Po wczorajszej kolejnej spadkowej sesji, przed rozpoczęciem dzisiejszych notowań inwestorzy ponownie zadawali sobie pytanie kiedy dojdzie do upragnionego odbicia. Teoretycznie warunki ku temu były dzisiaj całkiem dobre, ale ich wykorzystanie już nie prezentowało się zbyt dobrze.

W ostatnim czasie rynek był pod presją sprzedaży akcji przez głównych właścicieli dwóch największych banków. Wciąż widać tego efekt, gdyż grubo ponad połowa sporego obrotu generowana jest przez handel na walorach Pekao oraz PKO BP. Zwykło się uważać, że potężna aktywność inwestorów na niskich poziomach indeksu dobrze rokuje na przyszłość, ale gdy jest ona tak wysoce skoncentrowana, to niestety ciężko jest wysuwać szczególnie optymistyczne wnioski.

Te mogłyby płynąć z zachowania samych cen i rzeczywiście po słabości krótko po otwarciu kupujący doszli do wniosku, że okolice poziomu 2480 pkt. na indeksie WIG20 zachęcają do zakupów. Taki pozytywny trend trwał mniej więcej do godziny 14:00, kiedy po krótkotrwałym przebiciu poziomu 2500 pkt., sił na więcej nie wystarczyło. Doszło do stabilizacji, z której żadne kolejne impulsy nie potrafiły pobudzić rynku do działania.

Głównymi bodźcami mogłyby zostać publikowane dane, ale nie były one pierwszego kalibru i inwestorzy wciąż są pod wpływem wczorajszego zaskakującego odczytu odnośnie spadku amerykańskiego PKB w IV kw. i czekają na jutrzejsze dane z rynku pracy oraz odczyt wskaźnika ISM dla przemysłu. Teoretycznie dzisiaj publikowana ilość wniosków o zasiłek dla bezrobotnych może nieco podpowiedzieć jak będzie się kształtował jutrzejszy główny raport, ale ze względu na wyrównania sezonowe cotygodniowa publikacja straciła w ostatnim czasie na znaczeniu.

Dzisiaj dane zaskoczyły lekko negatywnie wzrostem z poziomu 330 tys. do 368 tys., ale wciąż utrzymały się relatywnie nisko jak na kryzysowe standardy. Później pozytywnie mógł nastrajać odczyt indeksu Chicago PMI, który wzrósł do 55,6 pkt. wobec oczekiwanej stabilizacji w okolicach poziomu 50 pkt., ale tak się nie stało. Przynajmniej na GPW, gdyż parkiety Eurolandu te informacje odczytały pozytywnie, co uznać należy za słuszne, gdyż taki odczyt dobrze nastraja przed jutrzejszym indeksem ISM.

Krajowe informacje również nie przyczyniły się do pobudzenia popytu. Mowa tutaj o opublikowanych dzisiaj wynikach Lotosu czy banku BZ WBK. Szacunkowe wyniki pierwszej spółki na pierwszy rzut oka prezentowały się znakomicie, ale te szczególnie istotne dane jak zysk operacyjny bez uwzględnienia przeszacowań zapasów ropy były już mniej więcej zgodne z oczekiwaniami rynku.

Akcje spółki zyskiwały, ale istotne poziomy z technicznego punktu widzenia nie zostały przekroczone. Jeszcze chłodniej przyjęto wyniki banku, mimo że prezentowały się znacznie lepiej. Ostatecznie cały rynek niewiele na wartości stracił i zamykając się poniżej poziomu 2500 pkt przełomu nie sygnalizuje. Bardziej spodziewać się można próby zatrzymania spadków, a ewentualni kupujący przy poziomie 2520 pkt. zapewne stracą zapał na więcej.

Łukasz Bugaj