Globalne perturbacje wywołane przez pandemię, a następnie agresję Rosji na Ukrainę uderzyły w nasz kraj szczególnie dotkliwie, jednak dane pokazują, że na tle innych unijnych państw pokryzysowy bilans wygląda bardzo dobrze. Według Komisji Europejskiej w przyszłym roku mamy już być liderem wzrostu na Starym Kontynencie
W odniesieniu do IV kw. 2019 r., ostatniego przed nadejściem pierwszego gwałtownego szoku, jakim był kilkumiesięczny paraliż globalnej gospodarki po wybuchu pandemii koronawirusa, PKB Polski zwiększył się, do III kw. 2023 r., o 11,1 proc. To wynik trzy razy lepszy od wzrostu całej Unii Europejskiej w tym okresie. Nasza gospodarka plasuje się na szóstym miejscu pod względem wielkości w całej Wspólnocie, a żadne z wyprzedzających nas państw nie rozwijało się w tym czasie szybciej. Niemiecka gospodarka, czyli największa spośród gospodarek europejskich, ledwie wróciła do przedpandemicznych rozmiarów, a PKB Czech wciąż jest o 0,9 proc. niższy niż na koniec 2019 r.
Instytucje zadziałały
Do dobrego wyniku krajowej gospodarki przyczynił się szybki powrót na ścieżkę wzrostu. Polska w porę podjęła decyzję o wsparciu gospodarki ze środków publicznych. Z opracowania ekonomistów Szkoły Głównej Handlowej opublikowanego w 2022 r. wynika, że na dotacje dla przedsiębiorstw, dopłaty do wynagrodzeń, świadczenia postojowe dla przedsiębiorstw, zwiększone świadczenia socjalne i inne formy pomocy wydaliśmy równowartość 5,8 proc. PKB. Wyliczenia te nie uwzględniają pomocy płynnościowej dla przedsiębiorstw.
Ważna była także rola banku centralnego i Rady Polityki Pieniężnej w zwiększeniu płynności i bezpieczeństwa w systemie finansowym. Stopy procentowe zostały obniżone do najniższych poziomów w historii. Prowadzony na znaczną skalę skup na rynku wtórnym, w ramach otwartych aukcji i przetargów obligacji, emitowanych i gwarantowanych przez Skarb Państwa, ułatwił szybkie uruchomienie wsparcia finansowego dla firm i gospodarstw domowych.
Sprawna reakcja instytucjonalna miała ogromne znaczenie w procesie przezwyciężenia kryzysu. Ekonomiści podkreślają jednocześnie, że w znacznej mierze w uniknięciu głębokiego załamania pomogła struktura krajowej gospodarki, w której większe znaczenie niż w innych państwach europejskich ma przemysł.
Siła przemysłu
W tym sektorze powstaje u nas niemal 28 proc. wartości dodanej brutto (WDB). To najwyższy odsetek w naszym regionie i znacznie więcej niż w najbardziej rozwiniętych państwach Unii. Dla porównania w Niemczech, gdzie również przemysł jest bardzo ważny, jego udział w tworzeniu WDB to ok. 24 proc. We Francji przemysł odpowiada za ok. 13 proc. wartości dóbr i usług wytwarzanych w tych krajach.
Tymczasem pandemia i związane z nią zakazy oraz ograniczenia w prowadzeniu działalności uderzyły przede wszystkim w sektor usług. Szczególnie mocno ucierpiały te państwa, dla których duże znaczenie ma turystyka. Stąd w Polsce mniejsza niż w wielu innych europejskich państwach była skala spadku PKB w I połowie 2020 r., czego konsekwencją był mniejszy dystans do nadrobienia.
Mocnym punktem krajowego przemysłu jest jego różnorodność, co spowodowało, że nie ucierpiał on tak, jak np. niemiecki czy słowacki, gdzie dominującą branżą jest motoryzacja. Tę mocno dotknęło zerwanie w efekcie pandemii łańcuchów dostaw czy problemy z zaopatrzeniem w chipy, co również było jedną z konsekwencji zdrowotnego kryzysu.
Choć w kilku poprzednich miesiącach poziom produkcji przemysłowej w Polsce się obniżał, to i tak we wrześniu 2023 r., po wyrównaniu sezonowym, znajdowała się ona na poziomie o 21 proc. wyższym niż na koniec 2019 r. Dawało nam to miejsce w ścisłej czołówce UE pod tym względem. Natomiast w październiku produkcja sprzedana przemysłu wzrosła i była o 1,6 proc. wyższa w porównaniu z październikiem ub.r. W porównaniu z wrześniem br. wzrosła o 4,1 proc.
Wojenna inflacja
Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła 5 maja 2023 r., że globalny stan zagrożenia epidemicznego związany z COVID-19 minął. Jednak na gospodarkę przestały oddziaływać tylko niektóre ekonomiczne szkody spowodowane pandemią. Udało się np. naprawić globalne łańcuchy dostaw. Wyliczany przez oddział Fed w Nowy Jorku Global Supply Chain Pressure Index (GSCPI – im niższa wartość GSCPI, tym mniej problemów z dostawami), uwzględniający szereg danych związanych z kosztami i terminowością dostaw towarów czy półproduktów krążących w globalnej gospodarce, wyrównał już najniższy w historii poziom z końca 2008 r.
