Niemal dekadę od ustanowienia przez WIG rekordu wszech czasów – 67.568,5 pkt na sesji 6 lipca 2007 r. – główny warszawski indeks dzieli od tej wartości już tylko 10 proc. Ale trwająca od listopada zeszłego roku hossa sprawiła, że już teraz pobity został innym rekord – pod koniec kwietnia wartości rynkowa krajowych spółek przekroczyła 667 mld zł. Przed 10 laty była o ponad 10 proc. niższa.
/>
Kapitalizacja krajowych firm jest rekordowa przede wszystkim ze względu na napływ nowych spółek. Przed dekadą na GPW nie było PZU, firm energetycznych z PGE na czele czy telewizyjno-telekomunikacyjnego imperium Zygmunta Solorza-Żaka. Łącznie na szczycie hossy w 2007 r. notowane były 294 krajowe spółki, obecnie jest ich 433, mimo że po drodze 80 spółek zniknęło z tabeli notowań, ponieważ zostały przejęte, wykupione przez głównego akcjonariusza, połączyły się z innymi firmami lub zbankrutowały.
Z 205 spółek, które notowane były 6 lipca 2007 r. i są na rynku do dziś, tylko co szósta miała pod koniec kwietnia kurs wyższy niż przed dekadą. Część z nich także ma znaczący udział w rekordzie kapitalizacji – w ciągu dekady do czołówki GPW przebiły się takie firmy jak LPP, CCC czy CD Projekt.
Jednocześnie w relacji do wielkości gospodarki wartość krajowych spółek w dalszym ciągu jest znacznie niższa niż na szczycie z 2007 r. Wtedy kapitalizacja przekraczała 50 proc. PKB, na koniec marca było to ok. 34 proc. Na tle rynków wysokorozwiniętych (USA, Wielka Brytania, Japonia, Szwajcaria), gdzie ten wskaźnik przekracza 100 proc., wypadamy słabo, natomiast wyraźnie jesteśmy lepsi od konkurentów z regionu.