazywał pan, że problemy są nie tylko z Kanią, ale generalnie z segmentem spożywczym. Więc chodzi nie tylko o jedno prawdopodobne oszustwo.
Przetwórstwo wędlin to nie cały segment spożywczy – nie generalizujmy. Wracając do przemysłu mięsnego – na zaistniałe problemy złożyły się dwa czynniki. Jeden jest czysto rynkowy: przetwórcy wędlin zmagają się z rosnącymi cenami surowca oraz presją ze strony dużych odbiorców, czyli sieci handlowych. Rynek psuje także zaniżanie cen sprzedaży towaru. Ponadto widać, że część tej branży przeinwestowała. W odpowiedzi m.in. na te wyzwania wdrożyliśmy zmiany w polityce kredytowej dla firm, która określa wysokość limitów kredytowych dla klientów. Zwiększamy udział leasingu czy faktoringu względem standardowych kredytów. Poprawiliśmy politykę zabezpieczeń i strukturyzowania kredytów, tak by w przypadku kłopotów klienta straty banku były ograniczone.
Co się stało z departamentem „agro”?
Nie osiągnął dobrych efektów biznesowych, w związku z czym został rozwiązany.
Teraz bank nie finansuje przetwórstwa żywności?
Chyba nie ma banku, który nie finansuje przetwórstwa żywności. Co do zasady nie odmawiamy takim klientom.
Czy może pan powiedzieć, że kolejnych takich przypadków, jak Kania, jak w zeszłym roku Ruch, już nie będzie?
Portfel był budowany wiele lat, więc wprowadzenie w nim dużej zmiany też wymaga czasu. My jednak podjęliśmy działania, aby jak najsprawniej doprowadzić do jego przeobrażenia. Poprawiliśmy monitoring i dziś widzimy z wyprzedzeniem, co może nastąpić. Jesteśmy w stanie podjąć dużo wcześniej działania zapobiegawcze. W najbliższych kwartałach spodziewamy się poprawy poziomu ryzyka w segmencie biznesowym.
Zmieńmy temat. Co z punktu widzenia klientów będzie oznaczał wyrok TSUE w sprawie zwrotu prowizji przy kredytach konsumenckich? Jak zmieni się rynek? Alior?
Do tej pory model konsolidacji wewnętrznej był dla nas opłacalny. Jeśli klient miał u nas np. 40 tys. zł pożyczki do spłaty i chciał sfinansować dodatkową potrzebę za kolejne 40 tys. zł, chętnie się na to zgadzaliśmy. Dziś ten model jest już mniej opłacalny. Co do rynku bankowego, myślę, że podobnie jak u nas, konsolidacja wewnętrzna będzie miała coraz mniejszą rolę. Banki będą zmierzały w stronę limitów odnawialnych albo sprzedaży kart kredytowych.
A „konsolidacja zewnętrzna”, czyli spłata kredytu w jednym banku nowym zadłużeniem z innego?
Jeśli klient spłacał nasz kredyt w taki sposób, było to dla nas opłacalne.
Prowizja była w całości zaliczana do przychodów.
Tak. Dlatego będziemy starali się utrzymać aktualnych klientów. Chcemy tworzyć dla nich specjalne oferty i podejmować dodatkowe akcje, których celem będzie zatrzymanie ich w Alior Banku.
Jak się zmienią ceny pożyczek?
Na całym rynku bankowym „mały TSUE” spowoduje wzrost cen. Zarówno po stronie oprocentowania, które nie podlega zwrotowi, jak i prowizji. W oprocentowaniu rynek jeszcze bardziej zbliży się do maksimum wynikającego z przepisów antylichwiarskich. Prowizje wzrosną, bo większość banków właśnie na kredytach konsumenckich opierała wzrost zyskowności.
Jaki był średni poziom prowizji w Aliorze?
Nieznacznie poniżej 10 proc.
Do ilu można podnieść? Do 20?
Nie przesadzajmy. To będą raczej pojedyncze punkty procentowe.
Od września obowiązują przepisy wprowadzające unijną dyrektywę dotyczącą płatności PSD2, czyli otwartą bankowość. Alior przedstawia się jako „cyfrowy buntownik”, ale na razie nie słychać o tym, by korzystał z możliwości, jakie daje PSD2. Jak np. agregacja kont jednego klienta w różnych bankach.
W pierwszej kolejności wykorzystamy PSD2 do oceny zdolności kredytowej klientów ubiegających się o pożyczkę gotówkową. Klient, którego historią rachunku dysponujemy, jest przez nas oceniany bardziej precyzyjnie. Podłączając się pod historię rachunku w innych bankach, będzie można uzyskać ten sam efekt, co przy ocenie naszych własnych klientów. To także korzystne z punktu widzenia klienta, ponieważ nie musi przynosić żadnych zaświadczeń. Sami będziemy w stanie wszystko sprawdzić.
Kiedy to zacznie funkcjonować?
Wprowadzimy to do końca bieżącego kwartału.
Zdążycie na sezon kredytów przedświątecznych?
Na początek podłączymy się do kilku największych banków. Przed świętami możemy nie zdążyć podłączyć się do wszystkich planowanych.
Zarząd pracuje nad nową strategią. Do tej pory główne filary biznesu to były kredyty dla firm i pożyczki gotówkowe. To będzie utrzymane, czy też byłby pan za zmodyfikowaniem charakteru banku?
Zakładamy, że w perspektywie 2022 r. wzrośnie dla nas znaczenie kredytów hipotecznych. Będziemy oczekiwać lekkiego spadku udziału pożyczki gotówkowej. Na największy wzrost liczymy w leasingu. To rynek, który ma duży potencjał, a ryzyko jest tam mniejsze niż w przypadku zwykłych kredytów. Segment korporacyjny może mieć mniejszy udział w naszym bilansie, co wynika z prowadzonej przez nas polityki dekoncentracji. Niektórzy klienci są zbyt duzi w stosunku do wielkości naszego bilansu i kwartalnych wyników. Zależy nam, aby nie było takich przypadków, że w razie dużej straty na jednym kliencie nasz zysk kwartalny znika. Podkreślam, że wszystko co powiedziałem, odnosi się do struktury bilansu. Będzie on rósł, więc powinniśmy mieć do czynienia ze wzrostem wartości salda, tylko w niektórych segmentach on będzie mocniejszy, w innych słabszy.
Jaki będzie wzrost sumy bilansowej?
Celem średnioterminowym będzie osiągnięcie 100 mld zł. Dochodowość – biorąc pod uwagę marżę odsetkową po kosztach ryzyka – powinna wzrosnąć. Natomiast zmiana struktury bilansu ma służyć przede wszystkim ograniczeniu ryzyka.
Kiedy kurs Alior Banku z powrotem będzie wynosił 90 zł? Chociaż 60 zł?
Realna wycena, uwzględniająca nasz dzisiejszy potencjał do generowania wyniku w przyszłości, waha się w granicach 50–60 zł. Widzimy to po rozstrzale wycen, jakie otrzymujemy od analityków, niektóre przekraczają 50 zł. Bank jest notowany z dyskontem ze względu na czynniki ryzyka, o jakich mówiliśmy na początku. Teraz potrzebujemy kilku kwartałów, w których pokażemy, że wprowadzone zmiany wyeliminowały przypadki klientów wymagających tworzenia znaczących rezerw, odrobimy wpływ orzeczenia TSUE i będziemy systematycznie poprawiać wyniki.