W ostatnim czasie najważniejsze agencje podnosiły oceny ratingowe mBanku. Co to wam daje?
ikona lupy />
Cezary Kocik, prezes mBanku / Materiały prasowe / fot. Weronika Lucjan-Grabowska/Materiały prasowe

Korzyści są w dwóch wymiarach. Pierwszy to aspekt finansowy: wyższy rating wpływa na obniżenie ceny długu przy ewentualnej emisji przez bank. Drugi to potwierdzenie sukcesu realizacji naszych priorytetów: wzmocnienie bazy kapitałowej, poprawa wyników oraz minimalizacja ryzyka prawnego w portfelu frankowych kredytów hipotecznych. Emisja obligacji kapitałowych AT1 pod koniec 2024 r. znacząco wzmocniła nasze kapitały. Zysk za rok 2024 był rekordowy. A w odniesieniu do kwestii franków, jesteśmy jednym z niewielu banków, jeśli nie jedynym, któremu spada liczba spraw w sądach. To poprawia bezpieczeństwo banku i stabilizuje sytuację. To ocena nie tylko zarządu, ale i agencji ratingowych: ostatnio Fitch, wcześniej Moody’s i Standard & Poor’s.

Sytuacja nie sprzyja podejmowaniu istotnych decyzji inwestycyjnych

Prognozy ekonomistów mówią, że w tym roku będziemy mieć przyspieszenie wzrostu gospodarczego. Jak to wygląda przez pryzmat klientów banku?

Dane makro odzwierciedlają sytuację finansową klientów. W portfelu kredytowym nie obserwujemy niepokojących trendów. Jakość portfela, szczególnie korporacyjnego, jest bardzo dobra. Potrzebne byłoby jednak ożywienie rynku kredytowego, czemu sprzyjałoby obniżenie stóp procentowych.

Przedsiębiorcy czekają na obniżki stóp, aby ruszyć z inwestycjami?

Nie do końca. Sytuacja nie sprzyja podejmowaniu istotnych decyzji inwestycyjnych – poza kwestią stóp, mamy też napięcia geopolityczne oraz globalne wstrząsy, jak te, które zaczęły się od decyzji Donalda Trumpa w sprawie ceł, niepewność na rynkach. Firmy przy podejmowaniu decyzji kalkulują ryzyko na wielu płaszczyznach.

Cła Trumpa już zdążyły się odbić na decyzjach przedsiębiorców?

Za wcześnie, by mówić, że to już dało jakiś efekt, ale na pewno w przyszłości każdy przedsiębiorca dwa razy się zastanowi nad inwestycją, która miałaby służyć zwiększeniu eksportu. Bezpośrednio dla nas wojna celna może wydawać się bez dużego znaczenia, bo tylko kilka procent naszego eksportu jest kierowane do USA. Ale taryfy uderzyłyby też w niemiecką gospodarkę, a to już odczujemy w większym stopniu, bo przecież często jest tak, że nasze firmy dają wsad do niemieckich towarów, które finalnie trafiają do Ameryki.

Słabość akcji kredytowej to wina słabości zarówno po stronie podaży, jak i popytu

Dotychczasowa słabość akcji kredytowej to kwestia braku popytu czy podaży, czyli ograniczeń po stronie banków?

Dla nas jako banku, który miał problem kredytów walutowych, rzeczywiście ograniczenia kapitałowe przez kilka lat wpływały na możliwość rozwijania akcji kredytowej. Mamy około 17,5 mld zł kapitałów. Tyle rezerw na franki zawiązaliśmy przez ostatnie pięć–sześć lat. Nasz portfel kredytowy wynosi ponad 120 mld zł. Gdyby nie rezerwy, mógłby być dwa razy wyższy przy zachowaniu takich samych wskaźników kapitałowych. To oznacza, że 120 mld zł „zniknęło” z rynku kredytowego. A przecież nie jesteśmy jedyni z tym problemem.

Przypomnę, że w latach 2021–2023 mBank był albo nieznacznie nad kreską, albo notował wysokie straty przez rezerwy na kredyty frankowe. Trudno było w ogóle mówić o budowie kapitałów. Wtedy jeszcze odpowiadałem za sprzedaż i w każdym kwartale miałem limit, ile kredytów mogliśmy udzielić, żeby nie naruszyć wskaźników ostrożnościowych. Dlatego pierwszą rzeczą, którą komunikowałem, przejmując rolę prezesa, było wzmocnienie bazy kapitałowej. I to nam się udało.

