Pierwsze w nowym roku odczyty wskaźników PMI, obliczanych na podstawie deklaracji menedżerów sektora prywatnego, a dotyczących m.in. bieżącego i przyszłego poziomów produkcji, zamówień czy zatrudnienia w zarządzanych przez nich przedsiębiorstwach, przebiły oczekiwania ekonomistów

Pokazały np., że po słabym II półroczu poprzedniego roku w fazie ożywienia znalazły się Niemcy. Na razie jest ono oparte na poprawie koniunktury w sektorze usług, ale wydaje się, że i dołujący od ponad dwóch lat przemysł znajduje się w lepszej kondycji.

Przed rokiem PMI również sygnalizowały poprawę w strefie euro i nawet przez pewien czas potwierdzały ją wskaźniki publikowane przez urzędy statystyczne, ale jeszcze w pierwszej połowie 2024 r. optymizm zgasł. Dlaczego w tym roku scenariusz miałby być inny, skoro nad Europą unosi się widmo podwyżek ceł ze strony Stanów Zjednoczonych po objęciu urzędu prezydenta przez Donalda Trumpa?

Na przykład ze względu na politykę pieniężną. Europejski Bank Centralny od połowy zeszłego roku na dobre rozkręcił cykl łagodzenia polityki monetarnej. To znajduje odbicie w rosnącym popycie na kredyt, sygnalizowanym przez banki strefy euro.

Dwa lata stagnacji zmieniły opinie polityków

W zeszłym roku, po sprowadzeniu inflacji w okolice 2,5 proc., płace w strefie euro rosły szybciej niż ceny. Sytuacja na rynku pracy sprzyja utrzymaniu tej tendencji także w tym roku. Rosnąca siła nabywcza konsumentów nie przełożyła się na razie na zwiększenie zakupów. Gospodarstwa domowe wolały oszczędzać, zamiast wydawać, np. ze względu na niepewność wynikającą ze skomplikowanej sytuacji politycznej w największych unijnych gospodarkach. Pod koniec przyszłego miesiąca, gdy odbędą się przedterminowe wybory parlamentarne w Niemczech, jeden z elementów tej niepewności może zniknąć. Ekonomiści liczą, że nowa koalicja rządowa, której według sondaży będzie przewodzić CDU/CSU pod kierownictwem Friedricha Merza, zainicjuje w niemieckiej konstytucji zmiany znoszące zapisy ograniczające wydatki rządowe. Największa europejska gospodarka kładła dotychczas nacisk na przestrzeganie reguł fiskalnych ograniczających dług publiczny, choć w tym samym czasie Stany Zjednoczone i Chiny, globalni liderzy, nie wahały się finansować swojego rozwoju na kredyt. Dwa lata gospodarczej stagnacji w pewnym stopniu zmieniły poglądy niemieckich polityków. Ekonomiści są przekonani zarówno o tym, że Niemcy stać na fiskalną pomoc gospodarce, jak o tym, że powinny po to narzędzie sięgnąć.

Euro na zupełnie innym kursie

Na innym poziomie niż przed rokiem jest także kurs euro. W styczniu kosztowało ono 1,02 dol., najmniej od ponad dwóch lat. Choć w ostatnich dniach przestało tracić na wartości, to w dalszym ciągu na rynku przeważa pogląd, że różnica w poziomie stóp procentowych będzie sprzyjać dolarowi i niebawem kursy głównych walut osiągną parytet. Do najniższego poziomu od ponad dwóch lat spadły również notowania euro względem funta brytyjskiego. To wszystko poprawia konkurencyjność eksportu z państw strefy euro i przynajmniej częściowo powinno zrównoważyć negatywne następstwa zaostrzenia polityki celnej przez Amerykanów.

„Uważam, że nadszedł czas, by ponownie inwestować w Europie” – stwierdził Larry Fink, prezes BlackRock, największej na świecie firmy specjalizującej się w zarządzaniu aktywami, podczas debaty w trakcie forum ekonomicznego w Davos. Inwestorzy właśnie realizują ten scenariusz. Kursy akcji w Europie wspięły się w styczniu do najwyższych poziomów w historii. Według sprzyjającego i nie takiego trudnego do zrealizowania scenariusza śladem inwestorów finansowych podążą przedsiębiorcy działający w realnej gospodarce, jeśli dotrą do nich sygnały poprawy sytuacji ekonomicznej w strefie euro i Unii Europejskiej. ©℗