Czas mija, a do porozumienia w sprawie uniknięcia fiskalnego klifu dalej, niż bliżej. Negocjacje między bykami a niedźwiedziami przychylają się na korzyść tych drugich. Mikołaj nie wie co robić z prezentami.

W najbliższych tygodniach nadal będziemy obserwować, jak Amerykanie dochodzą do kompromisu w sprawach, w których kompromis wydaje się niemożliwy. Być może w polityce i gospodarce da się go uzyskać. Na giełdach kompromisy należą do rzadkości. Albo wygrywają piony czerwone, albo zielone. Na Wall Street, po serii zwycięstw tych drugich, zaczynają przeważać czerwone. Kształt układanki jest coraz bardziej klarowny.

Od połowy września mamy sekwencję coraz niżej położonych szczytów i dołków, czyli trend spadkowy. Przeciwnik takiego poglądu może jedynie próbować udowadniać, że zniżkowa tendencja w przypadku S&P500 trwa nie od połowy września, a od połowy października i została zanegowana silnym wybiciem z 28 listopada. Takie spojrzenie optymizmu obrazowi rynku jednak nie przydaje. Wówczas trzeba by się zgodzić, że trzy minimalnie niżej położone górki z 14 września, 4 i 17 października to potrójny szczyt, potwierdzony dynamicznym ruchem w dół, a trwająca od 16 listopada zwyżka to ruch powrotny, który na dodatek właśnie się załamuje.

Nawet jeśli spadki z ostatnich dwóch sesji uznamy za nieistotne z wagi na ich skalę (w poniedziałek S&P500 zniżkował o 0,5 proc., a wczoraj o 0,2 proc.), to trudno zaprzeczyć, że wzrostowa fala wytraciła impet i wchodzi w fazę korekty. O sile rynku wiele powie nam jej przebieg. Jeśli zatrzyma się w okolicach 1400 punktów i indeks zawróci w górę, obraz rynku stanie się zdecydowanie bardziej byczy. Gdy zejdzie niżej, szanse na udaną końcówkę roku zmaleją.

W średnim terminie sytuacja na parkiecie we Frankfurcie jest znacznie lepsza niż w Nowym Jorku. DAX bowiem po raz czwarty w ciągu ostatnich kilkunastu tygodni atakuje szczyt, co oznacza, że znajduje się w trendzie bocznym. W horyzoncie krótkoterminowym także mamy do czynienia z wytraceniem impetu wzrostowego i szykowaniem się rynku do spadkowej korekty.

Na tym tle wyjątkowo dobrze wygląda nasz WIG20. Zdecydowanie pokonał szczyt z 14 września i bije kolejne rekordy. We wtorek pokonał 2450 punktów, czyli górną barierę trwającego od końca sierpnia trendu bocznego. Mimo niezbyt korzystnych warunków otoczenia, zdołał się ponad niż utrzymać do końca dnia. Nasze byki mają więc stosunkowo łatwe zadanie. Gdy na świecie korekta przyspieszy, nie mogą dać się zepchnąć poniżej 2400 punktów, ale nawet zejście o kolejne 50 punktów niżej, niewiele im zaszkodzi.

Dzisiejsza sesja jest ważna o tyle, że z łatwością może rysującą się spadkową korektę zanegować, a w scenariuszu negatywnym, wyraźnie pogłębić. Wszystko wskazuje na przewagę scenariusza optymistycznego. Kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy idą w górę po 0,6-0,7 proc., bardzo dobre nastroje panują na giełdach azjatyckich. Wiele zależeć jednak będzie od danych zza oceanu dotyczących kondycji sektora usług, rynku pracy.

Roman Przasnyski