-Zarząd dał zielone światło, żebyśmy rozpoczęli pozyskiwanie nowych inwestorów i nowych możliwości zasilania specjalnego funduszu na rzecz Ukrainy - mówi Teresa Czerwińska, wiceprezes Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Dzisiejszą współpracę Europejskiego Banku Inwestycyjnego z Ukrainą determinuje przede wszystkim wojna – jak zmieniła ona potrzeby pożyczkowe kraju i ile pieniędzy udało się EBI pozyskać na rzecz wsparcia Ukrainy od początku inwazji?
Europejski Bank Inwestycyjny należy do grona największych inwestorów instytucjonalnych na Ukrainie. Jeszcze przed wojną nasz portfel inwestycji na Ukrainie przekraczał 7 mld euro. Dobrze znamy ten rynek i naszych partnerów. Dzisiaj w tej ekstremalnie trudnej sytuacji Ukraina potrzebuje różnorodnych strumieni finansowania – krótkoterminowych i długoterminowych. W krótkim terminie państwa członkowskie wyasygnowały 18 mld euro na wsparcie Ukrainy tylko w 2023 r., z przeznaczeniem na pokrycie luki budżetowej. Natomiast, naszym zadaniem jako banku i jako instytucji rozwojowej, jest finansowanie projektów. Ważne jest aby nawet w warunkach wojny utrzymać ciągłość funkcjonowania administracji oraz podtrzymywać procesy gospodarcze mimo działań militarnych. Stąd w ubiegłym roku udzieliliśmy finansowania naszym ukraińskim partnerom w wysokości 1,7 mld euro, z czego 668 mln euro wypłacono praktycznie tydzień po inwazji. Finansowanie EBI pozwala m.in. na remonty dróg i mostów, odbudowę odcinków kolejowych, czyli na bieżąco wzmacnia i odbudowuje infrastrukturę kluczową dla funkcjonowania kraju. Natomiast kwestia odbudowy po wojnie to osobny, niezwykle ważny temat. Dzisiaj koncentrujemy się na utrzymaniu strategicznej infrastruktury, także tej społecznej. Efekt? W tej dramatycznej sytuacji gospodarka ukraińska funkcjonuje i radzi sobie względnie nieźle. Produkcja i obrót gospodarczy trwają, podatki są zbierane, pensje i emerytury wypłacane, funkcjonuje administracja. Nie możemy pozwolić na to, żeby przedsiębiorcy oraz ukraińskie firmy zostały zmuszone do zaprzestania działalności. EBI dostrzega i wspiera ten ogromny i godny szacunku wysiłek polegający na podtrzymaniu relatywnie stabilnego – jak na te warunki - funkcjonowania administracji i gospodarki. Strona ukraińska przedstawiła szczegółową listę obszarów priorytetowych w zakresie finansowania.
Nie zawsze państwa członkowskie i europejskie przedsiębiorstwa potrafią korzystać z wsparcia inwestycyjnego EBI – Ukraina jest już dobrze zaznajomiona z wszystkimi procedurami i chętnie z nich korzysta?
Mamy duże doświadczenie na Ukrainie – przypomnę tylko, że po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 r. rozszerzyliśmy nasze ówczesne finansowanie dla Ukrainy. Przygotowaliśmy wtedy pakiety wsparcia i odbudowy dla regionów, które ucierpiały najbardziej. Dzisiaj widzimy wzmożone zainteresowanie finansowaniem projektowym na rzecz małych i średnich przedsiębiorstw np. w obszarze cyfryzacji. Może to wydawać się nieintuicyjne w przypadku kraju, który jest w stanie wojny, ale jesteśmy pod ogromnym wrażeniem zainteresowania biznesu finansowaniem infrastruktury cyfryzacyjnej. Możliwość funkcjonowania administracji i biznesu jest dziś w Ukrainie w dużym stopniu oparta na fundamentach procesów cyfryzacyjnych wdrożonych w niedalekiej przeszłości. Mamy też ogromny popyt na inwestycję w infrastrukturę w sektorze energetycznym, w tym na odbudowę w oparciu o nowe technologie aktywów zniszczonych w wyniku działań zbrojnych. Widzimy też jak zacieśnia się współpraca np. między polskim a ukraińskim biznesem, szczególnie w obszarach przygranicznych, ale nie tylko. Jak wspomniałam, przywiązujemy wielką wagę do współpracy z administracją na szczeblach rządowym i regionalnym. Tylko w ostatnim czasie odbyłam kilka spotkań, w tym na Ukrainie, podczas których ministrowie przedstawiali konkretne projekty infrastrukturalne, z analizami finansowymi i dokładnymi projektami inwestycji. Popyt ze strony ukraińskiej jest więc bardzo dobrze ustrukturyzowany, nasi partnerzy dobrze wiedzą, czego potrzebują. EBI ze swojej strony planuje również zintensyfikować pomoc doradczą dotyczącą przygotowania projektów do stadium „bankowalności”, uwzględnienia standardów, które podmioty ubiegające się o finansowanie muszą spełnić itp.. przywiązujemy dużą wagę do transparentności procesów finansowania, do monitoringu wydatkowania środków.
