Złoto jest przedmiotem pożądania i nie wynika to jedynie z jego atrakcyjnego wyglądu. Kruszec ma bardzo ciekawe właściwości fizyczne i chemiczne. Jest metalem najbardziej ciągliwym i kowalnym. Co to oznacza? Z bryłki złota o wadze niespełna 30 g można uformować drucik, którego długość wyniesie… 80 km. Tę samą bryłkę można przekształcić w cieniutką blaszkę o powierzchni 9 mkw. Złoto nie rdzewieje.
Jest też jednym z najmniej reaktywnych pierwiastków, na przykład jest odporne na działanie kwasów. Zapewnia też bardzo wysokie przewodnictwo cieplne. Dodatkowo charakteryzuje się bardzo dużą gęstością – jest bardzo ciężkie w stosunku do swojej objętości. Gdyby kruszcem wypełnić litrową butelkę, jej waga wyniosłaby 19,3 kg. Identyczna co do objętości butelka ołowiu ważyłaby „jedynie” 11,3 kg. Czyste złoto jest tak miękkie, że można zostawić na nim ślad, gryząc je. To w połączeniu z dużym ciężarem właściwym powoduje, że relatywnie łatwo można stwierdzić w ten sposób autentyczność metalu, np. złotej monety – co widzimy często w historycznych filmach.
Na wartość kruszcu wpływa jeszcze jedna, być może najważniejsza cecha – rzadkość występowania. Gdyby zebrać całe wydobyte dotychczas w naszej historii złoto, przetopić i uformować w sześcian, jego bok miałby zaledwie ok. 22 m. Oznacza to, że całe złoto świata można zmieścić w średniej wielkości magazynie. Warto przy tym wiedzieć, że 1 tona złotonośnej rudy przeciętnie zawiera obecnie ok. 3 g złota. Średni koszt wydobycia uncji złota wynosi ok. 1400 dol.
Piękno i wartość
Wszystkie cechy złota nadają mu bardzo wysoką użyteczność praktyczną. Przewodnictwo cieplne, blask i niska reaktywność chemiczna powodują, że doskonale nadaje się ono do produkcji ozdób – pięknie wygląda, nie rdzewieje, nie śniedzieje, a na dodatek błyskawicznie nabiera temperatury ciała. Rzadkość występowania, w połączeniu z wysoką trwałością i niską objętością w porównaniu do wagi, uczyniły ze złota idealny metal do tego, by stał się środkiem wymiany i miernikiem wartości.
Odkąd ludzie zaczęli powszechnie wymieniać między sobą dobra, potrzebny był miernik wartości. Stało się nim właśnie złoto. Już ok. 1500 r. p.n.e. było powszechnie wykorzystywane na Bliskim Wschodzie. Pierwsze monety bite z czystego złota pojawiły się w VII w. p.n.e. na terenie dzisiejszej Turcji. Złote monety były jednostką obrachunkową cesarstwa rzymskiego (aureus) oraz bizantyjskiego (solid).
Obok srebra, brązu i miedzi złoto było podstawą globalnego systemu pieniężnego praktycznie aż do wybuchu I wojny światowej. To właśnie metale zapewniały monetom wartość wymienną. Pojawiające się wraz z rozwojem cywilizacji banknoty również funkcjonowały dzięki temu, że (mniej lub bardziej teoretycznie) można było je wymienić na złoto. Olbrzymie wydatki związane z wojną spowodowały, że część krajów zaczęła drukować banknoty, które nie miały pokrycia ani w kruszcu, ani w żadnym innym cennym metalu. Tak narodził się pieniądz fiducjarny, czyli taki, którego wartość bazuje jedynie na zaufaniu do tego, kto ów pieniądz emituje. Jak łatwo jest utracić zaufanie, przekonały się w okresie międzywojennym Niemcy. W październiku 1923 r. dochody państwa z tytułu podatków pokrywały jedynie 1 proc. wydatków państwowych, 99 proc. pokrywano poprzez emisję pieniądza. W efekcie miesięczna inflacja sięgnęła wówczas niemal 30 tys. proc.
Ostatnią skuteczną na dłuższą metę próbę stworzenia systemu pieniężnego bazującego na złocie podjęto pod koniec II wojny światowej. Na konferencji Bretton Woods (nazwa pochodzi od lasów otaczających hotel, w którym odbyło się spotkanie przedstawicieli 44 krajów) przyjęto (w uproszczeniu), że podstawą systemu stanie się dolar amerykański, który będzie wymienialny na złoto przy parytecie 35 dol. za uncję kruszcu. Rosnące wydatki amerykańskiej administracji, spowodowane m.in. koniecznością finansowania przedłużającej się wojny w Wietnamie, nadwyrężyły zaufanie do dolara. Coraz więcej krajów zaczęło korzystać z parytetu, wymieniając dolary na kruszec. Stany Zjednoczone zaczęły coraz szybciej tracić rezerwy złota i w 1971 r. odmówiły Wielkiej Brytanii wymiany kilkuset milionów dolarów na złoto, a Richard Nixon podczas telewizyjnego przemówienia zawiesił wymienialność dolara na złoto.
Bezpieczna przystań
Tu dochodzimy do przełomowego dla złota momentu. Odejście od wymienialności dolara, czyli waluty najsilniejszego gospodarczo kraju na świecie, na złoto spowodowało, że waluta ta stała się podatna na utratę wartości w wyniku działań banku centralnego. Nad dolarem zawisło widmo inflacji – największego zagrożenia dla każdej waluty.
