Notowania dolara na globalnych rynkach spadają od maja, ale dopiero w ostatnich tygodniach trend wyraźnie przyspieszył. W lipcu wartość dolara wobec koszyka walut ważnych partnerów handlowych USA, utrzymujących płynne, rynkowe kursy, spadła o 1,6 proc. Od początku sierpnia amerykański pieniądz stracił ponad 2 proc. i jest notowany najniżej od stycznia.
– Największy wpływ miała seria słabszych od prognoz danych makroekonomicznych. Przekonały one inwestorów, że gospodarka zwalnia, co skłoni Fed do dość głębokich obniżek stóp procentowych jeszcze w tym roku, a pierwsza z nich nastąpi na najbliższym, wrześniowym posiedzeniu – mówi Piotr Belski, ekonomista Santander Bank Polska.
Kluczowe Jackson Hole
Wiele może się wyjaśnić w piątek, gdy przewodniczący Fed Jerome Powell wygłosi przemówienie podczas corocznego sympozjum gospodarczego w Jackson Hole w stanie Wyoming. Tradycyjnie zjawią się na nim przedstawiciele kluczowych banków centralnych. Możliwe więc, że padną ważne słowa dotyczące nie tylko USA. Od Powella inwestorzy oczekują rozstrzygnięcia dwóch kluczowych kwestii. Po pierwsze, czy na posiedzeniu 18–19 września FOMC może obniżyć stopę funduszy federalnych z 5,25–5,5 do 4,75–5,0 proc. Taki scenariusz jest obecnie mało prawdopodobny. I po drugie, czy prawidłowo szacują, że stopy w USA spadną do końca roku o 100 punktów bazowych (1 pkt proc.). Rynkowe reakcje na słowa Powella mogą być równie gwałtowne, jak na początku miesiąca.
Inwestorzy posłali dolara na deski, sygnalizując rosnące obawy przed recesją w amerykańskiej gospodarce. Tymczasem PKB USA był w II kw. o 3,1 proc. wyższy niż rok wcześniej. Wzrost gospodarczy w strefie euro w tym samym okresie wyniósł 0,6 proc. Przy tak znacznej dysproporcji w tempie rozwoju może dziwić najwyższy w tym roku kurs euro, zbliżony do 1,11 dolara. Piotr Bielski wyjaśnia, że o poziomie kursów walutowych bardzo często decydują oczekiwania inwestorów odnośnie do przyszłości.
– A one wyglądają w ten sposób, że strefa euro, choć rozwija się wolno, to będzie przyspieszać w przyszłym roku, a tempo wzrostu PKB w USA będzie się w przyszłym roku obniżać – mówi ekonomista.
Złoty zyskuje
Osłabienie amerykańskiej waluty na rynku globalnym sprawiło, że dolar kosztuje mniej niż 3,85 zł, najmniej od trzech i pół roku. Perspektywę dalszego umocnienia złotego w stosunku do dolara wspiera postawa Rady Polityki Pieniężnej, która ustami swojego przewodniczącego Adama Glapińskiego zapowiada, że na razie nie będzie obniżać stóp procentowych. Tymczasem większość organów decydujących o polityce monetarnej w kluczowych gospodarkach tnie koszty pieniądza.
– Sytuacja, w której złoty umacnia się zdecydowanie w stosunku do dolara, ale nie jest tak silny w odniesieniu do euro, wydaje się korzystna z punktu widzenia gospodarki – ocenia Bielski.
Kurs euro wobec złotego jest ważnym czynnikiem decydującym o konkurencyjności polskiego eksportu. Ale po stronie importu ważniejszy jest dolar – w tej walucie notowane są surowce, w tym energetyczne, takie jak ropa naftowa. Jeśli mniej zapłacimy za import ropy, to niższa będzie inflacja, a my zaoszczędzimy na rachunkach za paliwo. NBP szacuje, że 10-proc. zmiana kursu złotego to 0,6–0,8 pkt. różnicy w tempie inflacji konsumenckiej. W ostatnich dwóch latach notowania dolara w złotych spadły o ponad 20 proc.
Spadek wartości dolara nie wszystkich jednak ucieszy – problem mają firmy, które koszty ponoszą w złotych, a przychody liczą w amerykańskiej walucie. Takie jak KGHM, czołowy światowy producent miedzi.
Trump już nie taki straszny
Wśród ekspertów dominuje pogląd, że dolar w dalszym ciągu będzie tracił na wartości, zarówno na poziomie globalnym, jak i w odniesieniu do złotego. Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego, do niedawna uważał, że kres osłabieniu dolara mogą przynieść listopadowe wybory prezydenckie w USA.
– Ich faworytem był republikanin Donald Trump, zapowiadający podniesienie ceł, nie tylko na towary importowane z Chin. Zaostrzenie konfliktów handlowych podniosłoby inflację, najbardziej w Stanach Zjednoczonych. A to z kolei wymusiłoby wyższe stopy procentowe w USA, wspierając dolara – wyjaśnia Benecki. Ten scenariusz wciąż jest możliwy, ale jego prawdopodobieństwo spadło po tym, jak miejsce prezydenta Joego Bidena w rywalizacji z Trumpem zajęła wiceprezydent Kamala Harris. ©℗