Czy EBI dostrzega jakieś nieprawidłowości w wydawaniu pieniędzy obecnie?
Mamy duże doświadczenie w finansowaniu projektów poza Unią Europejską, Nie jesteśmy naiwni, mamy dobrze sprawdzone procesy monitorowania i dobrze znamy uwarunkowania gospodarcze i społeczne w Ukrainie, więc nasze mechanizmy finansowania i nadzoru są przygotowane na działanie w tych warunkach. Mamy konkretne wymogi, co do monitorowania i raportowania na temat wykorzystania wypłaconych środków. Spotykamy się z ukraińską administracją i dopilnowujemy przejrzystości procesu finansowania projektów. Bardzo dobrze współpracuje nam się z ukraińskim Ministerstwem Finansów, które dostarcza wymaganych informacji. Pamiętajmy jednak , że trwa wojna, co stanowi obiektywne utrudnienie w procesie monitorowania.
Jaka będzie więc rola EBI w procesie odbudowy Ukrainy?
Na obecnym etapie trudno z dużą dozą dokładności określić, jaka łączna kwota będzie potrzebna. Są opracowania Banku Światowego, które mówią o 350 mld dolarów, ale wojna cały czas trwa. Dwa tygodnie temu nasz zarząd dał zielone światło, żebyśmy rozpoczęli pozyskiwanie nowych inwestorów i nowych możliwości zasilania specjalnego funduszu na rzecz Ukrainy. Chcielibyśmy, żeby finansowały go nie tylko państwa członkowskie UE, ale też kraje spoza UE – np. Szwajcaria, Norwegia, Kanada.
Fundusz ma stanowić wyłączne źródło finansowania odbudowy czy będzie uzupełnieniem innych źródeł – np. zamrożonych rosyjskich aktywów czy dotychczas funkcjonujących mechanizmów?
Współpracujemy z Komisją Europejską, żeby fundusz był częścią większej platformy do odbudowy Ukrainy. To będzie ogromne zadanie i nie wyobrażam sobie, żeby jeden fundusz czy jeden bank dał sobie z tym radę. Nasz fundusz będzie więc instrumentem wkomponowanym w cały unijny mechanizm na rzecz odbudowy Ukrainy. EBI obecnie udziela kredytów korzystając z gwarancji, które pochodzą z KE. Po wybuchu wojny ryzyko inwestycji wzrosło i w tej chwili możliwości gwarantowania pożyczek dla Ukrainy ze strony EBI wyczerpują się. Stąd pomysł funduszu, ponieważ może on umożliwić pozyskiwanie dodatkowych środków na finansowanie projektowe, a z drugiej strony będzie on gromadził indywidualne kontrybucje państw członkowskich i państw trzecich. Pracujemy nad otwarciem takiej formy finansowania dla potencjalnych donatorów. Jak na razie mówimy o 1 mld euro, ale będzie to baza kapitałowa, dzięki której udzielane będą gwarancje na rzecz kredytów. Wsparcie Ukrainy przez dotacje o charakterze grantowym jest jednorazowe, natomiast mając do dyspozycji fundusz będziemy w stanie udzielać finansowania wielokrotnie, korzystając z efektu dźwigni.
Poza wsparciem Ukrainy UE będzie się w najbliższych latach mierzyć z zieloną transformacją – według raportu EBI Europa musi inwestować o 350 mld euro rocznie więcej, żeby osiągnąć cele klimatyczne założone na 2030 r. – czy transformacja, w świetle tych danych, jest zagrożona?
Do realizacji tych ambitnych celów nie wystarczą żadne zasoby budżetowe – ani UE, ani krajów członkowskich. Musimy je uzupełniać ze źródeł prywatnych. Finansowanie budżetowe powinno obniżać ryzyko niezbędnych inwestycji. Natomiast ten główny ciężar nie może leżeć po stronie budżetu – żaden budżet tego nie wytrzyma. Kapitał prywatny jest więc tu bardzo pożądany. Szkoda, że reforma unii bankowej i unii rynków kapitałowych nie została dokończona, bo tam można by upatrywać potencjału do wspólnych instrumentów finansowania zielonej transformacji. EBI na te cele zabezpieczyło dodatkowo w pakiecie REPowerEU (plan finansowania odejścia od rosyjskich paliw kopalnych – red.) 30 mld euro – obok 17 mld euro rocznie zadeklarowanego wcześniej. Możemy bez problemu zwiększyć to finansowanie z 30 mld do 45 mld euro, a jeśli będzie potrzeba, to nawet więcej. O skali naszych działań może świadczyć to, że z 30 mld euro pożyczek udzielonych przez EBI wygenerowane zostaną inwestycje o wartości około 115 mld euro.
Czy zielona transformacja stanie się polem do rywalizacji z USA? Dziś Bruksela mówi o współpracy, a nie jak pod koniec roku o wojnie handlowej, tym nie mniej mamy 2 proc. PKB różnicy w inwestycjach w procesy produkcyjne między USA a UE – czy uda nam się ten dystans zmniejszyć?
Nie powinniśmy patrzeć na to z perspektywy rywalizacji dwóch protekcjonizmów. Powinniśmy szukać synergii pomiędzy rozwiązaniami unijnymi, krajowymi oraz efektami współpracy z partnerami takimi jak USA, Japonia czy Korea Płd. W ten sposób szukałabym pokrycia tej luki. Protekcjonizm, pokrywanie wydatków krajowych przedsiębiorstw ze środków publicznych bardzo często kończy się obniżeniem ich konkurencyjności i inflacją. Jako EBI jesteśmy częścią European Tech Champion Initiative - ta inicjatywa ma wspierać działalność podmiotów będących liderami w zakresie innowacji i postępu technologicznego. Mamy w Europie niezłą sytuację pod względem kreatywności i innowacji, ale mamy trudności w utrzymaniu startupów, brakuje dla nich wsparcia finansowego, żeby przeszły wszystkie fazy rozwoju przedsiębiorstwa. W efekcie często takie inicjatywy odnoszące sukcesy na rynku nowych technologii, żeby zwiększać zakres działalności szukają kapitału gdzie indziej, a nie w UE, albo są kupowane przez koncerny amerykańskie czy japońskie. Potrzebne są pieniądze, mądre finansowanie ukierunkowane na strategiczne sektory, ale też odbiurokratyzowanie procesów na poziomie UE – np. skrócenie czasu komercjalizacji. Bardzo mnie martwi, że poziom wydatków na prace badawczo-rozwojowe w UE wynosi nieco ponad 2 proc. PKB, a USA i Japonia dawno przekroczyły cel 3 proc. – jesteśmy jakieś 15 lat za tymi gospodarkami.
Ostatni raport EBI przynosi nieco optymizmu jednak – inwestycje po pandemii wzrosły w ubiegłym roku w stosunku do 2021 r. To dobry prognostyk czy jednak możemy zaobserwować większą zachowawczość biznesu w 2023 r. – minął rok, a wojna wciąż trwa…
Dziś poziom niepewności jest bardzo znaczący, kolejno nadchodzące po sobie wstrząsy: pandemia, wysoka inflacja, wojna - to wszystko powoduje że obniża się apetyt przedsiębiorstw na podejmowanie ryzyka. Co prawda inwestycje odbiły, ale cały czas utrzymują się na poziomie z 2019 r., czyli sprzed pandemii. Na wojnę nakłada się też kryzys związany z transformacją energetyczną, co też wywołuje dodatkową niepewność, stąd część inwestorów wstrzymuje swoje decyzje. Z naszych badań wynika, że wstrzymywane są decyzje w obszarach innowacyjnych – ryzyko jest tam często zbyt wysokie dla sektora prywatnego. Potrzebne są zachęty inwestycyjne, precyzyjnie celowane w priorytetowe obszary, tj. przyspieszenie transformacji energetycznej. Niezbędne są instrumenty finansowe pozwalające na finansowanie, które umożliwia dzielenie się ryzykiem między sektorem prywatnym i publicznym. Tu ważną rolę powinny odgrywać instytucje takie jak Europejski Bank Inwestycyjny – na poziomie UE, oraz krajowe instytucje rozwoju, w Polsce BGK i PFR. Sam biznes może nie udźwignąć ciężaru finansowania innowacji w takim zakresie, jak jest to niezbędne.