Wojna? Trump? Nawet, gdy ryzyko rośnie, da się korzystnie ulokować oszczędności. Ratunkiem jest dywersyfikacja inwestycji, sięgnięcie po zagraniczne fundusze, obligacje czy nawet akcje. I... powstrzymywanie się od codziennego sprawdzania notowań.

W okresie zwiększonej niepewności w światowej polityce i na rynkach finansowych, czyli w czasach takich, jak obecnie, inwestowanie nie tylko jest możliwe, ale nabiera szczególnego znaczenia. Chodzi nie tylko o to, żeby zarobić, ale też o to, by robić to w bezpieczny sposób. Bezpieczny, czyli taki, który pozwoli uniknąć lub ograniczyć ryzyko związane np. z wydarzeniami za naszą wschodnią granicą. Jak zadbać o to bezpieczeństwo? Niekoniecznie trzeba myśleć o kupowaniu złota albo robieniu zapasów gotówki.

Finansowa poduszka bezpieczeństwa: kilka pensji

– W Polsce przeciętna wartość depozytu bankowego nie przekracza 30 tys. zł. Ale to dla takiego statystycznego klienta skarb większy niż 40 mln zł dla klienta z segmentu wealth management – mówi Daniel Szewieczek z ING Banku Śląskiego. Według niego pierwsza rzecz to określenie „poduszki bezpieczeństwa”, jaką trzyma się na koncie bankowym czy na lokacie. – Ludzie najczęściej mówią o kwocie, która pozwoli zapłacić za większą naprawę auta czy bardziej skomplikowany zabieg u dentysty. Im większe zarobki, tym ta kwota jest większa. Z naszego doświadczenia wynika, że pięć-siedem wynagrodzeń to jest taka poduszka, która ludzi faktycznie uspokaja – mówi ekspert.

Ale na tym poziomie nie ma zagrożenia turbulencjami rynkowymi. Upadłości banku komercyjnego nie mieliśmy od 2000 r. Po tym czasie zdarzały się bankructwa spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, banku spółdzielczego (nawet dużego), ale ostatnie „trudne przypadki” w sektorze bankowym były załatwiane nie na drodze upadłości, a przymusowej restrukturyzacji, w ramach której starania idą w kierunku ochrony posiadaczy lokat. A przede wszystkim depozyty do równowartości 100 tys. (obecnie ok. 420 tys. zł) są objęte zabezpieczeniem Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

Obligacje (zazwyczaj) lepsze niż lokata

Posiadacze „poduszki” mogą pomyśleć o innych sposobach oszczędzania. Najbezpieczniejszym są obligacje skarbowe. Ministerstwo Finansów ma w ofercie obligacje detaliczne, w których pieniądze można ulokować na okres od trzech miesięcy aż do 12 lat. Te ostatnie (są też podobne papiery 6-letnie) są dostępne wyłącznie dla osób, które zechcą odkładać otrzymywane świadczenie wychowawcze 800+. Bez ograniczeń można natomiast kupować papiery cztero- czy dziesięcioletnie, których oprocentowanie jest uzależnione od poziomu inflacji.

Obligacje detaliczne – jedna kosztuje 100 zł – sprzedają dwa największe, państwowe banki: PKO BP i Pekao SA. Konkurenci dają możliwość zakupu obligacji hurtowych, których nominał wynosi 1000 zł. To oferta dla zamożniejszych klientów, ale są banki, które nawet pojedynczą obligację hurtową są gotowe „podzielić”. Wtedy niekoniecznie trzeba wydawać wielokrotność 1000 zł.

Popularnym sposobem lokowania pieniędzy są fundusze obligacyjne. Są uważane za bezpieczne, a przy tym bardziej zyskowne niż lokata bankowa. Ale nawet te, które lokują pieniądze klientów tylko w najbezpieczniejszych obligacjach skarbowych, mogą stracić. Dzieje się tak wtedy, gdy rentowność obligacji idzie w górę. Wzrost rentowności oznacza spadek cen papierów dłużnych. Na ogół spadki cen nie są duże, ale kilka lat temu zdarzyła się szczególna sytuacja: ceny obligacji emitowanych przez państwo poszły w dół bardzo wyraźnie: w 2021 r. średnio o prawie 10 proc., a w kolejnym roku o dalsze ok. 5 proc. Do tego trzeba było skoku inflacji i mocnych podwyżek stóp procentowych dokonanych przez Radę Polityki Pieniężnej.

Lokując oszczędności warto pomyśleć o zagranicy

– Czy w dobrych, czy w złych czasach w inwestycjach przydaje się dywersyfikacja. To chroni nas przed różnymi ewentualnościami. Na Trumpa się uodparniamy, wojna trwa już długo a w przyszłości zaskoczy nas zapewne coś zupełnie innego, a dywersyfikacja nas na to przygotuje – mówi Paweł Chylewski, dyrektor departamentu zarządzania majątkiem w Biurze Maklerskim mBanku. – Dywersyfikacja powinna dotyczyć nie tylko klas aktywów, ale i geografii. Jeśli ktoś prowadzi biznes w Polsce, to tym bardziej powinien pomyśleć o lokowaniu oszczędności za granicą - dodaje.

