Ropa staniała, a według Międzynarodowej Agencji Energii popyt na nią wkrótce zacznie spadać
Jeden z ważniejszych czynników wpływających na ceny w skali globalnej daje trochę odetchnąć gospodarce. Ropa kosztuje obecnie ok. 76 dol. za baryłkę, a notowania są stabilne mimo zapowiedzi cięcia wydobycia przez eksporterów.
W ciągu ostatnich trzech lat – z powodu pandemii, a potem wybuchu wojny w Ukrainie – ceny ropy wahały się od poniżej 50 dol. za baryłkę w czasach pierwszych lockdownów do 125 dol. w pierwszych miesiącach rosyjskiej inwazji. Teraz rynki wydają się coraz bardziej uodparniać na dyktat Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową i jej partnerów na czele z Rosją. Choć Arabia Saudyjska zapowiedziała, że ograniczy wydobycie z dotychczasowych 10 mln baryłek dziennie do 9 mln, nie wpłynęło to znacząco na ceny na rynkach. Ed Morse, analityk Citigroup, powiedział, że oznacza to porażkę Saudyjczyków, którzy tym ruchem chcieli zawyżyć ceny ropy.
To, jak popyt i ceny będą się kształtować w najbliższych miesiącach, zależy teraz bardziej od działań banków centralnych w Stanach Zjednoczonych i Euro landzie oraz wpływu ich decyzji na koniunkturę gospodarczą. Istotne znaczenie dla giełdowych notowań ropy będzie miała także sytuacja w Chinach – jeśli rząd zdecyduje się na dalsze pobudzanie gospodarki, czego spodziewają się rynki, wzrośnie popyt na paliwa, a wraz z nim cena surowca.
Ze strony podażowej nie zanosi się raczej na niespodzianki, które miałyby istotny wpływ na ceny. Stany Zjednoczone zwiększają wydobycie, ale jednocześnie rośnie zapotrzebowanie ze strony sektora publicznego, co jest spowodowane ponownym uzupełnianiem rezerw strategicznych.
Rosja będzie największym przegranym na rynku ropy
W dłuższej perspektywie zmiany na rynku będą sprzyjać obniżkom cen. Międzynarodowa Agencja Energii (MAE) przewiduje, że w ciągu najbliższych pięciu lat popyt na ropę ma jeszcze rosnąć o ok. 400 tys. baryłek dziennie, by w 2028 r. dojść do poziomu 105,7 mln baryłek dziennie, po czym będzie się stale zmniejszać. Dotychczas wzrost zapotrzebowania na ropę rósł proporcjonalnie do wzrostu gospodarczego, teraz transformacja energetyki i uniezależnianie się od surowców kopalnych zmienią tę zależność. W 2050 r., a więc w momencie, w którym świat powinien osiągnąć neutralność klimatyczną zgodnie z założeniami porozumienia paryskiego, popyt na ropę ma wynosić już tylko 24 mln baryłek dziennie.
MAE przewiduje, że OPEC+ będzie tracić na znaczeniu na rynku globalnym, głównie na rzecz Stanów Zjednoczonych. Agencja prognozuje także, że największym przegranym nadchodzących lat będzie Rosja. W wyniku zachodnich sankcji jej wydobycie ma spaść nawet o 710 tys. baryłek dziennie do 2028 r.
Polskie zapotrzebowanie na ropę wyniosło w marcu 2023 r. 703 tys. baryłek dziennie. Jak przekonuje Dorota Sierakowska, analityczka rynku ropy w Domu Maklerskim BOŚ, świadczy to o dobrej kondycji naszej gospodarki i jest odzwierciedleniem sytuacji międzynarodowej. – W ostatnim czasie wracaliśmy do poziomu zapotrzebowania sprzed pandemii, co osiągnęliśmy jeszcze w 2022 r. Szczyt zapotrzebowania w naszym kraju może nastąpić w latach 2027–2028 – mówi DGP. Według rozmówczyni polski rynek prezentuje się dobrze na tle krajów regionu i, w przeciwieństwie do Węgier, nie ma problemu z uzależnieniem od dostaw surowca z Rosji.
Dorota Sierakowska dodaje, że w następnych latach zużycie będzie rosnąć, ale później zmiany związane z transformacją energetyczną przyczynią się do spadku popytu. Będzie to miało związek przede wszystkim ze stopniową elektryfikacją transportu i szybszą komercjalizacją zastosowania paliw alternatywnych. ©℗