GUS zrewidował w górę dane dotyczące wzrostu gospodarczego. Gwałtownie zahamowały inwestycje.
Produkt krajowy brutto w I kw. był o 2 proc. wyższy niż rok wcześniej – podał w poniedziałek Główny Urząd Statystyczny. Wstępne szacunki mówiły o dynamice na poziomie 1,9 proc.
„Po publikacji szczegółów PKB za I kw. 2024 r. (PKB wzrósł 2 proc., mamy widoczne ożywienie konsumpcji) jestem przekonany, że prognoza Ministerstwa Finansów wzrostu PKB w całym 2024 r. na poziomie 3,1 proc. jest bezpieczna” – napisał na platformie X minister finansów Andrzej Domański.
W poniedziałek poznaliśmy szczegółowe dane na temat wzrostu w pierwszych miesiącach tego roku. Najważniejszym motorem rozwoju była w tym okresie konsumpcja gospodarstw domowych. Była ona o 4,6 proc. wyższa niż rok wcześniej. To najlepszy wynik od II kw. 2022 r. Wtedy jednak poziom wydatków konsumentów podniósł napływ uchodźców z Ukrainy.
– Pokaźny wzrost płacy minimalnej od 1 stycznia, podwyżki dla sfery budżetowej i nauczycieli, wysokie nominalne wzrosty płac w sektorze przedsiębiorstw czy waloryzacja świadczeń socjalnych w warunkach, dodajmy, obniżającej się inflacji, nie mogły pozostać bez wpływu na wydatki gospodarstw domowych – skomentowała Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Gdyby o wzroście PKB decydowała sama konsumpcja, mielibyśmy wynik na poziomie 2,7 proc. A gdyby do tego dodać jeszcze tzw. spożycie publiczne, czyli wydatki sektora publicznego, PKB rósłby w tempie 4,6 proc.
Fakt, że finalny wynik był gorszy, zawdzięczamy w głównej mierze zapasom. Firmy wydawały na środki obrotowe, gdy gospodarka wychodziła z pandemii. Wtedy dużo mówiło się o zmianie sposobu funkcjonowania przedsiębiorstw, uniezależnianiu się od dostawców w odległych krajach. Zwiększanie zapasów półproduktów stanowiło zabezpieczenie na wypadek nowych przerw w dostawach. Od początku 2023 r. zapasy w szybkim tempie się kurczą, negatywnie wpływając na poziom PKB. Ma na to wpływ słaba koniunktura w Europie Zachodniej, czyli tam, gdzie trafia największa część naszego eksportu.
Na początku tego roku pierwszy raz od trzech lat hamulcem dla wzrostu PKB okazały się inwestycje. Były o 1,8 proc. niższe niż rok wcześniej. Jeszcze w końcówce 2023 r. rosły w tempie przekraczającym 15 proc.
– Tyle zostało z boomu inwestycyjnego w 2023 r. Był on napędzany w trzech czwartych inwestycjami publicznymi, które dramatycznie osłabiły się po zakończeniu poprzedniego budżetu unijnego. Polska gospodarka desperacko potrzebuje inwestycji przedsiębiorstw – ocenił Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.
Zdaniem ministra Domańskiego wyraźne przyspieszenie dynamiki inwestycji nastąpi w przyszłym roku. Stanie się tak za sprawą pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy.
Trudno jednak myśleć o nowych inwestycjach, gdy bieżąca sytuacja firm jest trudna. Świadczą o tym inne poniedziałkowe dane – PMI, czyli wskaźnik menedżerów logistyki w przemyśle. Wbrew nadziejom analityków odnotowano tu w maju spadek do 45 pkt z 45,9 pkt w kwietniu. Wynik poniżej 50 pkt to sygnał tendencji recesyjnych.
„Nowe zamówienia spadły dwudziesty siódmy miesiąc z rzędu, co jest najdłuższym spadkiem w historii, a tempo tego spadku przyspieszyło do najszybszego od października ubiegłego roku. Wielkość produkcji spadła w maju po raz dwudziesty piąty z rzędu, co stanowi rekord w historii badania, a tempo tego spadku było najszybsze od siedmiu miesięcy” – napisali autorzy badania z firmy S&P Global.
– Nasz przemysł nie odstaje od tendencji w całej Unii Europejskiej. Większość indeksów PMI nadal jest poniżej granicy 50 pkt oddzielającej rozwój od recesji. Niemiecki PMI jeszcze miesiąc temu notował wartości poniżej 43 pkt. Tak słaba kondycja sektora przemysłowego w Europie odbija się czkawką na naszych producentach – ocenił Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Lewiatana, organizacji przedsiębiorców. ©℗