Od samego rana było wiadomo, że dzisiejsza sesja będzie zła. Wskazywało bowiem na to niezadowolenie z jakim przyjęty został komunikat opublikowany po wczoraj zakończonym posiedzeniu FOMC oraz późniejsza konferencja prasowa Bena Bernanke. Nie widomo jednak było jak sobie inwestorzy poradzą z presją podaży. Okazało się, że chętnych do kupna było niewiele.

Już nie jedną sesję podobną do dzisiejszej przeżywaliśmy w ostatnim czasie. Niższe otwarcie w większości wykorzystywane było jednak do zakupów przecenionych akcji, ale dzisiaj było zgoła inaczej. Niepokój zewnętrzny w połączeniu z lokalnymi problemami widocznymi od początku tygodnia stworzył wybuchową mieszankę, której rezultatem okazały się potężne spadki i to we wszystkich segmentach na GPW.

Traciły więc nie tylko spółki duże, ale również te średnie czy małe. Przecena zatoczyła szerokie koło, które objęło akcje 64% notowanych na parkiecie spółek, które zgromadziły aż 99% sporego, bo wynoszącego aż 1,7 mld złotych obrotu. Zresztą spadki tyczyły się wszystkich klas aktywów.

Taniały więc surowce, waluty oraz obligacje. Jedynie dolar na wartości zyskiwał, gdyż stanowisko Rezerwy Federalnej odebrano jako jastrzębie. Może to nieco dziwić, gdyż w istocie Fed zaskoczył zaledwie niuansami. Parametrów polityki bowiem nie zmieniono, a jedynie zasygnalizowano to co każdy już wiedział, czyli że liczyć się trzeba z ograniczeniem programu ilościowego luzowania.

Na konferencji prasowej Ben Bernanke powiedział, iż Fed ograniczy program QE3 w dalszej części roku jeżeli gospodarka będzie się umacniała w stopniu w jakim tego oczekuje. Rynek odczytał to w ten sposób, że już we wrześniu możliwe jest pierwsze ograniczenie, a w 2014 roku program ulegnie pełnemu zastopowaniu. Zresztą sam Ben Bernanke zasugerował, że jeśli prognozy gospodarcze się sprawdzą, to do połowy przyszłego roku Fed zakończy skup aktywów, a stopa bezrobocia spadnie wówczas w pobliże 7%.

Istotne w tej układance okazały się nowo opublikowane prognozy gospodarcze, według których stopa bezrobocia już w 2014 roku może spaść do docelowego poziomu 6,5%. Jeszcze w marcu prognozy mówiły, że najwcześniej stanie się to rok później. Czy jednak jest to zmiana niekorzystna? Dla gospodarki z pewnością nie, zresztą te oczekiwania niekoniecznie muszą się ziścić i wówczas program QE3 może nawet ulec zwiększeniu. Tego jednak nikt nie zauważał. Znalazł się bowiem wygodny pretekst do realizacji niemałych przecież zysków na parkietach giełd rozwiniętych, a potężnym rykoszetem ucierpiały na tym rynki wschodzące, w tym GPW.

Publikowane dzisiaj dane znalazły się na dalekim drugim miejscu za doniesieniami ze strony Fedu. Warto jednak było odnotować, że wstępne wskaźniki PMI pokazywały mieszany obraz. Podczas gdy publikacje z Francji uznać należało za jednoznacznie pozytywne, to już w kwestii Niemiec czy Chin tak nie było. Otóż w przypadku Paryża zaobserwowaliśmy pozytywne zaskoczenie w sektorze przemysłu i usług, ale dla Niemiec nieźle wypadł jedynie segment usługowy.

Przemysł naszego zachodniego sąsiada zaskoczył negatywnie nie tylko wartością wskaźnika niższą od oczekiwań, ale również mniejszą niż miesiąc wcześniej. Podobnie było w przypadku Chin, gdzie wraz ze spadkiem indeksu do 48,3 pkt. z 49,2 pkt. osiągnięte zostało dziewięciomiesięczne minimum. Miedzy innymi dlatego KGHM drugi dzień z rzędu znalazł się pod silną presją podaży.

Łukasz Bugaj