Najważniejszymi negatywnymi konsekwencjami pandemii były historycznie głęboka recesja w 2020 r., której skutki w wielu krajach sięgnęły tego roku, oraz inflacja, wciąż silnie oddziałująca na globalną gospodarkę. W wielu krajach jej wzrost był w największym stopniu efektem zwiększonych wydatków rządowych i transferu środków do gospodarstw domowych w połączeniu z ultrałagodną polityką monetarną i ograniczeniem podaży dóbr w konsekwencji zerwania łańcuchów dostaw. U nas, jak ocenia wielu ekonomistów, inflację wywołały przede wszystkim czynniki zewnętrzne, odpowiedzialne za tzw. szoki popytowo-podażowe.
Notowany w 2023 r. w skali globalnej poziom inflacji jest w dużej mierze konsekwencją trwającej wojny w Ukrainie. Gwałtowny wzrost cen surowców energetycznych zaczął się jednak już wiele miesięcy wcześniej, gdy Kreml zaczął szantażować Europę, ograniczając dostawy i windując ceny surowców, przede wszystkim energetycznych. Latem 2022 r. Rosja, która do tego momentu była najważniejszym dostawcą surowca, pokrywając ok. 37 proc. zapotrzebowania i 41 proc. importu, niemal wstrzymała dostawy gazu ziemnego do Unii Europejskiej gazociągami, a Stary Kontynent stanął przed widmem długiej zimy z niedoborem ciepła i energii.
Wskaźniki inflacji wzrosły w wielu czołowych globalnych gospodarkach do najwyższych poziomów od wielu dziesięcioleci. Dotyczyło to strefy euro, Wielkiej Brytanii, a nawet USA. Ten trend nie ominął także Polski.
Problemy na Wschodzie i Zachodzie
Powszechna inflacja sprawiła, że zaczęły spadać realne dochody ludności. Doprowadziło to do recesji konsumenckiej w pierwszej połowie 2023 r., wyrażającej się m.in. spadkiem, w ujęciu realnym, sprzedaży detalicznej. Wywołana wojną niepewność sprawiła, że gospodarstwa domowe zaczęły odkładać ważniejsze wydatki, takie jak zakupy mebli czy sprzętu AGD. Podobne trendy można było zaobserwować w niemal wszystkich europejskich gospodarkach.
Ponieważ popyt ze strony gospodarstw domowych był najważniejszym motorem napędowym wzrostu PKB w ostatnich latach, to ograniczenie przez nie wydatków oznaczało wyhamowanie koniunktury. W przypadku Polski, inaczej niż w czasie odrabiania strat po szoku wywołanym pandemią, wygląda też otoczenie zewnętrzne. Jednym z państw najmocniej dotkniętych konsekwencjami wojny są Niemcy, nasz największy partner handlowy, do którego trafia ponad jedna czwarta polskiego eksportu. Poprzedni rok Niemcy zakończyły spadkiem PKB o 0,4 proc. w ujęciu kwartalnym, a w 2023 r. największa gospodarka strefy euro pogrążyła się w stagnacji, notując kwartalne zmiany od -0,1 do 0,1 proc. W najnowszej aktualizacji prognoz ekonomicznych, opublikowanej w listopadzie, Komisja Europejska oceniła, że PKB naszych zachodnich sąsiadów spadnie w tym roku o 0,3 proc. Według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego Niemcy będą jedynym państwem w grupie G7, które zanotuje spadek PKB. W 2024 r. według Komisji Europejskiej nastąpi odbicie, ale tylko o 0,8 proc.
Potwierdzeniem trudnych warunków zewnętrznych dla krajowej gospodarki był spadek eksportu dóbr i usług w II kw. 2023 r. o 2,7 proc. w ujęciu rocznym, w cenach stałych. Po raz ostatni spadek eksportu, nie licząc pandemii, Polska zanotowała w 2009 r., w czasie poprzedniego globalnego kryzysu.
Powrót na właściwe tory
W opinii ekonomistów apogeum spowolnienia w Polsce przypadło pod koniec I kw. lub na początku II kw. W kolejnym 3-miesięcznym okresie PKB zwiększył się o 1,4 proc. w porównaniu z poprzednim kwartałem, co jest najlepszym wynikiem w UE. W ujęciu rocznym wzrost gospodarczy wyniósł 0,5 proc.
Spadająca inflacja (w październiku wyniosła 6,6 proc., najmniej od ponad dwóch lat), przy dwucyfrowym tempie wzrostu wynagrodzeń, sprawia, że rosną realne dochody gospodarstw domowych i jednocześnie poprawiają się nastroje konsumenckie. Sugeruje to, że w II połowie 2023 r. nasza gospodarka zaczęła wracać na właściwe tory. W opublikowanej w ostatnich dniach prognozie Komisji Europejskiej analitycy przewidują, że w przyszłym roku zwiększy się ona aż o 2,7 proc., zdecydowanie bardziej niż będzie wynosił wzrost PKB w innych krajach. Średnia dla UE na 2024 r. w listopadowej aktualizacji wynosi 1,3 proc., dla strefy euro – 1,2 proc. W Hiszpanii, która była liderem wzrostów w tym roku, w przyszłym wzrost gospodarczy ma wynieść 1,7 proc.