Po nieudanym dla sektora poprzednim roku inwestorzy ruszyli do kupowania akcji firm z tej branży.

Poprzedni rok indeks WIG-banki, obrazujący poziom kursów w sektorze bankowym notowanym na warszawskiej GPW, zakończył niemal 30-proc. stratą. Skala spadków byłaby dużo większa (ok. -50 proc.), gdyby nie gwałtowna zmiana trendu w ostatnich miesiącach zeszłego roku. Na przełomie września i października zagraniczni inwestorzy przypomnieli sobie o polskim rynku akcji, który wcześniej przez cały rok konsekwentnie pomijali po tym, jak w lutym Rosja dokonała agresji na Ukrainę. Akcje banków były jednym z pierwszych wyborów - ostatni kwartał 2022 r. WIG-banki zakończył wzrostem o 36 proc., co było najlepszym kwartalnym wynikiem od ponad dekady. Do połowy stycznia kursy w sektorze bankowym poszły w górę o niemal 60 proc. w porównaniu z minimum z jesieni zeszłego roku. WIG, obrazujący poziom kursów na całym rynku, zyskał w tym czasie ok. 35 proc.
- Wzrosty kursów banków widoczne są także na wielu innych rynkach i dotyczy to zarówno gospodarek wysokorozwiniętych, jak i państw naszego regionu. W zeszłym roku krajowy sektor mierzył się z trudniejszymi wyzwaniami, jeśli porównamy to z warunkami, w których działały banki w innych państwach regionu. Stąd i słabsze było zachowanie kursów. Teraz te „zaległości” polskie banki odrabiają. Zakładamy, że wzrosty notowań mogą się utrzymać - mówi analityk mBanku Michał Konarski.
Zwraca uwagę, że popyt na akcje krajowych banków mógłby w znacznej części pochodzić od inwestorów zagranicznych, których celem było zwiększenie swojego zaangażowania na rynkach wschodzących. Polskie banki wyróżniają się w tej grupie płynnością akcji. Innymi słowy, inwestorzy kupowali akcje niekoniecznie dlatego, że widzą akurat przed tym sektorem bardzo dobre perspektywy, ale dlatego, że dają możliwość zainwestowania znaczącego kapitału na rynku, na którym być może trend zmienia się ze spadkowego na wzrostowy. Przy takim założeniu słabe zachowanie kursów w 2022 r. było dodatkową zaletą.
Ale do kupna akcji krajowych banków zachęcać mogą także trendy w wynikach finansowych sektora. Michał Konarski prognozuje, że w 2023 r. łączny zysk banków notowanych na GPW wyniesie 25-26 mld zł, jeśli na wyniki nie będą wpływać czynniki jednorazowe. Tak jak było w poprzednim roku, kiedy wyniki znacznie pogorszyła ustawa umożliwiająca posiadaczom kredytów hipotecznych zawieszenie spłat łącznie ośmiu rat kredytu w latach 2022 i 2023. Zmusiło to banki to tworzenia dodatkowych rezerw, co znalazło odbicie przede wszystkim w wynikach III kw. 2022 r. Łączna strata instytucji uwzględnianych w wyliczaniu indeksu WIG-banki zbliżyła się w tym okresie do 4 mld zł. Cały rok - sezon publikacji wyników za IV kw. rusza w lutym - notowane na GPW banki powinny zamknąć ok. 11 mld zł zysku.
- Poprawa wyników w 2023 r. będzie wynikać z lepszego wyniku odsetkowego. Wprawdzie NBP prawdopodobnie skończył już cykl podwyżek stóp procentowych, ale średnia stopa referencyjna w 2023 r. będzie wyższa niż w 2022 r. To będzie sprzyjać zwiększaniu zysków, nawet jeśli wolumeny kredytów będą dość mizerne, a koszty operacyjne nieco wzrosną - ocenia Konarski.
Jednym z warunków poprawy wyników finansowych sektora, biorąc pod uwagę podstawową działalność, jest w miarę spokojne otoczenie gospodarcze, w którym nie zachodzą żadne gwałtowne, negatywne procesy. - Znajdujemy się w trakcie prawdopodobnie najlepiej rozpoznanego spowolnienia gospodarczego, biorąc pod uwagę ostatnie lata. Banki rozpoczęły przygotowania do niego, zawiązując rezerwy w związku z potencjalnym pogorszeniem jakości portfela kredytowego, nawet już w I połowie zeszłego roku - mówi Michał Konarski.
Dodaje, że w swojej prognozie zysków na 2023 r. założył, że koszty ryzyka dla branży będą na podobnym poziomie jak w 2020 r., kiedy wzrost gospodarczy załamał się pod wpływem pandemii koronawirusa. W II kw. 2020 r. PKB Polski spadł o 8,2 proc. w ujęciu rocznym. Obecnie prognozy ekonomistów zakładają, że tempo wzrostu krajowej gospodarki spadnie do zera. Więc koszty ryzyka, związane z problemami ze spłatą kredytów przez klientów banków, powinny być w 2023 r. nisze niż trzy lata wcześniej.
Największą niewiadomą z punktu widzenia wyników są czynniki jednorazowe. Część z nich jest dobrze rozpoznana - na przykład problemy z frankowymi kredytami hipotecznymi. 16 lutego Trybunał Sprawiedliwości UE ma wydać jeden z najważniejszych wyroków dotyczących tej kwestii. Orzeknie, czy bankom należy się wynagrodzenie za korzystanie z kapitału przez kredytobiorców, jeśli sąd stwierdzi, że umowa kredytowa zawierająca niedozwolone klauzule jest nieważna. Michał Konarski ocenia, że w zależności od wyroku można oczekiwać kolejnego napływu spraw przeciw bankom do sądów lub nawet rozwiązania części rezerw zawiązanych w 2022 r., co pogarszało zyski.
Ważnym czynnikiem ryzyka, ale dużo trudniejszym do zmierzenia, jest pojawienie się kolejnych rozwiązań prawnych obciążających wyniki banków. Takich jak wakacje kredytowe w 2022 r. Zaplanowane na jesień wybory parlamentarne mogą skłaniać polityków do daleko idących obietnic, dla których miliardowe zyski sektora bankowego są świetnym źródłem finansowania.
- Baza kapitałowa banków bardzo mocno ucierpiała w 2022 r. Spadek kursów aktywów finansowych spowodował korektę wartości tych instrumentów w portfelach, która obniżyła kapitały własne, ale nie była widoczna w rachunku wyników. Banki znajdują się na krawędzi, jeśli chodzi o zdolność finansowania gospodarki. Każda kolejna regulacja zwiększająca wymogi kapitałowe czy pogarszająca zyski odbije się w spadku wolumenu kredytów, których będą mogły udzielić banki - dodaje Konarski. ©℗
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe