Ewentualna repolonizacja mBanku będzie oznaczała znaczący wzrost udziału piątki największych graczy. Czy może to oznaczać pogorszenie sytuacji klientów?
Dwie instytucje kontrolowane przez Skarb Państwa: PKO BP, czyli numer jeden na naszym rynku, i zajmujący trzecią pozycję pod względem wielkości aktywów Pekao są wymieniane wśród najbardziej prawdopodobnych nabywców czwartego co do wielkości gracza. Kilka tygodni temu niemiecki Commerzbank zapowiedział sprzedaż większościowego udziału w mBanku.
Gdyby któryś z nich zdecydował się na zakup, byłaby to pierwsza od wielu lat fuzja w pierwszej piątce polskiej bankowości (poprzednia miała miejsce w 2007 r., gdy Pekao wchłonął większą część Banku BPH). Na piątym miejscu znalazłby się zaś zajmujący obecnie szóstą pozycję BNP Paribas Bank Polska. W efekcie, biorąc pod uwagę dane na koniec 2018 r., udział największej piątki wzrósłby do ok. 55 proc., czyli najwyższego poziomu od początku stulecia. Znaczenie największych pięciu banków to jedna z najbardziej popularnych miar koncentracji rynku.
– Po pierwsze, wzrost koncentracji w sektorze bankowym oznacza ograniczenie konkurencji między dostawcami usług finansowych, a więc gorszą pozycję klientów banków. Mimo że w kilku krajach europejskich stopień koncentracji jest wyższy i ceny usług bankowych również są wyższe, a poziom konkurencji niższy, to nie znaczy, że powinniśmy je naśladować. Po drugie, powoduje wzrost hazardu moralnego w wyniku tworzenia lub umacniania banków „zbyt dużych, aby upaść”, co odbywa się głównie kosztem zwiększonego ryzyka dla podatników. Po trzecie, jeśli koncentracja w sektorze bankowym wiązałaby się z rozszerzeniem kontroli państwa, to byłby to proces stopniowej nacjonalizacji, groźny dla rozwoju gospodarczego w dłuższym okresie, czego doświadczyliśmy w gospodarce centralnie planowanej – komentuje Leszek Pawłowicz, profesor Uniwersytetu Gdańskiego.
Większość ekspertów nie obawia się jednak wzrostu koncentracji. – Polski sektor bankowy ani nie jest nadmiernie skoncentrowany, ani nadmiernie rozproszony. Jeśli doszłoby do takiego przejęcia przez któryś z największych banków, nastąpiłoby zwiększenie koncentracji, ale nie byłby to pułap, który wyraźnie zagrażałby konkurencyjności i w średnim czy długim okresie przełożyłby się np. na poziom cen usług bankowych – komentuje Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich, zastrzegając, że to jego osobista opinia.
– Nie rodzi to obaw systemowych. Mamy dwie instytucje, które ocenią wpływ na konkurencję: KNF i UOKiK – mówi Małgorzata Zaleska, dyrektor Instytutu Bankowości Szkoły Głównej Handlowej i przewodnicząca Komitetu Nauk o Finansach PAN. – W niektórych rozwiniętych sektorach bankowych stopień koncentracji jest większy, niż byłby u nas w przypadku ewentualnego przejęcia mBanku przez któryś z banków kontrolowanych przez państwo – dodaje. Są kraje, gdzie udział pięciu największych banków przekracza 80 proc., choć na ogół są one zamieszkane przez kilka milionów osób. – Nasz sektor bankowy też nie należy do największych. Jako całość dopiero niedawno przekroczył 2 bln zł, jeśli chodzi o poziom aktywów. Na świecie są banki, które w pojedynkę mają aktywa przekraczające 2 bln euro – mówi Małgorzata Zaleska.
– I ja nie mam obaw o spadek konkurencji. Na naszym rynku jest wiele podmiotów, zdrowych, bardzo dobrze spozycjonowanych, które zapewniają na tyle szeroką ofertę, że z konkurencyjnością nie powinno być problemu. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, co robią dwa największe banki kontrolowane przez państwo, to widać, że one nie „rozgrywają” rynku między sobą, ale ze sobą konkurują. mBank ma mocną pozycję. To mocno zaawansowany technologicznie bank. Z punktu widzenia nabywcy kluczowe będzie, żeby tego nie zepsuć – komentuje Piotr Czarnecki, były prezes Raiffeisen Bank Polska.
Wiceprezes ZBP Włodzimierz Kiciński zwraca uwagę, że niewykluczony jest scenariusz, w którym nabywcą mBanku byłby podmiot dziś nieobecny na naszym rynku. – W takiej sytuacji poziom konkurencyjności wcale się nie zmieni. Przy wysokiej konkurencyjności, która cechowała polski system bankowy do tej pory, o pogorszeniu nie można będzie mówić nawet przy przejęciu przez jeden z działających banków – uzasadnia. ©℗
Udział pięciu największych banków w aktywach sektora
DGP