Grażyna Ancyparowicz: Wysoka i groźna w skutkach inflacja występuje tylko
po nadzwyczajnych wydarzeniach, takich z jakimi mieliśmy ostatnio do czynienia: epidemia na skalę globalną, szoki na głównych rynkach surowcowych, wojna

W ciągu ostatniej dekady polska gospodarka rozwijała się bardzo dynamicznie. Jakie czynniki to spowodowały?
ikona lupy />
Grażyna Maria Ancyparowicz, ekonomistka, nauczycielka akademicka, doktor habilitowany nauk ekonomicznych, członkini Rady Polityki Pieniężnej w kadencji 2016–2022 / Materiały prasowe

Istotnie, w cenach stałych nasz produkt krajowy brutto – ten najbardziej syntetyczny wskaźnik wzrostu gospodarczego – był w 2022 r. wyższy niż w 2010 r. o 53,9 proc., przy czym lwia część tego przyrostu, bo aż 37,7 pkt. proc. przypadła na ostatnie osiem lat. Ten spektakularnie szybki wzrost nastąpił po odejściu od neoliberalnej wizji gospodarki na rzecz szeroko pojętego interwencjonizmu państwa i troski o rodzinę.

Nastawienie w polityce ekonomicznej stało się bardziej prospołeczne?

Podobnie jak Polska postępowały – po iluzorycznych i, jak się okazało, negatywnych doświadczeniach thatcheryzmu1 i reaganomiki2 – także inne kraje Unii Europejskiej. W 2010 r. Komisja Europejska uruchomiła – jako jedną z siedmiu inicjatyw przewodnich strategii „Europa 2020” – europejską platformę współpracy w zakresie walki z ubóstwem i wykluczeniem społecznym. Można tylko żałować, że Polska wkroczyła na tę ścieżkę tak późno.

Czy Narodowy Bank Polski angażował się w politykę gospodarczą?

Bezpośrednio – nie, bo jest to domena rządu. Pośrednio – tak, bo dbałość o obniżenie inflacji i o wiarygodność polskiej waluty jest jednocześnie dbałością o rozwój gospodarczy kraju. Zresztą dodatkowym celem NBP jest przecież wspieranie polityki gospodarczej rządu, o ile nie zagraża to podstawowemu celowi banku centralnego. Nie ma w tym nic ekstraordynaryjnego. Wszystkie główne banki centralne w okresach napięć i szoków zaburzających normalne funkcjonowanie gospodarki wspierały i będą wspierać wysiłki administracji państwowej.

Przykładem takich zakrojonych na wielką skalę działań mogą być duże programy skupu aktywów realizowane przez Europejski Bank Centralny po kryzysie subprime3 i podczas koronakryzysu.

Program skupu aktywów prowadził wówczas również NBP. Przy czym zarówno EBC, jak i Narodowy Bank Polski nigdy bezpośrednio nie finansowały ani rządów, ani podmiotów funkcjonujących w realnej sferze gospodarki. Zabrania tego Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, w przypadku Polski dodatkowo nasza konstytucja i ustawa o NBP.

Na czym więc polega rola banku centralnego?

Poprzez instrumenty polityki pieniężnej bank centralny oddziałuje na komercyjne instytucje monetarne, które poprzez rozmiary akcji kredytowej wpływają na kreację pieniądza, co z kolei wpływa na popyt krajowy. Wysoka stopa referencyjna utrudnia dostęp do kredytu, a w konsekwencji mrozi inwestycje i gospodarkę, czego następstwem jest spadek popytu krajowego. Z taką sytuacją mamy do czynienia w Polsce od stycznia br.; dynamika naszego PKB jest obecnie niska, bo popyt krajowy (niezasilany kredytem w takiej skali, jak w latach poprzednich) spada, ceny detaliczne od kilku miesięcy nie rosną albo nawet obniżają się, a inflacja wraca do celu, czyli poziomu pożądanego dla danego typu gospodarki na określonym etapie jej rozwoju.

Troska o stabilność cen, która należy do zadań banku centralnego, nie jest w ostatnich latach łatwym zadaniem.

