- Rynek kredytowania na 30 dni może znacząco się skurczyć. Nie będzie bowiem instytucji pożyczkowych z taką ofertą, a banki wcale jej nie utworzą - mówi w wywiadzie dla DGP Agnieszka Wachnicka, prezes zarządu Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego
Agnieszka Wachnicka, prezes zarządu Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego, od 2015 do 2018 r. dyrektor wydziału klienta rynku bankowo-kapitałowego w Biurze Rzecznika Finansowego fot. Materiały prasowe / DGP
Czy ustawa antylichwiarska przygotowana przez resort sprawiedliwości poprawi los przeciętnego pożyczkobiorcy?
Tego pożyczkobiorcy, który już dziś idzie do szarej strefy – całkiem możliwe. Projekt ustawy przewiduje sankcje karne za stosowanie lichwy nie tylko w umowach podlegających pod reżim ustawy o kredycie konsumenckim, lecz także w umowach zawieranych w oparciu o kodeks cywilny. Przygotowane przepisy karne wydają się zapewniać pożyczkobiorcom skuteczniejszą ochronę niż regulacje obecnie obowiązujące. Zarazem przypuszczam, że ustawa nie wpłynie na sytuację pożyczkobiorcy, który pożycza na legalnym rynku. Za to spora część legalnego rynku przestanie istnieć.
Ludzie więc przejdą do sektora bankowego. Ministerstwo nawet nie ukrywa, że część firm pożyczkowych zniknie z rynku. A banki przejmą odpowiedzialność za udzielanie tanich, krótkoterminowych pożyczek.
Z jakiegoś powodu sektor bankowy dotychczas nie interesował się specjalnie segmentem pożyczek. I właśnie brak tego zainteresowania spowodował, że instytucje pożyczkowe zagospodarowały z sukcesem ten obszar. Chodzi głównie o wyższe ryzyko oraz niską opłacalność z punktu widzenia banków. Wyłączenie części banków spod rekomendacji T wcale nie spowoduje w nich większej chęci wejścia na rynek pożyczek niskokwotowych, krótkoterminowych i udzielanych osobom o wyższym poziomie ryzyka. Powstaje pytanie, czy duże banki nie staną się raczej większą konkurencją dla małych.
Całkiem możliwe więc, że rynek kredytowania na 30 dni znacząco się skurczy. Nie będzie bowiem instytucji pożyczkowych z taką ofertą, a banki wcale jej nie utworzą. Stwarza to ryzyko rozwinięcia się szarej strefy. Możliwe też, że ludzie zaczną pożyczać na podstawie umów cywilnoprawnych, np. za pośrednictwem łączących pożyczkodawców z pożyczkobiorcami aplikacji. Trzeba pamiętać, że internet nie zna granic administracyjnych. Bardzo łatwo jest takie platformy umiejscawiać poza granicami Polski, natomiast niezwykle trudno jest wszelkie nadużycia penalizować, czego dobrym przykładem może być działalność platform forex. Czy wypchnięcie konsumentów poza sektor regulowany będzie dla nich korzystne? Raczej nie.
Ministerstwo Sprawiedliwości uważa, że szara strefa się nie rozwinie, gdyż w ustawie będą dobrze skonstruowane przepisy karne.
Przy zaproponowanej konstrukcji niestety jest spore pole do funkcjonowania nieuregulowanego rynku pożyczkowego. Proponowane przepisy karne mają być stosowane wówczas, gdy przekroczona zostanie dwukrotność maksymalnych kosztów pozaodsetkowych. Dojdzie więc do takiej sytuacji, że niektórzy będą oferowali pożyczki uczciwie, inni będą żądali powyżej maksymalnych dopuszczalnych kosztów, ale poniżej ich dwukrotności, by nie narazić się na postępowanie karne. Będą wreszcie także ci, którzy będą liczyli, iż nie zostaną złapani. Kłopotem dotychczas były przecież nie tyle przepisy, ile brak skutecznego ich egzekwowania.
Jak pani ocenia pomysł likwidacji przewłaszczenia na zabezpieczenie przy pożyczkach oraz ustanowienie ograniczeń w egzekucji z nieruchomości (będzie dopuszczalna dopiero wówczas, gdy wysokość wierzytelności przekroczy 5 proc. wartości nieruchomości)?
Dobrym pomysłem jest odejście od możliwości ustanawiania przewłaszczenia na zabezpieczenie. Niemal wszystkie historie związane z pożyczkami, które zbulwersowały opinię publiczną, związane są właśnie z utratą nieruchomości wskutek zaciągnięcia niedużego zobowiązania. Oburzenie było słuszne, gdyż konstrukcja umów z przewłaszczeniem na zabezpieczenie na ogół była taka, że pożyczkodawcy chodziło nie o odzyskanie pieniędzy, lecz o przejęcie nieruchomości. Dlatego ten pomysł ministerstwa jest bardzo dobry.
