Banki centralne walczą z inflacją, podnosząc koszt pieniądza. Na razie przyczyniły się do spadków notowań na rynkach finansowych

Kluczowa była środowa decyzja amerykańskiej Rezerwy Federalnej, która podniosła przedział, w jakim utrzymywana jest główna stopa procentowa, do 3-3,25 proc. Była to piąta podwyżka w tym roku. Taki ruch był oczekiwany, jednak spowodował, że Dow Jones Industrial Average spadł poniżej 30 tys. pkt, do najniższego poziomu od prawie dwóch lat. Pomogła w tym publikacja nowych prognoz członków Federalnego Komitetu ds. Otwartego Rynku, który decyduje o polityce pieniężnej w USA. Wynika z nich, że w ramach obecnego cyklu podwyżek główna stopa w USA dojdzie do 4,5 proc., a pierwsze obniżki są możliwe dopiero w 2024 r.
Podnoszenie stóp oznacza wyższe koszty finansowania dla inwestorów, którzy posiłkują się pożyczkami. Podnoszą też opłacalność bezpiecznych lokat np. w bankach, skłaniając do wycofywania pieniędzy z ryzykownych funduszy.
Ograniczanie dostępu do pieniądza skutkuje wzrostem obaw o koniunkturę w realnej gospodarce. Pojawia się perspektywa spadku popytu na surowce potrzebne w produkcji lub na paliwa. Amerykańska ropa West Texas Intermediate potaniała w piątek do ok. 78 dol. za baryłkę. Była najtańsza od stycznia. O ponad 3,5 proc. spadły notowania miedzi.
Niższe notowania surowców to również konsekwencja tego, że standardem jest podawanie cen w dolarach. Amerykańska waluta zaś dzięki podwyżkom stóp procentowych zyskuje na wartości. Indeks, który bierze pod uwagę notowania dolara wobec kilkunastu najważniejszych partnerów handlowych Stanów Zjednoczonych, znalazł się w minionym tygodniu na najwyższym poziomie od ponad 20 lat. To oznacza, że z perspektywy nabywców ropy np. z Europy surowiec w ostatnich dniach nie potaniał.
Europejski Bank Centralny podniósł stopy na początku września. Jego przedstawiciele zapowiadają kolejne podwyżki. Ekonomiści nie spodziewają się jednak, by stopy w strefie euro zbliżyły się do poziomu USA. Na razie główna stopa EBC wynosi 1,25 proc.
Miniony tydzień przyniósł natomiast serię podwyżek w krajach naszego kontynentu znajdujących się poza unią walutową. Szwedzki Riksbank podniósł główną stopę o pełny punkt procentowy, do 1,75 proc. Cel: ograniczenie inflacji oraz wsparcie dla korony, której kurs zbliżał się do rekordowo niskiego poziomu z 2001 r. W Norwegii miała miejsce podwyżka o 0,5 pkt proc., do 2,25 proc.
Ważniejsze były jednak decyzje banków centralnych Szwajcarii i Wielkiej Brytanii. Ten pierwszy zakończył trwający ponad dekadę okres zerowych, a później ujemnych stóp i podniósł koszt pieniądza o 0,75 pkt proc., do 0,5 proc.
Szwajcaria jest uważana za bezpieczną przystań, czyli miejsce do lokowania pieniędzy w czasie zwiększonej niepewności w polityce międzynarodowej czy światowej gospodarce. Podwyżki stóp dodatkowo sprzyjają umacnianiu się helweckiej waluty. W efekcie frank jest najmocniejszy w historii wobec euro czy złotego. W Polsce kurs wahał się w ostatnich dniach wokół 5 zł, o prawie 13 proc. więcej niż na początku tego roku.
Odbija się to na portfelach osób spłacających kredyty. Osoba z 20-letnim kredytem o równowartości 100 tys. franków (obecnie 0,5 mln zł) w końcu ub.r. miała ratę na poziomie nieco ponad 2,3 tys. zł. Obecnie byłoby to prawie 2,9 tys. zł.
Na Wyspach Brytyjskich miała miejsce siódma podwyżka w serii rozpoczętej pod koniec ub.r. Obecnie główna stopa Banku Anglii wynosi 2,25 proc. Tamtejsza rada polityki pieniężnej uzgodniła także ograniczenie portfela obligacji rządu w Londynie posiadanego przez bank centralny. Jednak funtowi podwyżka stóp nie pomogła. Powód? Dług publiczny, który już odpowiada rocznemu PKB (jest największy od przełomu lat 50. i 60.), z dużym prawdopodobieństwem jeszcze wzrośnie. Rząd zdecydował się na duże wydatki, które mają chronić konsumentów i firmy przed skutkami kryzysu energetycznego. W piątek zapowiedziano obniżkę podatków. Za funta płacono poniżej 1,1 dol. - najmniej od połowy lat 80. Część analityków ocenia, że kurs dolara i funta pierwszy raz w historii może się zrównać.
Podwyżki stóp wraz z wysoką inflacją i osłabieniem wzrostu gospodarczego negatywnie odbijają się na rynku długu. Rentowność obligacji idzie w górę (wzrost rentowności to spadek cen). Dochodowość 10-letnich papierów rządu USA osiągnęła 3,7 proc. Podobne papiery niemieckie przekroczyły granicę 2 proc. W obu przypadkach to najwięcej od 2011 r. We Włoszech, gdzie inwestorzy mieli perspektywę wyborów (więcej na s. A16), pierwszy raz od 2013 r. rentowność 10-letnich obligacji przekroczyła 4,3 proc. Podobne papiery polskiego rządu dają obecnie 6,4 proc. w skali roku. ©℗
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe