Jak podał we wtorek Główny Urząd Statystyczny we wstępnym szacunku, deficyt sektora rządowego i samorządowego w 2017 roku wyniósł 1,5 proc. PKB w porównaniu do 2,3 proc. PKB w 2016 roku. Z kolei dług sektora rządowego i samorządowego w 2017 r. wyniósł 50,6 proc. PKB wobec 54,2 proc. PKB w 2016 r. - poinformował w komunikacie GUS.
"Mniejszy deficyt to oczywiście bardzo dobra wiadomość. Ale nie wszystkie przyczyny, które do tego doprowadziły są pozytywne" - wskazał Biga.
Jak podkreślił, cieszy na pewno uszczelnienie systemu podatkowego, co zostało "zauważone i docenione przez właściwie wszystkie zachodnie instytucje, które oceniają naszą gospodarkę. "Nie można jednak zapomnieć, że w szczególności w samorządach ten dobry wynik jest efektem wielkich opóźnień, potężnego zastoju w inwestycjach. A mniej inwestycji, to co do zasady, słabsze podstawy do długookresowego wzrostu" - zaznaczył ekspert.
Według Bigi dane o deficycie pokazują, że Polska jest beneficjentem dobrej koniunktury w światowej gospodarce. "Ale nie oznacza to, że wykorzystujemy ten czas najlepiej, jak się da. Bo poza uszczelnieniem podatków potrzebne jest uporządkowanie strony wydatkowej. I tylko to zapewni nam choćby umiarkowane bezpieczeństwo w czasach dekoniunktury, która niewątpliwie nadejdzie" - powiedział.
Jak wyjaśnił ekspert, wtedy bowiem nawet jeszcze szczelniejszy niż teraz system podatkowy nie zapewni już takich dochodów, które przy wysokich wydatkach pozwalałyby trzymać deficyt w ryzach.
"Dobre dane dotyczące deficytu zawdzięczamy w dużej mierze sytuacji na rynku pracy, która skutkuje wyższymi wpłatami na fundusz ubezpieczeń społecznych. A fundusz ten od lat jest przecież kulą u nogi polskich finansów publicznych. Teraz, przejściowo, nieco mniej obciążającą i od razu widać, jak bardzo rzutuje to na wynik" - ocenił.
Zdaniem Bigi przy tak dobrych okolicznościach: tak dobrej koniunkturze światowej, sytuacji na rynku pracy "można by jednak oczekiwać, żeby nie tylko był w Polsce mniejszy deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych, ale być może powinniśmy wręcz oczekiwać stabilnej nadwyżki" - tak jak w niektórych europejskich krajach, np. w Niemczech, Holandii czy w Czechach.
"Kiedy, jak nie w okresie prosperity, redukować zadłużenie? Trudno o lepszy moment na tego typu działania" - podkreślił Biga.