Do 181 mln zł wzrosły koszty utrzymania zarządów oraz rad nadzorczych giełdowych banków – wynika z podsumowania DGP na podstawie raportów rocznych spółek. Rok wcześniej w tej samej grupie 10 instytucji łączna kwota wynagrodzeń zarządów i rad była o 10 mln zł mniejsza.
Dwa podstawowe warunki wysokich zarobków: nie może to być bank państwowy, a prezes powinien być długodystansowcem. Kto przoduje na liście płac? Niekoniecznie szefowie banków. To prawda, że pierwsze miejsce zajmuje Michał Gajewski, prezes Santander Bank Polska, ale już na drugim miejscu jest Maciej Kropidłowski, wiceszef Banku Handlowego.
W instytucjach kontrolowanych przez Skarb Państwa obowiązują przepisy ograniczające płace, czyli ustawa kominowa. Pozwala ona w największych firmach zarabiać miesięcznie 15-krotność średniego wynagrodzenia w gospodarce (w spółkach giełdowych daje też możliwości uzyskania premii w podobnej kwocie). W sumie przekłada się to na kwotę rzędu 2 mln zł w skali roku.
Staż w zarządzie jednej instytucji liczony w latach jest z kolei potrzebny z uwagi na sposób rozliczania premii w instytucjach finansowych. Żeby uniknąć ślepego gonienia za wynikiem kosztem podejmowania zbyt ryzykownej działalności, wymagane jest rozłożenie płatności na kilka lat. Najlepiej wynagradzani pobierali więc nie tylko pensję za 2022 r., lecz także otrzymali bonusy za lata poprzednie, w których wyniki sektora były lepsze niż u progu obecnej dekady (rok 2022 wypadł lepiej niż poprzednie, ale nagrody za osiągnięte w nim wyniki będą do wypłaty w latach kolejnych).
Tu pojawia się kolejny warunek: dobre, najlepiej powtarzalne wyniki. Od nich zależy wysokość bonusów.
Najbardziej kosztowne były w ubiegłym roku władze Santander Bank Polska. Ale na drugim miejscu lekkie zaskoczenie – PKO BP, czyli banku objętego „kominówką”. W tym przypadku daje o sobie znać trzecia cecha wynagrodzeń zarządów: częste zmiany podnoszą ich łączne koszty w poszczególnych instytucjach.
W poprzednich latach wyróżniał się pod tym względem Bank Pekao, gdzie dochodziły jeszcze efekty zmiany statusu: z prywatnego banku z zagranicznym udziałowcem w instytucję pod kontrolą państwa. Obecnie jego głównymi udziałowcami są Powszechny Zakład Ubezpieczeń i Polski Fundusz Rozwoju. Dawniej była to włoska grupa UniCredit. Oprócz karuzeli kadrowej typowej dla państwowego podmiotu i związanych z tym odpraw i odszkodowań z tytułu zakazu konkurencji trzeba było jeszcze płacić spore pieniądze Luigiemu Lovaglio, prezesowi z czasów „włoskich”. W ubiegłym roku Lovaglio nie dostawał pieniędzy z Pekao.
Tym razem liderem płac jest PKO BP, w którym po odejściu w 2021 r. długoletniego prezesa Zbigniewa Jagiełły pracami zarządu kieruje już trzecia osoba. PKO BP podaje, że wynagrodzenia zarządu w ubiegłym roku wyniosły łącznie 13,6 mln zł. Ale informuje również o wypłaceniu niemal 6,8 mln zł „członkom zarządu, którzy przestali pełnić swoje funkcje w poprzednich latach”. Gdyby te kwoty zsumować i dołożyć radę nadzorczą, okazałoby się, że koszt utrzymania władz w ubiegłym roku wynosił 22,3 mln zł wobec 17,1 mln zł rok wcześniej. Byli i obecni członkowie zarządu są też uprawnieni do bonusów za lata 2018–2021. Łącznie to niemal 10,1 mln zł, z czego 5,9 mln zł przypada na osoby, które zakończyły pracę w latach wcześniejszych. ©℗