Trzeba wyraźnie powiedzieć, że stabilność cen rozumiana jako zerowa inflacja w rozwijającej się gospodarce nie jest możliwa, choćby dlatego, że dochody związane z inwestycjami zawsze wyprzedzają efekty podażowe. Co ważne: inflacja wydaje się z natury czymś złym. Tak nie musi być. Umiarkowana, kontrolowana inflacja odgrywa podobną rolę jak deszcz w rolnictwie; bez opadów nic nie urośnie. Z tego punktu widzenia bardziej groźna jest deflacja niż umiarkowana inflacja, nawet jeśli ma ona charakter uporczywy.

Z ostatnio opublikowanych badań amerykańskich zwolenników doktryny keynesistowskiej4 wynika, że wysoka i groźna w skutkach inflacja występuje tylko po nadzwyczajnych wydarzeniach, takich właśnie, z jakimi mieliśmy ostatnio do czynienia: epidemia na skalę globalną, szoki na głównych rynkach surowcowych, wojna. Tu polityka monetarna niczego nie naprawi. Może jedynie hamować wzrost gospodarczy, aż gospodarka poprzez swoje homeostatyczne5 właściwości wróci do względnej równowagi.

Jak to jest z inflacją w Polsce?

Na ocenę tempa inflacji wpływa sposób liczenia i prezentacji wskaźników ilustrujących wzrost cen. Nie wdając się w skomplikowane opisy metodologii, warto zauważyć, że np. w Polsce ceny (w ujęciu zagregowanym) były we wrześniu br. takie same jak przed czterema miesiącami, natomiast wskaźnik CPI (Consumer Price Index) obrazujący zmiany poziomu cen w stosunku do analogicznego miesiąca poprzedniego roku ma wciąż wysoką wartość; według wstępnych szacunków GUS wyniósł ok. 8,2 proc. Niestety, polityka pieniężna nie działa wstecz, nie może wyeliminować ani skutków pandemii, ani szoków na rynkach energii i surowców. Stąd nawet jeżeli ceny w ostatnich miesiącach nie rosły, to roczny wskaźnik cen uwzględniający zmiany cen sprzed kilku miesięcy nadal może być podwyższony.

Jakie były najważniejsze działania NBP podczas pandemii i w procesie normalizacji życia po koronakryzysie?

Od marca 2015 r. Narodowy Bank Polski utrzymywał relatywnie wysokie, stabilne – w porównaniu z innymi głównymi bankami centralnymi – stopy procentowe, kierując się w polityce pieniężnej zasadą wait and see (zaczekaj i zobacz, co się wydarzy) nawet wówczas, gdy wskaźnik CPI, obrazujący wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych, kształtował się przejściowo poniżej dolnej granicy przedziału wyznaczonego dla celu inflacyjnego. Na pierwszym po ogłoszeniu lockdownu posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej (17 marca 2020 r.), w celu ograniczenia ryzyka niewypłacalności kredytobiorców, RPP rozpoczęła cykl obniżek podstawowych stóp procentowych do historycznie najniższych poziomów.

Blisko zera…

Od 28 maja 2020 r. do 6 października 2021 r. stopa referencyjna NBP wynosiła 0,10 proc.; lombardowa 0,50 proc.; depozytowa 0,00 proc.; redyskontowa weksli 0,11 proc.; dyskontowa weksli 0,12 proc. Na tym samym marcowym posiedzeniu RPP obniżyła stopę rezerwy obowiązkowej do minimalnego dopuszczalnego prawem poziomu (0,5 proc.), podnosząc zarazem – głównie z myślą o kondycji finansowej podmiotów spółdzielczości bankowej – jej oprocentowanie o 50 pkt bazowych (do 1,00 proc.).

Po unormowaniu się sytuacji pandemicznej stopy zaczęły rosnąć.

NBP – wyprzedzając m.in. FED, EBC czy banki centralne Szwajcarii i Anglii – zaostrzył politykę monetarną. W okresie od 6 października 2021 r. do 7 września 2022 r. Rada Polityki Pieniężnej w cyklu 11 podwyżek podniosła stopę referencyjną NBP z 0,1 proc., do 6,75 proc., dokonując stosownych zmian także innych instrumentów polityki pieniężnej. Walka z inflacją była prowadzona ostrożnie, aby nie zaprzepaścić szans realizacji ambitnych programów rozwojowych i społecznych, które szybko skracają dystans dzielący nas od zamożniejszych mieszkańców Europy. Rozłożony w czasie cykl podwyżek kosztu pieniądza dał naszym przedsiębiorstwom czas na dostosowanie się do działania w trudniejszych warunkach, bez nadmiernej obawy o utratę płynności finansowej, równocześnie hamując presję popytową w gospodarce.

