Profesor znający świetnie język angielski otrzymał informację o spadku w wysokości 16 mln dolarów, po swoim dalekim kuzynie w Stanach Zjednoczonych.

Nie spodziewał się, że ma tak bogatego kuzyna, ale wyjaśniono mu, że krewny wygrał bardzo dużą kwotę, grając w amerykańskiego „totolotka”.

Wysłano do niego, do Polski, dokumenty dotyczące tej wygranej i nawet artykuły z amerykańskiej prasy. Taka wygrana Polaka w relacji mediów była dużym wydarzeniem w Nowym Jorku.

Profesor miał odziedziczyć całą wygraną, zdeponowaną na koncie bankowym. Aby to się stało wysłał do banku w USA skan swojego dowodu osobistego i paszportu. Po dwóch miesiącach z kancelarii prawnej w Nowym Jorku otrzymał informację, że wypłata spadku musi być poprzedzona opłaceniem podatku od spadku i darowizn w kwocie 8 tys. USD. I zrobił taki przelew na konto banku.

- Gdy po dwóch miesiącach od zapłacenia podatku spadek nie znalazł się na jego koncie, a dostał natomiast informację, że musi dopłacić jeszcze 160 tys. USD, jako dodatkowy podatek od spadku, profesor pojawił się w naszej kancelarii – mówi w rozmowie z MarketNews24 Joanna Pluta z kancelarii Baran&Pluta. – W naszej ocenie dokumenty były podrobione i zawierały liczne błędy formalne. Próba kontaktu z tą kancelarią tylko potwierdziła nasze obawy.

Profesor postanowił zapłacić, choć porada prawna była jednoznacznie taka, że sprawę trzeba zgłosić na policję.

- Nie pomogły nasze wyjaśnienia, że w USA nikt i nigdy nie domaga się opłacenia podatku spadkowego ponieważ taki podatek pobierany jest już wcześniej z masy spadkowej – dodaje J.Pluta.

Spadku profesor nigdy nie dostał. Okazało się, że konto, na które wpłacał „podatek” nie jest kontem bankowym, a takie konto istnieje, ale w RPA.

Spadku nie ma, a 168 tys. dolarów jest praktycznie ni do odzyskania.

- Do naszej kancelarii co miesiąc trafiają 3-4 osoby, które zostały potencjalnie oszukane podczas postępowania spadkowego w USA – wyjaśnia J.Pluta.