Dynamika sprzedaży nabrała tempa dzięki wzrostowi cen, ale i większej liczbie pacjentów.

W 2022 r. Polacy wydali w aptekach 46,1 mld zł. To o 13,5 proc. więcej niż 2021 r., kiedy rynek urósł - rok do roku - o 7,7 proc., wobec 1,6 proc. jeszcze rok wcześniej - wynika z danych Pex PharmaSequence. Ten wzrost to zasługa kilku czynników. Przede wszystkim wzrostu liczby pacjentów. W 2022 r. apteki obsłużyły ich 653,7 mln. Dla porównania w 2021 r. - 603,5 mln.

- Lepszy niż w pandemii dostęp do służby zdrowia, ale także spora ilość nowych terapii wpłynęła na wzrost wolumenu sprzedaży leków w 2022 r. w porównaniu z latami pandemicznymi. Bardzo duże znaczenie dla zwiększenia wartości rynku aptecznego ma też rekordowe nasilenie sezonu infekcyjnego - „odrabiamy” minimalizację tego typu zachorowań w czasie pandemii dzięki restrykcjom w kontaktach z innymi i zabezpieczeniu maseczkami. Mamy też efekt multidemii - sezon infekcyjny częściowo pokrył się z zachorowaniami na COVID-19, dającymi podobne objawy jak zaziębienia. To wszystko spowodowało, że tłumnie ruszyliśmy do aptek po produkty na receptę i bez recepty - zauważa dr Jarosław Frąckowiak, prezes Pex PharmaSequence.

Kolejny bardzo istotny czynnik to wzrost cen. W ubiegłym roku średni koszt sprzedanego opakowania w aptece wyniósł 25,5 zł. To o 6,2 proc. więcej niż przed rokiem. Leki pełnopłatne na receptę oraz produkty bez recepty zdrożały średnio o ponad 8 proc. Cena leków refundowanych zwiększyła się średnio o 3 proc.

- Podwyżki były więc mniejsze o ponad połowę, niż powinno to wynikać z odczytu inflacji konsumenckiej. Było to możliwe, bowiem zarówno producenci, hurtownicy, jak i aptekarze nie podnosili cen agresywnie, bacząc na wrażliwość cenową pacjentów. Nie bez znaczenia były też zapasy niektórych produktów, kupionych jeszcze po niższych cenach, co pozwalało na zachowanie - mimo braku dużych podwyżek - odpowiedniej marży - tłumaczy Frąckowiak. Dodaje, że w tym roku możemy oczekiwać przyspieszenia wzrostu cen. Koszty wytworzenia i dystrybucji już wzrosły.

Dalsze podwyżki są nieuniknione, mówią producenci i hurtownicy.

- Podwyżka może sięgnąć ok. 10 proc. - uważa Jarosław Frąckowiak. I prognozuje, że w związku z tym wartość rynku aptecznego może w 2023 r. przekroczyć 50 mld zł.

Aptekarze potwierdzają, że wzrosty cen będą i to wyższe niż w ubiegłym roku.

- Sygnalizują nam to już producenci i hurtownicy. A zmiany widzimy wraz z nadejściem każdej kolejnej faktury za dostawę - mówi Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. W grę wchodzą też inne czynniki. - Nasze koszty działania również rosną. W przypadku wielu placówek rachunki za prąd i gaz są nawet dwa razy wyższe niż przed rokiem. Dalsze cięcie marży może wiązać się z koniecznością zamknięcia działalności - zauważa. Szczególnie że branża walczy z zadłużeniem. Na rynku jest 13 tys. aptek. Według KRD co piąta zalega z płatnościami. Średnie zadłużenie przypadające na placówkę wynosi ponad 34 tys. zł.

O tym, że dalsze podwyżki są nieuniknione, mówią też producenci i hurtownicy. I oni powołują się na coraz wyższe koszty działania. W przypadku hurtowni mowa głównie o cenach paliwa, z powodu których zaczęto nawet ograniczać skalę transportów.

- Napływają do nas wyższe faktury za media. Do tego otrzymujemy nowe prognozy na ten rok. Są większe o 20-40 proc. w porównaniu z ubiegłorocznymi. Więcej też musimy płacić pracownikom oraz za surowce do produkcji. Wiele z nich kupujemy za granicą. Ceny podnosi słaby złoty. Dlatego koszty z tym zawiązanie musimy zacząć przerzucać na oferowane produkty - mówi przedstawiciel jednej z firm farmaceutycznych.

Eksperci oceniają, że producenci przestali zarabiać na wytwarzaniu leków refundowanych. Straty w tym segmencie chcą sobie odbić w innych obszarach rynku.

- Według raportu Instytutu Innowacji i Odpowiedzialnego Rozwoju Innowo od 2019 r. koszty produkcji farmaceutycznej wzrosły o ok. 28 proc., a ceny leków refundowanych spadły ok. 2 proc. i obniżają się przeciętnie o 0,2 proc. z każdym obwieszczeniem ministra zdrowia. To też powoduje, że bardziej opłacalna staje się produkcja leków nierefundowanych - mówi Krzysztof Kopeć, prezes Krajowych Producentów Leków. I dodaje, że podobne problemy mają firmy w innych krajach.

- Jeden z holenderskich producentów składników leków wytwarza ich o jedną czwartą mniej niż w 2021 r. z powodu wysokich kosztów energii. Inny został dofinansowany przez rząd, aby utrzymać fabrykę - zaznacza Kopeć. ©℗

Rynek bardziej skoncentrowany / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe