Papierowe straty są związane ze wzrostem inflacji i z podwyżkami stóp procentowych.
Banki mają problem ze spadkiem cen obligacji, które stanowią znaczącą część ich aktywów. Przecena papierów dłużnych to efekt podwyżek stóp procentowych. Gdy w okresie pandemii stopy banków centralnych były na rekordowo niskim poziomie, rentowność obligacji skarbowych również była rekordowo niska. W niektórych krajach spadała wręcz poniżej zera, co oznaczało, że nabywcy papierów dłużnych zgadzali się dopłacać, by móc utrzymywać je w swoich księgach. Gdy na całym świecie banki centralne zaczęły podnosić stopy procentowe, by przeciwdziałać szybko rosnącej inflacji, rentowność obligacji poszła gwałtownie w górę. Oznaczało to gwałtowny spadek cen papierów dłużnych.
W Polsce Treasury Bond Spot Index, obrazujący wyceny krajowych obligacji skarbowych, w 2021 r. poszedł w dół o niemal 10 proc. Był to jego pierwszy spadek w historii. Rok później obniżył się o kolejne 5 proc. (od początku tego roku urósł o ponad 4 proc.). Przełożyło się to negatywnie na wycenę obligacji w portfelach banków. Wprawdzie nie znalazło odbicia w rachunku zysków i strat, ale banki są zobowiązane do wykazywania rynkowej wartości swoich aktywów i spadek wycen obligacji przełożył się na pozycję „skumulowane inne całkowite dochody” w kapitałach banków. W połowie 2022 r., w momencie największej przeceny obligacji, „skumulowane inne dochody” wynosiły prawie 37,8 mld zł na minusie. Kwota jest tak duża ze względu na skalę zaangażowania banków na rynku obligacji (w tej pozycji ujmuje się też straty lub zyski z innych transakcji, których wycena wskutek rosnących stóp procentowych również poszła w dół).
W krajach strefy euro ujemna wycena aktywów przeniesiona w kapitały przekraczała w końcu września 2022 r. 90 mld euro. W bankach amerykańskich ta wartość była kilka razy wyższa. Branżowe serwisy informują o niezrealizowanych stratach na koniec ub.r. rzędu 300 mld dol.
Ujemny wpływ wartości obligacji na wartość kapitału banków nie ma przełożenia na ich zdolność do wypłaty depozytów klientom. Ogranicza to natomiast możliwości rozwijania akcji kredytowej. Problem może pojawić się wtedy, gdy bank staje przed koniecznością sprzedaży swojego portfela obligacji lub jego części. Wtedy strata niezrealizowana zamienia się w zrealizowaną. W takiej sytuacji znalazł się w ubiegłym tygodniu Silicon Valley Bank, który został zmuszony do podniesienia kapitału, co ostatecznie nie doszło do skutku.
Zdolność do obsługi wypłat lepiej pokazują wskaźniki płynności, jak LCR, wskaźnik płynności krótkoterminowej, czyli proporcja posiadanych płynnych aktywów do szacowanych wypływów środków z banku. Minimum to 100 proc. W Polsce banki utrzymują go systematycznie na znacznie wyższym poziomie. W ostatnich pięciu latach tylko kilka razy zdarzyło się, że na koniec miesiąca płynne aktywa były mniej niż o połowę większe od minimalnego dopuszczalnego poziomu. Komisja Nadzoru Finansowego w informacji o wynikach sektora w ub.r. podkreślała, że „na koniec grudnia 2022 r. wszystkie banki komercyjne spełniały obowiązującą normę płynności krótkoterminowej”. ©℗