O zagranicy mówi również Daniel Szewieczek. – Pewna część klientów zakłada rachunki bankowe za granicą. To jednak często wiąże się z koniecznością posiadania za granicą np. nieruchomości - mówi. Inna opcja: fundusze luksemburskie. W przeszłości, gdy dostęp do rynków zagranicznych był mocno ograniczony, były jedną z niewielu możliwości inwestowania w kapitał zagraniczny. Dziś pomimo, że dostęp do rynków zagranicznych jest szeroki, są istotnym elementem portfela inwestycyjnego. Inwestorzy szukają nie tylko możliwości inwestowania w zagraniczne obligacje czy akcje, ale dywersyfikują również ryzyko emitenta. Fundusze luksemburskie mają kilkudziesięcioletnie doświadczenie i są „dalej od wojny”. Rejestry inwestorów są prowadzone w Luksemburgu. – Tego typu fundusze dopuszczają też wypłaty w gotówce we wskazanych miejscach – wskazuje Szewieczek.

Czy warto inwestować w złoto?

Nasi rozmówcy niespecjalnie w roli zabezpieczenia na zawirowania w geopolityce czy na rynkach widzą złoto czy kryptowaluty.

– Złoto uchodzi za bezpieczną przystań, ale nie zawsze się tak zachowuje. Można mówić, że ostatnio złoto biło rekordy ceny, ale amerykański indeks S&P500 w ubiegłym roku kilkadziesiąt razy notował historyczne szczyty. W długim terminie zmienność notowań szerokiego rynku akcji jest mniejsza złocie, a długoterminowe stopy zwrotu są znacznie lepsze – podkreśla Paweł Chylewski.

Złoto może być pewną opcją, ale w dłuższej perspektywie, powiedzmy 10 lat. Jego notowania wahają się w zależności od tego, jak silny jest dolar czy też jaka jest inflacja – mówi Daniel Szewieczek. Zwraca uwagę, że tego rodzaju inwestycja nie musi polegać na kupnie sztabki kursu. Dostępne są – również w Polsce – fundusze inwestujące w złoto czy wydobywające je firmy.

Cena złota w dolarach w ostatnich pięciu latach urosła o 82 proc. Ale w tym samym czasie wzrost S&P500, czyli najważniejszego indeksu amerykańskiej giełdy, to 81 proc. W perspektywie 10-letniej złoto podrożało o 130 proc. Zaś S&P500 poszedł w górę o prawie 200 proc. W ciągu 30 ostatnich lat cena złota poszybowała o 660 proc., a S&P500… o 1150 proc.

Co z krytpowalutami?

Z kolei w przypadku kryptowalut, którymi interesują się zwłaszcza osoby młode, eksperci zwracają uwagę na ryzyko związane z tym, że nie do końca wiadomo, z jakim aktywem mamy do czynienia, gdzie ono faktycznie jest czy też kto nim dysponuje. Nie zmienia tego fakt, że pojawiają się regulacje, które mają podnieść poziom bezpieczeństwa inwestowania w tego typu aktywa. W Unii Europejskiej krokiem w kierunku regulacji rynku kryptoaktywów jest rozporządzenie MiCA. Ponadto nie trzeba kupować bitcoina na własną rękę. Na Zachodzie Istnieją fundusze lokujące pieniądze klientów w „krypto”. Inwestowanie poprzez fundusz nie ochroni przed utratą kapitału, gdyby „aktywa bazowe” straciły na wartości. Ale jeśli fundusz kupuje np. więcej niż jeden typ „coina”, straty mogą być ograniczone.

Bezpieczna przystań dla inwestycji: Ameryka

Eksperci jako „bezpieczną przystań” widzą aktywa amerykańskie. Przede wszystkim obligacje rządu Stanów Zjednoczonych, ale nie tylko.

– Jedynym instrumentem, który przetrwał wszystko, były właśnie amerykańskie obligacje. Niekoniecznie chodzi o ich bezpośredni zakup. Są klienci, którzy po prostu kupują fundusze inwestujące w tego typu papiery – wskazuje Daniel Szewieczek.

I zaraz dodaje również amerykańskie akcje, zwłaszcza największych spółek, zwłaszcza z sektora technologicznego czy finansów. – To bardzo stabilne, a przy tym właściwie „niezastępowalne” spółki, w przypadku których ryzyko słabszych wyników nie jest duże. Weźmy organizacje kartowe, jak Visa czy Mastercard – one w dającej się przewidzieć przyszłości będą działać właściwie w ramach duopolu. Podobnie ze spółkami typu Alphabet czy Meta – dodaje nasz rozmówca.

Alphabet to właściciel wyszukiwarki Google. Meta jest właścicielem Facebooka.

Inwestycje w akcje w niepewnych czasach? –

To optymiści zarabiają na rynkach finansowych. Pesymiści mają zazwyczaj gorsze stopy zwrotu.

- zwraca uwagę Paweł Chylewski.

Zaś Daniel Szewieczek podkreśla znaczenie horyzontu inwestycyjnego. – 7-8 lat to minimalny okres, w jakim powinno się na patrzeć na inwestycje. Jeśli ktoś ma potrzebę codziennego sprawdzania, co dzieje się z jego pieniędzmi, lepiej trzymać je na lokacie, albo kupić jakąś nieruchomość.