O godzinie 08:40 za euro płacono 4,3070 zł, frank kosztował 4,0190 zł, dolar 4,0650 zł, a funt 4,9730 zł. W dwóch pierwszych przypadkach są to poziomy zbliżone do tych z poniedziałkowego zamknięcia, a w pozostałych nieznacznie niższe. Inwestorzy póki co nie wystraszyli się opublikowanych rano bardzo słabych danych z Niemiec, które pokazały styczniowy spadek zamówień w tamtejszym przemyśle aż o 7,4% miesiąc do miesiąca (prognoza: -2,5%), co jest negatywną informacją nie tylko dla niemieckiej gospodarki, ale również dla polskich firm eksportujących na niemiecki rynek.
Opisywany brak reakcji nie oznacza jednak, że krajowy rynek walutowy pozostanie nieczuły na sygnały płynące z rynków globalnych. Wręcz przeciwnie. Te w dalszym ciągu będą pozostawać podstawową determinantą zachowania złotego. Będzie on zyskiwał na wartości, gdy nastroje na świecie będą dobre i, co jest teraz bardziej prawdopodobne, tracił gdy będą się one pogarszać. Stąd też dziś potencjalny wpływ na nastroje będą miały m.in. publikowane po południu dane nt. bilansu handlowego USA (godz. 14:30; prognoza: -48 mld USD).
Dziś startuje dwudniowe posiedzenie RPP. Jego wyniki poznamy w środę. Najpierw tradycyjnie około południa Rada ogłosi decyzję ws. stóp procentowych. Następnie o godz. 16:00 opublikuje komunikat po posiedzeniu i rozpocznie się konferencja prasowa z udziałem członków Rady.
Jest pewne, że RPP nie zmieni stóp procentowych, pozostawiając główną z nich na poziomie 1,50%. Istotnie nie zmieni się również retoryka Rady, pomimo że na obecnym posiedzeniu poznamy najnowsze prognozy wzrostu gospodarczego i inflacji, które powinny być zrewidowane w górę.
RPP w dalszym ciągu będzie utrzymywać, że obserwowany na początku roku silny skok inflacji (w lutym prawdopodobnie wzrosła ona do 2,2% R/R, żeby w kolejnych miesiącach sięgnąć 2,5% R/R) jest przejściowy, a dynamika PKB nie budzi najmniejszych obaw przed przegrzaniem gospodarki. Dlatego też podtrzymane zostaną dotychczasowe deklarację, że czas na podwyżki kosztu pieniądza będzie dopiero w przyszłym roku. To zaś jest zgodne z rynkowym konsensusem. I dlatego więc posiedzenie nie powinno istotnie wpłynąć na notowania złotego. Aczkolwiek w środę możemy być świadkami pewnego wyczekiwania na jego wyniki.
Sytuacja na polskich parach od ponad miesiąca pozostaje niezmienna. Po tym jak na początku lutego inwestorzy wykorzystali spadek EUR/PLN poniżej 4,30 zł, USD/PLN poniżej 4 zł, a CHF/PLN w okolice 4 zł, do kupna tych walut, zakończony został trwający od grudnia proces umocnienia złotego, napędzany poprawą nastrojów na rynkach globalnych, a także przez przyspieszenie wzrostu gospodarczego w Polsce i towarzyszący temu silny skok inflacji. To sprawia, że na tę chwilę wszystkie pozytywne impulsy dla złotego zostały już zdyskontowane. Dlatego do jego dalszego umocnienia potrzebne będą nowe czynniki (np. oczekiwanie na podwyżkę stóp procentowych w Polsce jeszcze w tym roku).
Bardziej prawdopodobne jest jednak, że rynek ruszy w odwrotnym kierunku. Z każdym dniem rośnie prawdopodobieństwo, że inwestorzy zaczną dostrzegać pomijane obecnie czynniki ryzyka (wzrost stóp procentowych w USA, zagrożenie zmianą polityki przez inne czołowe banki centralne, ryzyko polityczne na świecie, erozja wiary w plany gospodarcze trumpa) i nastroje na świecie pogorszą się, na globalnych giełdach rozpocznie się silniejsza realizacja zysków, co doprowadzi do wzrostu awersji do ryzyka i osłabienia złotego. Dlatego lutowe minima na EUR/PLN, USD/PLN i CHF/PLN dla wielu graczy pozostaną atrakcyjnymi poziomami do zakupów walut. Wyjątkiem jest tylko para GBP/PLN, gdzie wobec powrotu obaw o skutki brexitu, funt może przełamać dołki z połowy stycznia i początku lutego (4,93-4,95 zł) i spaść do 4,85 zł.