A strona popytowa?

W Polsce stopa inwestycji jest niska, więc i zapotrzebowanie na kredyt stosunkowo niewielkie. Niska stopa inwestycji to nie tylko kwestia bieżącej koniunktury czy wojny na Ukrainie, ale też warunków działania: ograniczonej stabilności prawa czy braku zachęt podatkowych, które mogłyby stymulować inwestycje.

Nasza dotychczasowa przewaga konkurencyjna, czyli tańsza siła robocza, kiedyś się wyczerpie. I to dobrze, bo to będzie oznaczać, że osoba pracująca w Polsce będzie zarabiać na poziomie europejskim. Ale musimy znaleźć inne przewagi, jak innowacyjność, technologie, szukanie bardziej skomplikowanych produktów. Niezamierzony efekt działań Trumpa jest taki, że wzrosła skłonność Europy do współpracy i zacieśnienia relacji. To może być moment, w którym i my powinniśmy poszukać głębszej integracji z najbardziej rozwiniętymi krajami i na tym korzystać, przenosząc do nas zaawansowane technologie produkcyjne.

Czy wśród swoich klientów zauważacie takie projekty?

Tak, zwłaszcza w zakresie transformacji energetycznej. Zbudowaliśmy już reputację eksperta w tego typu projektach. Nasze działania dotyczą nie tylko dużych inwestycji, jak budowa farm wiatrowych, ale i optymalizacji energetycznej firm. Dotyczy to np. spółek, które chcą mieć częściowo własną energię i w ten sposób optymalizować koszty.

Jaka jest wartość finansowania na tego typu projekty ze strony mBanku?

Na koniec ubiegłego roku to było 7,6 mld zł. Do tego dochodzi 8,5 mld zł tego, co nazywamy mobilizacją kapitału: organizacji emisji długu na rzecz takich klientów bądź tworzenia konsorcjów. W sumie to kwota przekraczająca 16 mld zł.

Prezes mBanku: nie mamy całkowitych wyłączeń sektorowych

W tej chwili na świecie jest pewien odwrót od ESG, celów klimatycznych rozumianych tak, jak jeszcze rok wcześniej. Czy widzicie to u swoich klientów?

Problemem było tempo dojścia do bezemisyjności. To nie może się odbywać bez względu na koszty, musi być skalkulowane i osadzone w realiach ekonomicznych. Ale też trudno się sprzeczać z poglądem, że powinniśmy dbać o planetę i o bezpieczną przyszłość kolejnej generacji.

Czy bank zmodyfikuje politykę, cele związane z transformacją energetyczną?

Za wcześnie by o tym mówić. Na razie taka modyfikacja nie nastąpiła. Poza tym, my patrzymy na projekty związane z transformacją energetyczną z punktu widzenia biznesu. A one są opłacalne. I to nie tylko z perspektywy środowiskowej, ale właśnie biznesowej – dają przedsiębiorcom tańszy prąd i zwiększają dzięki temu ich konkurencyjność. Nie mówiąc już o bezpieczeństwie energetycznym.

Jakie branże w najbliższej przyszłości widzicie jako najbardziej perspektywiczne, a w których chcielibyście ograniczać obecność?

Aktywnie działamy w obszarach produkcji i usług, ale zawsze stawiamy na dywersyfikację. Nie wskażę konkretnych branż, bo to jest zawsze uzależnione od standingu finansowego klienta. Mocny klient w niezbyt atrakcyjnej branży jest dla nas bezpieczniejszy niż słaby klient w nawet najbardziej perspektywicznej branży. Zawsze preferujemy naszych klientów, nasza wzajemna relacja jest więc bardzo istotna.

Czy są branże, w których zaangażowanie wykluczacie?