Jeśli chodzi o ocenę ograniczenia w egzekucji z nieruchomości, zgadzam się, że co do zasady nie powinno dochodzić do sytuacji, gdy ludzie tracą dach nad głową wskutek niespłaconej pożyczki, jeżeli możliwe jest zaspokojenie wierzytelności z innych składników majątku. Często jednak nieruchomość jest jedynym majątkiem pożyczkobiorców. Można dyskutować, czy przyjęcie progu – 5 proc. wartości nieruchomości – nie będzie stanowiło zachęty dla niektórych, by nie spłacać swoich zobowiązań.
Firmy pożyczkowe naprawdę poupadają po wejściu w życie nowych przepisów? Już widzę taką narrację. Natomiast słyszałem ją przed wejściem każdej ustawy, która by ograniczała ich możliwości zarobku. A jednak nadal sektor pożyczkowy ma się nieźle.
Obawiam się, że takie ryzyko tym razem istnieje. Znaczna część instytucji pożyczkowych może sobie nie poradzić z nowymi obowiązkami oraz zaburzeniem konkurencji na rynku. Proszę bowiem zwrócić uwagę, że na instytucje pożyczkowe projektodawca chce nałożyć obowiązki, jakich nie mają ani banki, ani SKOK-i. Chodzi o „specyficzne” badanie zdolności kredytowej. Oprócz tego, że firmy będą objęte wymogiem pozyskania od klienta oświadczenia o dochodach i wydatkach, to na dodatek będzie obowiązek potwierdzenia tego w bazach danych oraz dołączenia dokumentów do umowy. W przypadku ich braku lub udzielenia pożyczki klientowi, który miał opóźnienie w spłacie jakiegokolwiek innego zobowiązania przekraczającego sześć miesięcy, nie będzie można wierzytelności sprzedać ani wszcząć egzekucji. To przepis, który w skrajny sposób dyskryminuje instytucje pożyczkowe; zupełnie dla mnie niezrozumiały. Tym bardziej że to banki i SKOK-i są zobligowane do zachowania większej ostrożności, z uwagi na to, że udzielają kredytów z wykorzystaniem środków powierzonych im przez klientów. Tymczasem instytucje pożyczkowe ryzykują własnymi pieniędzmi. Nie znajduję również wyjaśnienia, w jaki sposób ten przepis ma wpłynąć na podaż pożyczek o charakterze lichwiarskim – wydaje się, że nie ma związku z celem, jaki chce osiągnąć projektodawca. Dodatkowo planowane jest 14-dniowe vacatio legis, które nie pozwoli branży dostosować się do nowych wymogów.
Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało również rozprawienie się z nieprawidłowościami przy sprzedaży ratalnej. Zbigniew Ziobro przekonuje, że najwyższy czas skończyć z odsetkami 0 proc., skoro często ich realna wysokość przekracza wartość nabywanego towaru. Dobry pomysł?
A może mi pan wskazać, który przepis projektu ustawy dotyczy sprzedaży ratalnej?
Myślałem, że pani mi wskaże. Ja nie znalazłem. Ale przecież zarówno Zbigniew Ziobro o tym mówił, jak i ministerstwo wspomniało o tym w informacji prasowej...
To prawda, że mówił o tym i minister, i nawet znalazło się w oficjalnych dokumentach Ministerstwa Sprawiedliwości. Wydaje się, że ministerstwu chodzi po prostu o to, że również przy sprzedaży ratalnej będą obowiązywały ograniczenia takie jak przy pożyczkach. Ale przecież do tej pory było identycznie. Kłopot więc był nie w przepisach, lecz w ich stosowaniu, a w zasadzie niestosowaniu przez niektórych.
Ogólnie projekt ustawy, choć zawiera kilka bardzo dobrych rozwiązań, próbuje jednocześnie walczyć z problemem tam, gdzie ten problem nie istnieje. Nie trzeba bowiem walczyć z instytucjami pożyczkowymi, które legalnie działają i przestrzegają przepisów ustawy o kredycie konsumenckim. Znacznie potrzebniejsza jest walka z tymi, którzy jej nie przestrzegają i na to należy, w mojej ocenie, położyć nacisk. Tymczasem ministerstwo w uzasadnieniu odnosi się do największych patologii niemających nic wspólnego z działalnością legalnego biznesu, zaś w samym projekcie przyjmuje rozwiązania, które dotkną tenże legalnie działający biznes.
Dobrym pomysłem jest odejście od możliwości ustanawiania przewłaszczenia na zabezpieczenie