Przejęcie Credit Suisse otworzyło oczy inwestorów na ryzyko związane z obligacjami kapitałowymi.
UBS, największy bank w Szwajcarii, przejmuje Credit Suisse kosztem 3 mld franków. W ramach transakcji nabywca zgadza się na pokrycie 5 mld franków strat na aktywach nienależących do podstawowej działalności CS, ale na kolejne 9 mld franków ma gwarancję rządu Szwajcarii. Najwięcej emocji wzbudził inny warunek transakcji: na pokrycie strat CS idzie 15,8 mld franków obligacji kapitałowych (AT1).
Powód? W normalnych warunkach straty w bankach biorą na siebie przede wszystkim udziałowcy. Posiadacze obligacji podporządkowanych i podobnych papierów (jak te AT1) są obciążani stratami w drugiej kolejności (w Polsce było tak niedawno przy przymusowej restrukturyzacji Getin Noble Banku). Na końcu jest możliwość wykorzystania depozytów wykraczających poza kwotę gwarantowaną.
Tym razem obligatariusze tracą wszystko, a udziałowcy otrzymują akcje UBS (choć parytet jest dla nich skrajnie niekorzystny z uwagi na przecenę walorów CS). W poniedziałek rano spowodowało to popłoch wśród inwestorów posiadających walory banków. Dlaczego? Bo zgodnie z regulacjami wprowadzanymi po globalnym kryzysie finansowym obligacje kapitałowe są wykorzystywane w coraz większym stopniu. I nadal powinny rosnąć. Takie są wymogi regulacyjne związane z MREL (z ang, minimalne wymogi w zakresie funduszy własnych i zobowiązań kwalifikowalnych). Według EBA – Europejskiego Urzędu ds. Nadzoru Bankowego – w końcu 2021 r. kilkadziesiąt europejskich banków miało niedobór emisji MREL na kwotę 33 mld euro.
W Polsce ten niedobór jest szacowany na ok. 20 mld zł. Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który pilnuje spełniania wymogów MREL, nie informuje o koniecznej wartości emisji w polskich bankach. Niedawno PKO BP informował o sprzedaży papierów spełniających wymogi MREL o wartości 750 mln euro (ok. 3,5 mld zł).
– Emisja MREL dla krajowych banków stanie się dużym wyzwaniem. Niedawna udana emisja papierów tego typu w PKO BP była światełkiem w tunelu. Ale teraz, gdy inwestorzy na szwajcarskim przykładzie widzą, że umorzenie lub konwersja na akcje i związane z tym straty to realna opcja, nie ułatwi to uplasowania papierów MREL, a na pewno uplasowania po rozsądnej z punktu widzenia banków cenie – mówi osoba z jednej z dużych firm doradczych związana z rynkiem finansowym.
– Atmosfera w odniesieniu do emisji dokonywanych przez banki się zmieniła. Teraz inwestorzy będą czytali prospekty trzy razy, będą sprawdzać czynniki ryzyka i co się może stać przy niekorzystnym rozwoju sytuacji. Koszt finansowania pójdzie zapewne w górę – przewiduje Łukasz Jańczak, analityk Erste Banku.
„Europejski sektor bankowy jest odporny i charakteryzuje się solidnym poziomem kapitału i płynności” – napisały w poniedziałkowym oświadczeniu Europejski Bank Centralny, EBA i Rada ds. Przymusowej Restrukturyzacji (Single Resolution Board – SRB). Równocześnie starały się tonować nastroje, przypominając, że „instrumenty kapitałowe są pierwszymi, które absorbują straty i dopiero po ich pełnym wykorzystaniu konieczne byłoby odpisanie kapitału dodatkowego Tier 1. Podejście to było konsekwentnie stosowane w poprzednich przypadkach i nadal będzie przyświecać działaniom nadzoru bankowego SRB i EBC w interwencjach kryzysowych”.
Umorzone obligacje CS to high-trigger contingent convertible bonds (HT CoCos). „Są to wieczyste instrumenty dłużne, które są umownie umarzane lub konwertowane na kapitał, jeśli ten spadnie poniżej 7 proc. aktywów ważonych ryzykiem” – wyjaśnia na swojej stronie internetowej FINMA, szwajcarski nadzór finansowy.
W Polsce Sejm w ubiegłym tygodniu przyjął przepisy, które pozwolą na emisję obligacji kapitałowych. Nie będą one dostępne dla inwestorów detalicznych. Takie papiery mają pozwolić na przyśpieszenie wypełnienia przez banki wymogów MREL.
„W obecnych warunkach takie emisje mogą być trudne. Zdajemy sobie sprawę, że może to skłaniać banki do zmniejszania aktywów ważonych ryzykiem albo nawet do ograniczenia akcji kredytowej. Musimy uniknąć sytuacji, w której trwale ograniczona podaż kredytów stałaby się barierą dla rozwoju gospodarki” – pisał w ubiegłym tygodniu w liście do bankowców na ich coroczną imprezę Forum bankowe Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego.
Teoretycznie wymogi MREL można spełniać bez emisji papierów dłużnych, dzięki samemu kapitałowi (wyemitowanym akcjom i wypracowanym zyskom). W trakcie Forum bankowego Piotr Tomaszewski, prezes BFG, podkreślał jednak, że kierowanej przez niego instytucji zależy na tym, by banki emitowały również kapitał dłużny. ©℗