Dzień wolny za oceanem i co za tym idzie nieobecność amerykańskich inwestorów wczoraj na rynku w związku z obchodzonym tam Świętem Dziękczynienia przyniósł uspokojenie sytuacji na dość nerwowym ostatnio rynku walutowym. Wykorzystała to nasza rodzima waluta, która w trakcie czwartkowej sesji odrobiła część strat z poprzednich dnia i zanotowała umocnienie się do euro, dolara i szwajcarskiego franka. I tak, na koniec wczorajszej sesji euro kosztowało 4,42 zł, dolar - 4,18 zł, frank szwajcarski - 4,11 zł, a funt brytyjski - 5,20 zł.
Dziś również daje się odczuć brak amerykańskich graczy w związku ze skróconą sesją na tamtejszym rynku, wskutek czego piątkowy poranny handel przebiega według podobnego do wczorajszego scenariusza.
W średnioterminowej perspektywie, prognozy dla złotego nie są jednak zbyt optymistyczne. Szczególnie dotyczy to jego relacji do amerykańskiego dolara. Po niepewności w świecie finansów związanej z wygraną Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich, które zresztą do końca nie zniknęły, zapowiedzi ze strony prezydenta-elekta zwiększenia inwestycji rządowych zaczynają rozbudzać nadzieje wśród inwestorów, co podtrzymywać będzie popyt na dolara.
Dodatkowo impuls aprecjacyjny na amerykańskiej walucie wzmaga zbliżające się grudniowe posiedzenie FED, które z dużym prawdopodobieństwem przyniesie zapowiadaną od dawna podwyżkę stóp procentowych. Po obserwowanej więc obecnie korekcie na USD/PLN, już po weekendzie możemy być świadkami ponownego osłabienia naszej waluty do dolara i trwałego przebicia w górę poziomu 4,20 zł za dolara. W dalszej natomiast perspektywie, w przypadku realizacji scenariusza grudniowej podwyżki stóp w USA, perspektywa ceny 4,30 zł za dolara wydaje się bardzo prawdopodobna.
Mniejszych wahań możemy oczekiwać na EUR/PLN, jednak i w przypadku tej pary należy oczekiwać w najbliższej przyszłości raczej kierunku w górę. Jako najbardziej prawdopodobne poziomy wyceny złotego względem euro w przyszłym tygodniu uważany jest przedział 4,40-4,45 zł.
Sytuacji naszej złotówki względem głównych walut nie poprawiają również sygnały z naszej gospodarki, sygnalizujące, oby tylko chwilowe, spowolnienie inwestycji.
Jedno jest pewne, końcówka roku zapowiada się ze słabym złotym i do tego musimy się przyzwyczaić i nauczyć z tym żyć.