Pojawił się więc problem – jak przechować wartość oszczędności. Jeśli dobrze się zastanowimy, to trudno znaleźć lepsze rozwiązanie niż złoto. Gdy po patrzymy na układ okresowy, okaże się, że – z różnych względów – wszystkie inne pierwiastki są pod tym względem gorsze od złota.
Często mówi się, że najlepszą lokatą kapitału są nieruchomości. Inwestycja w nie wymaga jednak sporego kapitału, a w dodatku w nagłej potrzebie może być nam trudno szybko i po oczekiwanej cenie spieniężyć nasze aktywa. W skrajnym przypadku (np. wojny) może się okazać, że nie jesteśmy w stanie odzyskać nic z tego, co ulokowaliśmy.
Gdy chcemy przechować wartość, złoto w większości wypadków rozwiązuje nasz problem. Można w nie zainwestować praktycznie dowolną kwotę, a również z płynnością w momencie sprzedaży zwykle nie ma problemu. Co prawda cena złota też potrafi się wahać i nie w każdym okresie kruszec spełnia swe zadanie. Jednak, jak pokazuje historia, w dłuższym okresie złoto dobrze przechowuje wartość. Dość powszechnie przytacza się tu przykład forda. W 1918 cena forda T wynosiła 360 dol., co było wówczas odpowiednikiem 17,5 uncji złota. Dziś w USA zakup forda mustanga wiąże się z wydatkiem ok. 40 tys. dol., czyli równowartości nieco ponad 15 uncji złota.
W przeciwieństwie do akcji, obligacji, czy pieniądza papierowego, złoto nie niesie za sobą ryzyka kredytowego, czyli takiego, które jest związane z kondycją finansową emitenta (np. spółki lub kraju). Jego zasoby są dodatkowo ograniczone i nie da się ich znacząco zwiększyć. To dlatego ten kruszec bardzo dobrze odnajduje się jako tak zwana bezpieczna przystań. Jego wycena zwykle mocno zyskuje w momentach kryzysów czy zawirowań na geopolitycznej arenie świata. To właśnie wiele tego typu wydarzeń (wojna na Ukrainie, eskalacja konfliktów na Bliskim Wschodzie, potencjalny konflikt na linii Chiny – Tajwan/USA) stoi za trwającą od dwóch lat wyraźną zwyżką notowań kruszcu.
Zamrożenie aktywów Centralnego Banku Federacji Rosyjskiej w wyniku sankcji po inwazji tego kraju na Ukrainę uświadomiło bankom centralnym w wielu krajach, że utrzymywanie rezerw walutowych bazujących na amerykańskim dolarze może przynieść katastrofalne skutki. W efekcie, począwszy od połowy 2022 r., widać wyraźny wzrost zakupów realizowanych przez banki centralne, zwłaszcza z krajów, które potencjalnie mogłyby się stać ofiarą amerykańskich sankcji (choć nie tylko – rezerwy złota systematycznie zwiększa również NBP).
Przechowywane we własnym skarbcu złoto nie może zostać łatwo skonfiskowane, a jednocześnie nie ma ryzyka, że utraci swoją wartość ze względu na bankructwo lub problemy z wypłacalnością. Dlatego też z prowadzonych przez World Gold Council ankiet wynika, że banki centralne widzą rosnącą rolę złota w rezerwach walutowych.
Złoto jako inwestycja
„Jeśli nie masz złota w portfelu inwestycyjnym, to oznacza to, że nie przestudiowałeś ani historii, ani ekonomii” – powiedział kiedyś Ray Dalio, znany amerykański inwestor giełdowy. Również wielu innych profesjonalistów wskazuje złoto jako ważny element zdywersyfikowanego portfela inwestycyjnego. Kruszec może się w nim znaleźć albo fizycznie, w postaci sztabek, albo za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych. Każda z tych metod ma swoje wady i zalety. Sztabki mają to do siebie, że im są mniejsze, tym więcej płacimy za 1 g. Co więcej, musimy się liczyć z tym, że kurs zakupu i sprzedaży jest różny – cena, po której kupujemy, może być nawet o 10 proc. wyższa od tej, po której możemy w danym momencie sprzedać. Mamy jednak fizycznie naszą sztabkę.
W przypadku funduszy fizycznie złota nigdy nie dostaniemy. Można w nie jednak inwestować dowolne kwoty (minimalne wpłaty to 50 zł), a wartość pojedynczego tytułu uczestnictwa, który dostajemy w zamian, nie zależy od wpłacanej sumy. W większości funduszy nie ma też różnicy między ceną, po której kupujemy i sprzedajemy tytuły uczestnictwa. Inwestycji możemy dokonać w całości online. Ponosimy jednak koszt opłaty za zarządzanie – w przypadku krajowych funduszy nie przekracza ona 2 proc. w skali roku.
Oczywiście nie wszyscy są zwolennikami inwestycji w złoto. Warren Buffett, inny znany amerykański inwestor, zwracał uwagę, że kruszec nie jest w stanie wykreować dodatkowej wartości tak, jak czyni to dobrze zarządzana firma. „Jeśli masz uncję złota na wieczność, to zawsze będziesz miał tylko uncję złota” – stwierdził Buffett. Czy jednak nie na tym polega piękno i wartość tej inwestycji? ©Ⓟ