Całkowitych wyłączeń sektorowych nie mamy. Są takie branże, w których chcemy ograniczać aktywność, powiedzmy: niepreferowane. To jest np. nieprzyjazna środowisku część energetyczna. Możemy więc sfinansować elektrownię, która emituje dużo zanieczyszczeń, o ile byłaby to inwestycja związana z ich ograniczeniem, np. instalacja filtrów, pochłaniaczy, składowania. Z tym, że my i w przeszłości mieliśmy dość ograniczone zaangażowanie w ten sektor. To nie była specjalizacja ani mBanku, ani wcześniej BRE Banku. Dlatego nie mieliśmy dylematów, jak komuś powiedzieć po kredytowaniu 20 lat: „świat się zmienił, teraz już ciebie nie chcemy”.

mBank "bardziej otwarty" na finansowanie sektora zbrojeniowego

Jak podchodzicie do finansowania sektora zbrojeniowego? Udzielacie kredytów firmom produkującym dla wojska lub wytwarzającym technologie podwójnego przeznaczenia?

Z punktu widzenia ESG przez pewien czas kredytowanie w obszarze obronności było mocno ograniczone. Wykluczamy handel bronią. Restrykcyjnie podchodziliśmy też do prywatnych firm zbrojeniowych. Ale mamy już pierwsze zaangażowania. Nie mogę powiedzieć, w których podmiotach. Ale to finansowania związane z polityką obronną państwa. Jesteśmy bankiem, który działa w Polsce i czujemy się zobligowani do tego, by wspierać władze tam, gdzie jest interes Polski.

Zatem polityka w odniesieniu do tego sektora uległa zmianie?

Ona się wprost nie zmieniła, ale staliśmy się znacznie bardziej otwarci.

Gdzie są z waszego punktu widzenia najbardziej atrakcyjni klienci, biorąc pod uwagę wielkość firm?

Koncentrujemy się zwłaszcza na segmencie firm nieco większych, z przychodami w granicach 50 mln – 1 mld zł. Mniejsze firmy również są dla nas interesujące, ale tu sprzedaż nie przekłada się na znaczący wzrost portfela. Z kolei kredyty dla największych są najbardziej kapitałochłonne, a równocześnie marże są tam niższe.

I konkurencja większa. W tym banków z zagranicy…

…które nie płacą naszego podatku bankowego. Największe firmy z reguły są związane z trzema, czterema bankami. Jeśli nawet w danym momencie nie jesteśmy najbardziej aktywni, to jednak zachowujemy relację z takim klientem. Inaczej jest z mniejszymi klientami, obsługiwanymi przez jeden bank. Tam, jeśli nie udzieli się kredytu, to klient po prostu zmienia bank.

mBank nadal chce szybko rosnąć w kredytach dla firm

Jakie są cele rozwoju akcji kredytowej dla firm? W zeszłym roku wzrost wyniósł ok. 7 proc.

Jeśli wziąć pod uwagę, że część portfela to kredyty walutowe, to wzrost był nawet większy: między 7 proc. a 8 proc. Przy tym w trakcie 2024 r. mieliśmy jeszcze ograniczenia kapitałowe, o których mówiłem wcześniej. Poradziliśmy sobie z tym, co pod koniec roku umożliwiło nam już większą aktywność. Nasze aspiracje są takie, by w tym roku osiągnąć tempo wzrostu nie mniejsze niż w poprzednim.

Na koniec: czy nie jest tak, że w ciągu dwóch dekad naszej obecności w Unii Europejskiej krajowe firmy przyzwyczaiły się, że projekty inwestycyjne realizuje się z udziałem funduszy unijnych, a to ogranicza rolę kredytu bankowego?

Przeciwnie. Fundusze unijne mają ogromny wpływ na finansowanie inwestycji w Polsce. Ale to nam sprzyja. Po pierwsze jest potrzeba finansowania pomostowego. Po drugie projekty nie są dofinansowywane przez Unię w 100 proc. To oznacza, że jest potrzeba zewnętrznego finansowania, a z naszej strony projekt unijny jest bezpieczniejszy. Pomaga to i firmom, bo obniża całkowity koszt kredytu. Mamy symbiozę – bank finansuje część projektu, a fundusze unijne uzupełniają kapitał, co korzystnie wpływa na stabilność finansowania. Dzięki obecności funduszy unijnych ryzyko finansowania całych projektów przez banki maleje, a przedsiębiorcy mają łatwiejszy dostęp do środków. To korzystne połączenie wpływa pozytywnie na polską gospodarkę. ©℗

Rozmawiał Łukasz Wilkowicz