Średnia wartość obrotów z udziałem naszej waluty na globalnym rynku to 41 mld dol. dziennie – wynika z danych Banku Rozrachunków Międzynarodowych. To niewiele, ale i tak jesteśmy regionalnym liderem.
Instytucja ze Szwajcarii publikuje szczegółowe dane dotyczące światowego Forexu tylko raz na trzy lata. W porównaniu do danych z poprzedniego raportu obroty na złotym urosły o 17 proc. Jednak w rankingu najpopularniejszych walut świata zajmuje on odległe miejsce.
41 mld dol. dziennie wydaje się ogromną kwotą. Przez „polski” fragment rynku walutowego w ciągu tylko dwóch tygodni przepływa kwota równa naszemu rocznemu PKB. Ale to też zaledwie 0,6 proc. całego dziennego obrotu walutami na całym świecie. Mierzony w ten sposób udział naszej waluty na rynku powoli spada i jest najniższy od 2004 r. W latach 2007–2010 udział złotego w obrotach na rynku walutowym sięgał 0,8 proc.
Dlaczego znaczenie polskiego rynku walutowego maleje? Jeden z ekspertów, z którymi rozmawiał DGP, wiązał to z malejącym udziałem zagranicznych inwestorów w naszym rynku długu oraz ich stosunkowo niewielkim zainteresowaniem krajową giełdą. Inny – z faktem, że w naszej gospodarce istotną rolę odgrywają zagraniczne firmy, które „nie mają potrzeby iść na Forex”.
Wciąż jednak jesteśmy regionalnym liderem – obroty na złotym są zdecydowanie większe niż w przypadku czeskiej korony (26 mld dol. dziennie) i węgierskiego forinta (27 mld dol. dziennie). Wśród walut europejskich złoty jest na 8. miejscu, za euro, funtem, frankiem, koronami ze Szwecji, Norwegii i Danii oraz rosyjskim rublem. Natomiast w skali całego świata jesteśmy na miejscu 23. Trzy lata temu byliśmy o jedno miejsce wyżej, w tym czasie wyprzedził złotego dolar, będący oficjalnym środkiem płatniczym na Tajwanie.
Zdecydowana większość handlu polską walutą polega na wymienianiu jej na amerykańskiego dolara albo na euro. Intensywność handlu na parze walutowej dolar-złoty to 25 mld dol., a w przypadku euro-złotego 13 mld dol. dziennie.
W większości przypadków złotym handluje się poza Polską. Z raportu wynika, że średnie dzienne obroty na rynku w Warszawie to tylko 9 mld dol., czyli nieco ponad jedna piąta łącznego obrotu na złotym.
Raport Banku Rozrachunków Międzynarodowych (BIS) nie podaje danych dotyczących struktury obrotów daną walutą na konkretnych rynkach. Można się domyślać, że większość handlu polską walutą koncentruje się w Londynie, bo to zdecydowanie największe centrum finansowe świata, jeśli chodzi o Forex. Zawiera się tam 43 proc. wszystkich transakcji walutowych.
Za Londynem w tym rankingu są: Nowy Jork i generalnie rynki amerykańskie (16,5 proc. wartości wszystkich transakcji), a potem mocno konkurujące między sobą dwa centra azjatyckie, czyli Singapur i Hongkong (7,6 proc. transakcji w każdym z tych dwóch przypadków). Łącznie w tych czterech miejscach koncentruje się trzy czwarte wszystkich transakcji walutowych na świecie.
Według Banku Rozrachunków Międzynarodowych cały rynek walutowy na świecie urósł w ciągu ostatnich trzech lat o 30 proc.
Wciąż nie podlega dyskusji dominująca na świecie rola waluty amerykańskiej. Występuje ona w dziewięciu transakcjach na dziesięć. Ponad połowa całego światowego Forexu to tylko cztery pary walutowe: dolar/euro, dolar/jen, dolar/funt i dolar/dolar australijski.
Najpopularniejszym instrumentem na globalnym rynku walutowym są tzw. swapy walutowe, czyli umowy, w których dwie strony umawiają się na wymianę walutową oraz na odwrotną wymianę w przyszłości, po ustalonym kursie. Dzięki temu podmioty uczestniczące w takim swapie pozbywają się ryzyka walutowego, które może występować, jeśli niektóre składniki majątku w firmie albo np. w banku przynoszą przychód w walutach obcych, albo jeśli ktoś jest w nich zadłużony. W Polsce takie transakcje były wykorzystywane przez banki na dużą skalę w przeszłości do finansowania kredytów walutowych. Najprostsze transakcje spotowe, czyli kupno jednej waluty za drugą, to tylko ok. 30 proc. całego rynku walutowego.