Nowy rząd znów złoży projekt ustawy budżetowej na 2024 r. firmowany przez Mateusza Morawieckiego, ale potem autopoprawkę.

Autopoprawka do budżetu

– Z powodu spodziewanego przedłużania przez prezydenta procesu przekazania władzy mamy bardzo mało czasu. Dlatego musimy działać w drodze autopoprawki do budżetu złożonej przez nowy rząd i ona będzie musiała konsumować to, co zapowiedzieliśmy w 100 konkretach – słyszymy w Koalicji Obywatelskiej. Jak tłumaczą politycy, na inny tryb nie będzie czasu, bo samodzielne przygotowanie projektu od nowa wymagałoby kilku miesięcy prac.

Stan finansów publicznych jest, zdaniem naszych rozmówców z PO, absolutnym priorytetem, bo od tego zależy realizacja obietnic wyborczych przyszłego rządu.

– To, co zrobili z budżetem państwa nasi poprzednicy, to skandal, rozwalono regułę wydatkową, zdeprecjonowano znaczenie Ministerstwa Finansów – mówi nasz rozmówca z PO.

Od początku rządów Prawo i Sprawiedliwość kilka razy modyfikowało regułę wydatkową. W tym roku wprowadziło do niej m.in. tzw. klauzulę obronną, która pozwala na wyłączania z limitu wydatków części pieniędzy przeznaczonych na obronność.

– Trzeba zacząć poważnie myśleć o stabilizacji finansów publicznych. Przed nami inwestowanie środków z KPO, rozpoczęcie nowej unijnej perspektywy. Na pewno wypłacimy 800 plus, 13. i 14. emeryturę, będziemy pracować nad stroną dochodową oraz nad tym, by strona wydatkowa się kurczyła – wskazuje rozmówca z PO.

Ale ta partia chciałaby także, by budżet pozwolił na sfinansowanie obietnic wyborczych zawartych m.in. w 100 konkretach Koalicji Obywatelskiej. Chodzi np. o podwyższenie kwoty wolnej od podatku z 30 tys. do 60 tys. zł, co ma kosztować 35–40 mld zł, czy o 30-proc. podwyżki dla nauczycieli i 20-proc. dla urzędników.

Rok budżetowych wyzwań

Piotr Bielski, dyrektor departamentu analiz ekonomicznych w Santander Bank Polska, podkreśla, że nawet bez obietnic PO przyszły rok będzie budżetowym wyzwaniem. – To było wiadomo od pokazania projektu. Tym bardziej trudno będzie dorzucić nowe, duże pozycje, choć w polityce robi się pewne rzeczy nawet, jak są trudne. Na pewno nie ma pola do dużego zwiększania deficytu – zauważa.

Trudności jest kilka. Pierwsza to negatywne sygnały z wykonania tegorocznego budżetu. Na koniec września deficyt wynosił 34 mld zł. W całym roku zgodnie z obowiązującą ustawą może wynieść 92 mld zł, więc na razie mieści się w ryzach.

Prawdziwy problem to dochody, które nie idą zgodnie z planem. Jak pisaliśmy („Budżetowe turbulencje z potencjałem na dziurę w dochodach”, DGP z 19 października), by zrealizować budżetowe prognozy, wpływy z podatków w końcówce roku powinny być o 50 proc. wyższe niż rok temu. Na to się nie zanosi. Nawet gdyby w kolejnych miesiącach powtórzył się styczniowy rekord wpływów, to i tak pod koniec roku może zabraknąć ok. 20 mld zł.

Zdaniem niektórych ekonomistów luka w dochodach może sięgnąć nawet 30 mld zł.

Zmniejszyć wydatki

By to zrównoważyć, potrzebne jest zmniejszenie wydatków. Rozmówca DGP z kończącego pracę rządu uspokaja, że na ogół suma niewykonanych wydatków to ponad 1 proc. PKB. W tym roku byłoby to ponad 30 mld zł. To oznacza, że ryzyko przekroczenia deficytu jest niewielkie.

Ale niższe wpływy w tym roku będą miały wpływ na 2024 r. – Jeśli potwierdzi się, że w tym roku w budżecie może zabraknąć nawet 30 mld zł po stronie dochodów, to nieco więcej trzeba odliczyć od planów przyszłorocznych dochodów, ponieważ Ministerstwo Finansów jako punkt wyjścia do prognozy na 2024 r. bierze dochody z roku poprzedniego – podkreśla Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej.

Jak dodaje, wciąż wysoka inflacja nieco ratuje dochody, ale zapowiadane ożywienie się opóźnia i pewnie będzie mniej dynamiczne, niż oczekiwali do tej pory analitycy i MF, co będzie oddziaływać na dochody budżetu negatywnie. To wszystko w sprawach finansów publicznych każe zachować ostrożność. Dokładanie nowych pozycji wydatkowych bez zrównoważenia ich cięciami w innych miejscach albo większymi dochodami będzie prowadziło do zwiększenia deficytu i długu.

Tu pojawiają się dwa zagrożenia. Pierwsze: – Widzieliśmy projekt budżetu, w którym i tak jest wysoki deficyt. I tak trzeba się będzie tłumaczyć Komisji Europejskiej z nadmiernego deficytu. Do tego wydatki są na granicy limitu z reguły wydatkowej – podkreśla Piotr Bielski.

Według niego drugim problemem będzie sfinansowanie potrzeb pożyczkowych na rynku, gdyby zostały dołożone kolejne miliardowe pozycje. Już obecny projekt budżetu przewiduje, że potrzeby pożyczkowe brutto, czyli rolowanie starego i emisja nowego długu, wyniosą ponad 420 mld zł.

Niewykluczone, że aby budżet się spiął, KO zdecyduje się na realizację swoich obietnic na raty. Politycy, z którymi rozmawialiśmy, mówią, że ostateczne decyzje będą podejmowane przy okazji składania przez nowy rząd autopoprawki do projektu budżetu na 2024 r. ©℗

Aby budżet się spiął, KO może realizować swoje obietnice na raty