Na początku września stopy zostały obniżone.

Ponieważ od kilku miesięcy wszystko wskazuje na wyhamowanie presji inflacyjnej, na posiedzeniu 5 i 6 września br. RPP złagodziła politykę pieniężną, biorąc pod uwagę zarówno uwarunkowania zewnętrzne, jak i sytuację na rynku kredytowym. Trudno jednak przewidzieć, co nastąpi w najbliższych tygodniach i miesiącach. Mamy zbyt dużo niewiadomych, aby rozwiązać to równanie.

Jakie są dziś główne wyzwania związane z utrzymaniem stabilności finansowej w Polsce w świetle globalnych zmian ekonomicznych i politycznych?

To jest temat bardzo szeroki, ograniczmy się zatem do kosztów interwencji rządowej w okresie koronakryzysu i wynikających stąd obciążeń dla sektora finansów publicznych. Kraje Unii Europejskiej (27) wraz z Wielką Brytanią wydały na pakiety ratunkowe ponad 1 bln euro, w tym Polska – ok. 40 mld euro. Dzięki temu uratowano wiele milionów miejsc pracy, a gospodarka szybko powróciła na ścieżkę wzrostu. Co równie ważne – jest to wzrost zrównoważony, co skrupulatnie badają rokrocznie odpowiednie organa Unii Europejskiej.

Czy transfery socjalne realizowane w Polsce po 2015 r. miały wpływ na inflację i czy zagrażają podwyższoną dynamiką cen w przyszłości?

Inflację wywołały czynniki zewnętrzne, które przyjęły postać szoków popytowo-podażowych. Z danych Eurostatu jednoznacznie wynika, że transfery społeczne nie miały wpływu na inflację w Polsce. W latach 2015–2020 spożycie w sektorze gospodarstw domowych wzrosło o 25,7 proc. (o ok. 6 pkt proc. mniej niż PKB), a udział prywatnej konsumpcji w PKB spadł z ok. 58,9 proc. do ok. 56,8 proc. Realizowana po 2015 r.
polityka społeczna charakteryzowała się tym, że przy szybszym niż wzrost kosztów utrzymania wzroście przeciętnego rozporządzalnego dochodu per capita, dochody osób mniej zamożnych rosły w większym tempie niż osób dobrze sytuowanych. Przyczyniły się do tego zarówno podwyżki minimalnych wynagrodzeń i wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej, relatywnie wysoka waloryzacja świadczeń emerytalno-rentowych, jak i transfery społeczne. W latach 2015–2022 dochody rozporządzalne w przeliczeniu na jedną osobę w gospodarstwie domowym wzrosły o 62,3 proc., a wydatki tylko o 35,2 proc., to znaczy, że część zamożniejszych gospodarstw domowych powstrzymała się od konsumpcji, finansując – poprzez oszczędności – pośrednio lub bezpośrednio inwestycje, bez których nie jest możliwy wzrost gospodarki.

Innymi słowy, rozwijaliśmy się dostatecznie szybko, aby sukcesywnie i skutecznie poprawiać położenie materialne mieszkańców naszego kraju, a równocześnie utrzymując względną równowagę finansów publicznych, zwiększać wydatki państwa na inne ważne cele, takie jak: obronność, kulturę czy ochronę środowiska.

Czy grozi nam nadmierne zadłużenie?

Polska należy do najmniej zadłużonych krajów Unii Europejskiej; według metodologii Eurostatu nasz dług publiczny nie przekracza 50 proc. PKB. Nie ma więc żadnych zagrożeń brakiem zdolności do obsługi tego zadłużenia. Przy okazji chciałabym zwrócić uwagę, że mniej więcej dwie trzecie tego długu jest w polskich rękach. Co to znaczy? Tyle, że polskie gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa, które nabyły obligacje skarbowe (bo taką formę ma polski dług publiczny), otrzymują z tego tytułu odsetki od Skarbu Państwa, a gdy przyjdzie czas wykupu – zwrot zainwestowanych oszczędności.

CA

Rozmowa przeprowadzona 14 września 2023 r.

ikona lupy />
fot. materiały prasowe