Rząd wydaje pieniądze, a bank centralny skupuje rządowe obligacje. Ta polityka jest nie do utrzymania. Płacimy za nią wyższą inflacją, ale to nie wystarczy. W USA trwa już dyskusja o wyższych podatkach, u nas też będzie nieunikniona.

Były wypłaty Trumpa, są czeki Bidena. Dług publiczny USA przekracza 120 proc. PKB. Gdy Trump obejmował władzę, było to 105 proc. Na ponad pół roku przed wygranymi przez siebie wyborami, w rozmowie z „The Washington Post” Trump zapowiedział, że w ciągu ośmiu lat spłaci amerykański dług publiczny (dzięki renegocjacji umów handlowych i pobudzeniu wzrostu gospodarczego).

Już przed pandemią nie było dobrze. Dane OECD wskazują, że łączny dług kredytowy Amerykanów w 2018/2019 r. stanowił 105% ich dochodu dyspozycyjnego netto. Warto porównać ten wynik z informacjami dotyczącymi np. Polski (63%), Niemiec (96%), Japonii (107%), Francji (122%), Wielkiej Brytanii (142%), Szwecji (188%), Australii (210%), Szwajcarii (221%), Holandii (236%), Norwegii (239%) oraz Danii (257%).

Pandemia koronawirusa wymusiła bezprecedensowe działania rządów. Gospodarce światowej to pomogło, ale dzieje się to na kredyt, którego data spłacania nie została wyznaczona. Zadłużenie państw szacuje się już na rekordowe 78 bilionów dolarów.

- Fed i inne banki centralne sugerują, że mogliśmy sobie na to pozwolić, bo te pieniądze można dowolnie kreować, ale tak nie jest bo pojawia się ukryty podatek w postaci inflacji – mówi w rozmowie z MarketNews24 dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. – I to jest także poważny transfer majątku pomiędzy różnymi klasami społecznymi.

Za długi trzeba będzie zapłacić. W USA trwa dyskusja o podwyżce podatku dochodowego, obniżonego przez Trumpa. Możliwe, że wyższy będzie podatek od zysków kapitałowych.

W takich krajach strefy euro, jak Włochy, Hiszpania czy Portugalia obecny stan finansów publicznych byłby nie do utrzymania, gdyby nie polityka EBC.

- To jest pułapka, a pozostaje pytanie w jakim stopniu deficyty budżetowe będą finansowane ukrytym podatkiem przez politykę monetarną, a na ile poprzez oficjalne podniesienie podatków – komentuje ekspert XTB. – W USA jest przynajmniej świadomość tego, że jeżeli wzrośnie inflacja, to Fed nie będzie miał mandatu, aby nadal na taka skalę skupować obligacje rządowe.

Europa jest w innej, gorszej sytuacji. Tutaj koniunktura gospodarcza może nie ulec poprawie na tyle, aby inflacja zmusiła EBC do wycofywania się ze skupu obligacji. Ta polityka EBC jest nastawiona tak, aby rządy mogły coraz łatwiej się zadłużać.

Polska nie jest w strefie euro, ale zachowuje się podobnie. Mamy swoje problemy ze wzrostem cen. Inflacja w marcu br. wyniosła 3,2% r/r oraz 1% m/m, wobec 2,4% w ujęciu rocznym w lutym. To bardzo duży skok cen po ostatnich wartościach zbliżonych do celu inflacyjnego.

– Rządy nadal wydają pieniądze tak, jakby ważne było tylko to, co dzieje się dziś i nigdy nie byłoby jutra – dodaje P. Kwiecień.